szpital

974 12 2
                                    

Obudziłam się w szpitalu. Zobaczyłam że jestem przypięta do maszyn. Usiadłam powoli na łóżku i czekałam aby ktoś wszedł do mojej sali, akurat zobaczyłam Tonego, wchodzącego, gdy tylko spojrzał że siedzę i się rozglądam, podbiegł do mnie. Usiadł na krześle obok mojego łóżka.

- Jak się czujesz?- spytał od razu.

- dobrze, ale boli mnie ręka.- spojrzałam na bolącą prawą rękę.

- będzie bolało bo dostałaś tam.- powiedział. Rozluźnił się i powiedział pod nosem coś w stylu ,,chociaż ty".

- co się stało?- zapytałam zmartwiona.

- pytałaś mnie gdzie jest reszta.- powiedział i pozwoliłam mu mówić dalej.- Vincent oberwał. Shane i Dylan wcześniej pomagali innym więc im się nic nie stało.

- co.. to gdzie Dylan, Shane i Will?- spytałam.

- jesteśmy.- powiedział Shane.

- to dobrze. młoda się wybudziła.- powiedział Tony i wstał się przywitać.

- jak się czujesz? - zapytał Dylan- albo nie.. strzeliłaś z pistoletu?

- dobrze się czuje i tak strzeliłam gdy tylko nieznajomego zobaczyłam. A moglibyście mi powiedzieć kto to byli?- zapytałam.

- sami nie wiemy.- wypowiedział się Shane.

-no to co? Nowa zagadka do odkrycia?- zapytałam z uśmiechem.

- no jasne.- powiedział Shane.

- tylko nic nie zepsujcie i się nie pozabijajcie.- powiedział że śmiechem Will.

- oki.-powiedziałam.-jest tu mój szkicownik?

- spałaś tydzień więc jest.- wypowiedział się miło Will.

-tydzień? A jest mój telefon?- zapytałam.

- tak, proszę.-Podał mi Will telefon.

-tylko nie za długo.- powiedział Dylan.

- jasne, jasne.- powiedziałam i włączyłam telefon. Była godzina 16, a miałam o dziwo 100% baterii. Patrzyłam na różne rzeczy, które nie odczytałam. Milo mi się zrobiło, bo dużo osób do mnie napisało. Zobaczyłam nawet wiadomość od Santana i prawie upuściłam telefon ze zdziwienia. Każdy brat spojrzał na mnie ze znakiem zapytania.

- co jest?- zapytał Shane.

- eeee...- potrzebowałam wymówki.- kolega do mnie napisał, dawno nie pisałam z nim.

- jaki znowu kolega?- powiedział Tony.

-taki z Angli.- odpowiedziałam.- nie powiem kto, bo nie wiadomo co zrobicie.

- nie wymądrzaj się.- mruknął Dylan.

- a ty nie mów tak nie miło do mnie, to w tedy porozmawiamy.

- staje się rozpieszczona.- wypowiedział się Tony do Shane.

- nie jestem!.- powiedziałam.

- właśnie, że jesteś.- powiedział Dylan.

-dobra skończmy.- powiedziałam spokojnie. Każdy ucichł, widać że Tony chciał coś dopowiedzieć ale odpuścił. Siedziałam i wzięłam sobie szkicownik. Szkicowałam naszą rodzinę, w sumie mnie i braci. W pewnej chwili przyszły pielęgniarki, jedna po prosiła Willa na korytarz a druga przyniosła mi jedzenie i zwiększyła dawkę insuliny. Zobaczyłam na moim stoliku zielony groszek, dietetyczne frytki i klopsiki. Nie raz byłam w szpitalu w moim kraju i musiałam jeść obrzydliwe rzeczy, ale to do porównania, wygrywa. Do picia miałam kompot wiśniowy. Jedząc zobaczyłam Willa wchodzącego i siadającego przy mnie.

Rodzina Monet| Moje marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz