11. Druga szansa

144 6 1
                                    

Connor

Godziny mijały, a my nadal siedzieliśmy w szpitalu. Po pracy dołączył do nas mój tata. Wiele razy próbowali mnie wygonić ze szpitala, ja jednak chciałem zostać. Czułem, że to wszystko stało się z mojej winy. Emily tłumaczyła mi, że Lea jest chora i to, że teraz tutaj leży to nie moja wina. Ja jednak czułem coś zupełnie innego, obwiniałem się. W końcu jestem jej starszym bratem, powinienem się nią opiekować.
- Chcesz do nie wejść? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Emily
- Nie wiem, czy powinienem.
- Wiesz, co jest ważne w takich chwilach? - zapytała
- Co takiego?
- Obecność. Nie pieniądze, nie popularność. Po prostu obecność bliskich. Więc teraz idź do niej i po prostu bądź. Lea jest teraz nieprzytomna, ale na pewno poczuje twoją obecność i wsparcie.
- Masz rację.
Wstałem z krzesła i powolnym krokiem podszedłem do drzwi. Przed naciśnięciem klamki lekko się zawahałem, ale ostatecznie wszedłem do środka. Obraz nieprzytomnej Lei załamał mnie jeszcze bardziej. Jej skóra była strasznie blada, a twarz taka spokojna. Jakby nic się nie wydarzyło. Uświadomiłem sobie jaka ta dziewczyna jest silna. Wiele osób powinno się od niej tego nauczyć, w tym ja. Tak bardzo cierpiała, tyle w życiu przeszła, a mimo wszystko dalej cieszy się życiem. Wierzy, że wszystko się może zmienić. Zazdrościłem jej tego. Ja nie potrafię zapomnieć o przeszłości i o tym bólu, który się z nią wiąże. To właśnie ona tak mnie zmieniła, to przez nią stałem się potworem bez uczuć. Przynajmniej tak myślałem jeszcze kilka dni temu. A teraz? Teraz nie wiem, kim jestem, ale wiem jedno. Chce stać się lepszą wersją siebie. Dla taty, Lei, Emily. Przede wszystkim dla siebie. Nie mogę dalej tak żyć. Ostatnie wydarzenia dały mi dużo do myślenia. To właśnie dzięki Lee przejrzałem w końcu na oczy. Wpatrywałem się w twarz brunetki bardzo długo. Wiedziałem, że kiedy się obudzi, czeka nas ciężka rozmowa. Złapałem dziewczyna za rękę i zacząłem do niej mówić. Starałem się, żeby mój głos brzmiał łagodnie.

- Musisz się szybko obudzić Lee. Wszyscy tu na ciebie czekamy. Jesteś silna, wygrasz tę walkę z chorobą. Wierzę w ciebie, wszyscy w ciebie wierzymy. Wiem, że to, co teraz powiem, zabrzmi absurdalnie, ale zmieniłaś mnie. Pomogłaś mi uświadomić sobie, że mimo wydarzeń z przeszłości życie toczy się dalej. Nie można się tak po prostu poddać. Wiem, że nie mogłaś na mnie liczyć w najgorszym dla ciebie czasie, ale obiecuję ci, że to się zmieni. Jestem tu dla ciebie. Nawet nie wiesz, ile kosztowało mnie wejście tutaj. Nie wiem, jak ja ci spojrzę w oczy, kiedy się obudzisz. Możesz mnie znienawidzić za to wszystko, ale proszę, obudź się już.

***
Wstałem z ogromnym bólem karku. Chwilę po przebudzeniu, zorientowałem się, że zasnąłem przy łóżku Lei. Spojrzałem na dziewczynę, spała. Po chwili do sali weszła jej mama.
- Już nie śpisz?
- Tak, właśnie się obudziłem.
- Siedziałeś przy niej całą noc. Wródź do domu, zjedz coś i zdrzemnij się jeszcze.
- Chce jeszcze z nią posiedzieć.
- Tak właśnie myślałam, dlatego przywiozłam ci ciuchy na przebranie i kilka innych rzeczy.
- Dziękuję. - posłałem jej pełen wdzięczności uśmiech
Zabrałem torbę, a następnie poszedłem do łazienki się ogarnąć. Wziąłem szybki prysznic w szpitalnej kabinie. Chwilę potem byłem ubrany w dres, który przygotowała dla mnie Emily. Byłem jej za to bardzo wdzięczny. Traktowała mnie jak własnego syna. To było niesamowite uczucie. Nigdy nie doświadczyłem matczynej miłości, więc było to dla mnie coś nowego. Gotowy wróciłem na sale. To, co tam zobaczyłem, sprawiło, że ugięły mi się kolana. Na łóżku siedziała Lee, która na mój widok trochę spoważniała. Nie wiedziałem, co zrobić, więc po prostu stałem na środku pomieszczenia.
- To ja może zostawię was samych. Porozmawiajcie.
Szepnęła do mnie, kiedy wychodziła. Nie byłem gotowy na rozmowę, nie tak nagle. Przerastało mnie to, ale wiedziałem, że jeśli nic nie zrobię, stracę szansę. Podszedłem trochę bliżej.
- Nie gryzę. - odezwała się w końcu Lea
- Ja.. nie wiem od czego zacząć.
- Może najpierw usiądziesz?
Zapytała, wskazując na krzesło obok łóżka. Spojrzałem jej w oczy, spodziewałem się w nich zawodu czy innych negatywnych emocji, jednak nic takiego w nich nie znalazłem. W końcu zdecydowałem się podejść do brunetki.
- Szczerze mówiąc, spodziewałam się tutaj każdego, ale nie ciebie - wyznała
- Wiem, że zjebałem Lee i masz prawo mnie nienawidzić. Próbowałaś się ze mną dogadać, a ja cię odtrącałem. Jestem chujowym bratem. Myślałem o tym bardzo długo i teraz wiem, że na to nie zasługiwałaś. Było mi źle i tak po prostu się na tobie wyładowywałem. To było beznadziejne.
- Connor - przerwała mi, jednak ja mówiłem dalej
- Tak bardzo cię przepraszam. Byłem dupkiem, pieprzonym dupkiem. Błagam, wybacz mi.
- Czy teraz mogę coś powiedzieć?
- Tak, przepraszam.
- Już dawno ci wybaczyłam Connor.
- Czekaj, co?
- Nie nienawidzę cię. To prawda byłeś strasznym dupkiem, ale nie potrafię cię nienawidzić. Po każdej złej rzeczy, którą mi wyrządziłeś, próbowałam cię znienawidzić, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Coś mówiło mi, że taki nie jesteś.
- Lea, ja..
Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo dziewczyna zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Pierwszy raz od bardzo dawna nie czułem dyskomfortu, kiedy ktoś był blisko. Wręcz przeciwnie, poczułem ogromne ciepło. Usiadłem na łóżku brunetki, a następnie przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie. Wtuliłem się w nią jak małe dziecko. Brakowało mi tego, brakowało mi bliskości.
- Zmienię się, obiecuję. Dla ciebie. Będę lepszym bratem.
- Już jesteś cudownym bratem Connor. - spojrzała mi w oczy
- Dziękuję.
- Za co?
- Za drugą szansę. Za wiarę, że nie jestem złym człowiekiem. Wierzyłaś, w to kiedy ja uważałem się za potwora.
- Jesteś wspaniałym człowiekiem. Każdy o tym wie, teraz tylko ty musisz to sobie uświadomić. - uśmiechnęła się do mnie co od razu odwzajemniłem
- Jesteś niesamowita, wiesz.
- Dlaczego tak mówisz?
- Mimo tylu wydarzeń ty idziesz dalej z uśmiechem na ustach. Jesteś cholernie silna Lee.
- Halo, pomocy. Ktoś mi chyba podmienił brata. - na te słowa oboje się zaśmialiśmy
Poczułem, że olbrzymi kamień spadł mi z serca. Kamień, który przez ostatni czas utrudniał mi normalne funkcjonowanie. To było coś wspaniałego. Nie dowierzałem, że siedzimy teraz na jednym łóżku, śmiejąc się w niebo głosy.

----------
Kolejny rozdział za nami. Zapraszam was również na mojego tik toka: Roxi_Watt. Do następnego.

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz