19. ZOE

715 47 12
                                    

Cześć!

Rozdział jeszcze nie jest dokładnie sprawdzony ( za co z góry przepraszam!), ale nie chciałam przedłużać! Zależało mi na dopracowaniu dialogów - zwłaszcza tego z Nixonem, i tu uwaga - rozdział zawiera wulgaryzmy! Część dialogu, jest dość ostra...

Miłego czytania! ❤️

--------------------------

Nie mogłam się mylić. Poznam tego drania z kilometra. To musiał być on, tylko jakim cudem znalazł się w tym miejscu?!

Skręciłam za róg, podążając za mężczyzną. Odbiłam się od czyjegoś ciała. Kiedy uniosła wzrok, upewniłam się, że owym mężczyzną w rzeczywistości jest Nixon.

— Witaj, słoneczko — powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu. — Już zapomniałem, jak słodko pachniesz.

Odsunęłam się.

— Mnie natomiast zemdliło od twojego tchórzostwa. Jak się tutaj dostałeś?

— Odkąd to stałaś się taka pyskata?

Zbliżył się, unosząc moją twarz wyżej.

Strąciłam gwałtownie jego dłoń. Cytrusowy zapach perfum przyprawił mnie o mdłości, przypominając stracone lata, które spędziłam u boku tego kłamcy.

— Odkąd znów zobaczyłam twoje obłudne oblicze. Chcę wiedzieć, gdzie jest Emma? Ostatni raz widziałam ją pod twoim mieszkaniem. Jeśli coś jej zrobiłeś...

— To co? Znowu zaczniesz wymachiwać tą swoją pukawką, czy naślesz na mnie swojego kochasia? Jeszcze nie zrozumiałaś? Nie ma znaczenia z kim się pieprzysz, ani jak masz na nazwisko

Jego twarz wrażała niezadowolenie. Nachylił się, przyglądając mi się z chorą fascynacją. Zerknęłam w stronę wyjścia. Mauricio zniknął za drzwiami, co dawało mi kilka minut z Reynoldsem sam na sam.

— Kogo masz w środku?

— Ciebie, słoneczko — powiódł, palcami wzdłuż mojej ręki. — Moją małą, zagubioną księżniczkę...

Jego dłoń zacisnęła się boleśnie na moim ramieniu.

— Powiedz, jak to jest codziennie patrzeć na siebie w lustrze, Nixon? Kim trzeba być, by latami wykorzystywać chorą dziewczynę do własnych celów? Po co przyszedłeś? Wydałeś już wszystko? Potrzebujesz więcej forsy? Matka przestała ci płacić, to przylazłeś do mojego nowego ojczulka?

— Zamknij się — wysyczał, przez zaciśnięte zęby, mocniej ściskając moje ramię. — Kochałem cię, Zoe. Miałem drobne kłopoty, a twoja matka spadła mi z tą swoją propozycją prosto z nieba. Taki nic nieznaczący bonus do...

Zaczęłam się śmiać, ucinając jego wypowiedź.

— Kilka grubych tysięcy, które przelała ci Sophia nazywasz nic nieznaczącym bonusem?!

— Miałem plan, Zoe. Oddałbym im co do grosza. Miałem szansę, by w końcu uwolnić się od Gottiego i zostać wspólnikiem, wszystkie moje problemy zostałyby daleko w tyle. Wszystko wróciłoby do normy, a ty nie dowiedziałabyś się o niczym, gdyby nie ta nieudolna pizda, która spierdoliła wszystko. To przez nią Gambino mi ciebie odebrał, ale to na tobie zawiodłem się najbardziej, gdy rozchyliłaś przed nim swoje piękne uda niczym rasowa kurwa.

Nie wytrzymałam. Zacisnęłam dłoń w pięści i przywaliłam mu prosto w twarz. Nixon zatoczył się w tył, nakrywając dłonią nos. Kiedy odchylił rękę, zobaczyłam na jego twarzy krew. Mężczyzna uśmiechnął się, wyjął poszetkę i wytarł nią krew.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz