5. Bal

440 37 6
                                    

Wstałam była 11. Jestem przybita. Nie idę dzisiaj do szkoły. I tak będziemy tylko sprzątać więc nic ciekawego nie będzie. A poza tym nie miałam ochoty dzisiaj pokazywać się ludziom. Nagle sobie coś uświadomiłam. Armin mnie znienawidzi jak każdy albo zrozumie. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam. Odebrał po paru sygnałach.

- Hej Su! - nie widziałam go ale n pewno się uśmiechał.

- Hej -odpowiedziałam bez entuzjazmu a on to zauważył.

- Ej, coś nie tak? - był zaniepokojony. Przykro mi ale muszę to zrobić.

- Można tak powiedzieć, źle się dzisiaj czuję. Armin przepraszam ale na balu mnie chyba nie będzie. Ja przepraszam... - nie dokończyłam.

- Jasne, rozumiem.... Jak się źle czujesz o faktycznie zostań w domu - słyszałam po jego głosie jak bardzo jest zawiedziony.

- Ja... - znowu nie dokończyłam.

- Sorry ale wiesz co, Alexy mnie woła! To na razie - i się rozłączył. Pięknie Su, jak tak dalej pójdzie to za tydzień każdy będzie chciał cię unikać! Czułam się strasznie, zraniłam jego uczucia. Ale tu chodziło też o mnie. Jeżeli nie mogę tam pójść z jedyną osobą z jaką naprawdę chcę tam być, to nie pójdę wcale. Było mi żal bo tak bardzo czekałam na ten bal ale sama tam nie pójdę a on nie chce mnie... Znowu zaczęłam płakać. Rzuciłam się z powrotem na łóżko i nie wiadomo kiedy zasnęłam. Obudziło mnie denerwujące dzwonienie telefonu. Pomacałam ręką po łóżku i wzięłam go. Sygnał ucichł. Sprawdziłam godzinę 19:50.

- O cholera! Przespałam cały dzień! - wyrwało mi się na głos. Weszłam w menu i połączenia. Miałam 20 nieodebranych połączeń! 11 od Alexego, 2 od Nataniela 1 od Lysandra i 6 od Rozali. Iris nawet nie dzwoniła bo pewnie świetnie się bawiła na balu. Spojrzałam na suknię wiszącą na drzwiach i poleciały mi łzy na myśl, że nigdy w niej nie zatańczę z ...

- Drrr..... Drrrrr....- telefon znowu zaczął wibrować. Odebrałm nie patrząc kto dzwoni.

- Czego! - warknęłam.

- Su!! Czemu cię nie ma tu z nami?! - Rozalia była wściekła.

- Źle się czuję! Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i zaczęłam płakać. Ona to wyczuła.

- Su? Co się dzieje? - rozbeczałam się jeszcze bardziej.

- Bo Kastiel... on nie chce mnie znać... on myśli, że... Ja nie mogę..! Nie chce mnie znać! A ja... Rozalio...- płakałam do telefonu, nie byłam w stanie złożyć nawet zdania.

- Co? - Roza mnie nie zrozumiała.

- Bo jeszcze wczoraj wszystko było pięknie ja i... Kastiel. A Max to zepsuł..! Kastiel myśli... że... się nim bawiłam...! Że Max to mój chłopak! Próbowałam mu to wyjaśnić ale poszedł... - poskładałam jakoś zdania i się wyżaliłam. Zrobiło mi się trochę lżej.

- Ja mu dam! Ubieraj się szybko i chcę cię tu widzieć za 10 minut! Jak nie masz z kim iść to będziesz siedziała z nami i będzie dobrze ale ważne żebyś tu była. I bez żadnego ALE! - i się rozłączyła. Przemyślałam jej słowa. Podeszłam do drzwi.

- A co mi tam! - chwyciłam sukienkę i poszłam do łazienki. Ubrałam się i umalowałam w odcienie złota. Włosy zebrałam w ni to kucyk ni to kok z lekko opuszczoną grzywką. Wpięłam w nie białe kwiaty z perełkami. Ubrałam szpilki, wzięłam parę drobiazgów niezbędnych dla dziewczyny i wyszłam z domu.

- Brrrrrr....- przestraszyłam się. Spojrzałam w dół. Mam nadzieję, że będzie tam coś do jedzenia bo konam z głodu. Po 20 minutach spacerku byłam już na miejscu. Stanęłam przed bramą. Pomyślałam o Kastielu i łza zakręciła mi się w oku. Rany! Ja naprawdę się w nim zakochałam! Szybko się uspokoiłam i wzięłam głęboki wdech.

Niezwykłe życie SucretteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz