Sydney, Australia 07:00 PONIEDZIAŁEK
09.01.2023
Pierwszy dzień szkoły. Po takim czasie powracam do tej placówki i to do tego w Sydney. W mojej głowie istnieje nutka strachu i niepewności, jednak staram się ją zbyć zastępując obojętnością i może trochę ekscytacją. Nie chce narażać swojej głowy na jeszcze większe wymyślanie scenariuszy, gdyż zaczęło się to stawać męczące.
Po przebudzeniu wzięłam czyste ubrania z szafy i pokierowałam się do łazienki w celu porannej toalety. Następnie zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania, gdzie zastałam podlewającą drzewko cytrynowe ciocię.
-Dzień dobry- rzuciłam na przywitanie.
-Dzień dobry, dobrze spałaś?- odpowiedziała odwracając się od Kevina (drzewka cytrynowego)
-Nie najgorzej- stwierdziłam wyciągając nocną owsiankę z lodówki- Mama już pojechała do pracy?- zapytałam gdyż zawsze wstawała najwcześniej ze wszystkich a nigdzie jej nie było.
-Stephanie niestety musiała pojechać wcześniej, więc ja zawiozę cię do szkoły. Kazała przekazać, że masz się nie przejmować to tylko szkoła.- powiedziała z uśmiechem- Właśnie jak tam nastawienie? Przyszykowana na wielki powrót- zapytała
-Wiesz co myślałam, że będzie gorzej, staram się nie myśleć o tym co było- mówiłam jedząc przy tym owsiankę, która swoją drogą była bardzo smaczna.
-I takie coś to ja rozumiem- odrzekła- Jedz, jedz kochana bo zaraz musimy jechać, powinnaś być wcześniej, żeby znaleźć swoją klasę i odnaleźć się w nowej szkole
Po słowach cioci zerknęłam tylko na ekran telefonu, który wskazywał godzinę 7.40
Szybko dokończyłam swoją owsiankę i dałam jeść dla Merlina, który zdążył już wstać i podreptać do kuchni domagając się swojego jedzenia, wzięłam plecak i ruszyłam w stronę samochodu.Droga do szkoły nie była długa. Autem dojechanie na miejsce zajęło mniej więcej 5 minut. Kiedy miałam już wysiadać pożegnałam się z ciocią, która spojrzała na mnie swoim pocieszająco. Wiedziała, że mimo moich słów z rana tkwiła we mnie cząstka wątpliwości.
-Tiny wiem, że jest to dla ciebie ciężkie ale pomyśl to twój ostatni rok, zleci nim zdążysz się obejrzeć. Uwierz mi załapiesz nowe znajomości będzie fajnie.- powiedziała z przekonującym wyrazem twarzy
-Dzięki ciociu, może masz racje - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem
-Stephanie po ciebie przyjedzie po lekcjach jak będzie coś się działo pisz do którejś z nas coś poradzimy. A teraz zmykaj- odparła poganiając mnie
-Pa miłej pracy- pożegnałam Lydie wysiadając z auta i szybkim krokiem kierując się w strone budynku szkoły.
Przed wejściem do środka wzięłam parę głębokich wdechów po czym pociągnęłam za klamkę.
Szkoła była dość sporych rozmiarów lecz niczym szczególnym się nie wyróżniała. Szafki porozstawiane po korytarzach, drzwi wejściowe do klas, parę puf i ławek aby usiąść.
W placówce znajdowało się już dość sporo osób, ku mojemu zdziwieniu i tak naprawdę uldze większość z nich nie zwracała na mnie żadnej uwagi. Oczywiście podczas mojego błądzenia wśród korytarzy w celu znalezienia tego głupiego sekretariatu pojawiło się parę spojrzeń w moją stronę, lecz aktualnie nie zwracałam na to dużej uwagi bo byłam zbyt zajęta moimi jakże zawziętymi poszukiwaniami. Kiedy miałam się już poddać poczułam i poprosić kogoś o pomoc lekkie szturchnięcie.-Szukasz czegoś?- odezwał się głos za mną. Odwróciłam się w jego stronę a moim oczom ukazał się dość wysoki czarnoskóry chłopak, na jego twarzy gościł szczery uśmiech i zainteresowanie moją osobą.
CZYTASZ
Nienawidzę cię Teodorze Sallow.
Teen Fictionfragment: "To przez niego Stephanie musiała zwolnić się z dobrej pracy i znaleźć inną w Melbourne. To on zniszczył mnie tamtego dnia. Nienawidzę cię Teodorze Sallow. "