Promienie słoneczne padały na moją twarz, gdy wybudzałam się ze snu. Przetarłam dłonią oczy, a drugą sięgnęłam po telefon, który znajdował się na stoliku nocnym. Zero powiadomień, przewróciłam oczami, poniosłam swoje drętwe ciało i ruszyłam na dół, nie przebierając się. Potrzebowałam kofeiny. Nastawiłam wodę na kawę i w międzyczasie ruszyłam do toalety. Jęknęłam na widok, jaki zastałam. Since pod oczami, cholernie się oznaczały. Spuchnięte usta, od ciągłego przegryzania były spuchnięte. Twarz, nie wyrażała chęci do życia. Szybko odkręciłam kurek z zimną wodą i ochlapałam swoją twarz. Ulga. Załatwiłam potrzeby, umyłam ręce i skierowałam swoje ciało do kuchni. Na lodówce zauważyłam przyczepioną kartkę, na co zmarszczyłam brwi.
"Drogie dzieci! Musieliśmy wyjechać, sprawy biznesowe. Wrócimy za kilka dni, pieniądze macie przelane na koncie! "
Pismo mojego ojca oznaczało się na kartce. Czy przeszkadzało mi to? Kiedyś jeszcze powiedziałabym tak, zawahałabym się nad odpowiedzią. Teraz z pewnością mówię nie. Uwielbiałam spokój i towarzystwo samej siebie, gdzie mogłam po prostu odpocząć w rytm piosenek z mojej playlisty ze spotify. Odcinałam się od świata pełnego toksycznych ludzi i sytuacji, aby polatać z aniołami. Samotność nie była taka zła za jaką miałam ją kiedyś.
Woda z mojej szklanki zniknęła, a ja stwierdziłam, że to odpowiedni moment, aby pójść przebrać się i nie chodzić w bokserkach oraz za dużej koszulce, którą ukradłam Vicorowi. Pokonałam schody i stanęłam przed drzwiami do mojego pokoju. Ile łez widział ten pokój, ile śmiechu słyszał, nie zliczę tego. Byłam tam w stu procentach sobą. Było to dla mnie najbardziej komfortowe miejsce na świecie. Śmieszne, a zarazem bolesne jest to, że musimy ukrywać naszą prawdziwą duszę, aby zadowolić innych. Przeciągnęłam koszulkę przez głowę, założyłam czysty stanik, majtki i losowe ubrania które wyciągnęłam z szafy. Usiadłam na swoim łóżku i spojrzałam na mojego iPhone. Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam wiadomość.
Louis: Będę pod twoim domem za jakieś 20 minut. Przygotuje się, pojedziemy w jedno miejsce.
Ashley: Po pierwsze, nigdzie z tobą nie pojadę, po drugie nie wiesz gdzie mieszkam a potrzecie skąd do kurwy masz mój numer?
Louis: zadajesz za dużo pytań, a ja mam swoje sposoby.
Westchnęłam, wyłączyłam urządzenie a następnie wstałam z łóżka. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi.
Poszłam na dół aby je otworzyć, z myślą, że to pewnie Louis. Jakie było moje zdziwienie, kiedy moim oczom ukazała się Bellamy Roberts. Moja przyjaciółka, która nie odzywała się do mnie od początku zawodów w których stanęłam na podium.
Nie spodziewałam się nikogo, poza Louisem. Powoli otworzyłam drzwi, a widok jaki, zobaczyłam zamroził moje serce. Dziewczyna, która zasługuje na całe dobro świata. Stała roztrzęsiona, otulając się ramionami. Na policzkach, były ślady łez, które cały czas zastępowane były nowymi. Jednak najgorszy był siniak, który znajdował się pod okiem. Przełknęłam głośno ślinę, widziałam Bellamt w takim wydaniu już nie raz, lecz każdy kolejny bolał jeszcze mocniej. Jakim prawem zasłużyła sobie na takie gówno.
Rozchyliłam ramiona, a na twarzy dziewczyny pojawiła się ulga, jakby tylko na to czekała. Obejmowałam ją cała swoją siłą, nic nie mówiąc. Nie potrzebowaliśmy zbędnych słów, liczyła się obecność. Gdy świat walił się, chwytaliśmy się za ręce i naprawialiśmy go wspólnie.
Głaskałam ją, po plecach chcąc dodać otuchy, a dziewczyna powoli dochodziła do siebie.- Dziękuje. - mruknęła, pociągając nosem.
- Znowu? - cicho spytałam, nie chcąc wystraszyć jej skulonego ciała.
- Ona naprawdę nie chciała. - zająknęła się - Clara ona naprawdę nie chciała..- skinęłam głową i pomyślałam nad wyborem najlżejszych słów, aby nie zranić dziewczyny jeszcze bardziej.
CZYTASZ
Destroyed swan lake
Teen FictionAshley Henderson kocha łyżwiarstwo i balet które są jej pasją. Nie sądziła nigdy, że wkręci się w to aż tak bardzo. Teraz nie wyobraża sobie życia bez baletek, łyżew, muzyki i przede wszystkim całego tego tańca. Wszystko było w najlepszym porządku d...