18. ZOE

817 39 16
                                    


Cześć!
Mam nadzieję, że tym razem nie znajdziecie w tekście dziwnych, ortograficznych tworów 🙈.
Pomimo tego, że sprawdzam tekst miliony razy (w dwóch programach!), zawsze coś przeoczę 🤦‍♀️

Miłego czytania!
Jutro wieczorem spodziewajcie się kolejnego rozdziału. 🖤

----------------------------------

Byłam wdzięczna Ricie, za udostępnienie miejsca, w którym mogłam przespać noc bez ciągłych szmerów, przyciszonych rozmów i niekończących się kroków, rozchodzących echem po apartamencie.

Po przyjeździe do hotelu, Alec — przydupas Orvaldiego, odprowadził mnie na najwyższe piętro. Wchodząc do środka, zdejmowałam z siebie kolejno ubrania, co jakiś czas rzucając niedbale części garderoby na podłogę. Znajdując sypialnię, wsunęłam się pod kołdrę, natychmiast zasypiając.

Obudziłam się słysząc, damski głos. Zacisnęłam kurczowo powieki, przypominając sobie, gdzie jestem. Uzmysłowiłam sobie, że powinnam być sama, choć wyraźnie słyszałam przyciszoną rozmowę.

Czy Sophia nie może odczepić się na kilka godzin?

Najpewniej przyszła wybadać sytuację. Będzie maglować mnie na różne sposoby, aż wydusi ze mnie to, co powiedział wczoraj Stefano.

Rozdrażniona wstałam, gwałtownie zrzucając kołdrę na podłogę. Pobiegłam do drzwi, otwierając zamaszyście skrzydło. Jakież było moje zdziwienie, gdy w salonie ujrzałam Ritę Ferro.

— Co ty tutaj robisz? — spytałam, zdezorientowana.

Zakłopotana własnym wyglądam, jak również obecnością, notabene obcej mi kobiety, wróciłam do pokoju, wyjmując z walizki bluzę znajdującą się na wierzchu sterty ubrań przyniesionych z piętra niżej. Wciągnęłam, bawełnę przez głowę i ujarzmiłam dłońmi, najpewniej sterczące w każdą stronę skołtunione kosmyki. Wchodząc do salonu, spojrzałam na cyfrowy zegarek.

— Jest piąta rano — bąknęłam pod nosem, skopując leżące na ziemi ubrania w mniej widoczne miejsca.

Niestety, moje działanie nie uszło uwadze kobiety.

— Już piąta rano. O jedenastej idziesz na brunch. Zapomniałaś?

— Nie. — Powiedziałam oschle. — Nie zapomniałam.

Opadłam na białą kanapę, zakrywając twarz dłońmi. Wspomnienia wczorajszego wieczoru powróciły, przypominając o smutnej rzeczywistości.

— Wszystko, co w tej chwili otacza twoją piękną osóbkę, jest moją własnością, to też wymazałaś z pamięci?

— Chciałabym, ale... nie.

Usłyszałam dzwonek.

— Nie kłopocz się wstawaniem — powiedziała prześmiewczo, zerkając na zegarek. — Masz jakiś kwadrans na użalanie się nad sobą. Po tym czasie nie chcę widzieć tej mizernej postaci, w którą się wcieliłaś.

Że co, proszę?!

Zmarszczyłam brwi, podążając wzrokiem za niknącą w korytarzu sylwetką Rity. Myślałam, że poranek nie mógł być gorszy, lecz damski głos rozbrzmiewający w oddali, uświadomił mnie w przekonaniu, że owszem. Może.

Sophia.

Przewróciłam oczami ze zrezygnowaniem, zapadając się w miękką kanapę.

— Dobrze widzieć cię na nogach, córeczko. Przyniosłam ci coś. Postawiła ogromne pudło na blacie. — Będzie idealna na dzisiejszy brunch.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz