Pov. Amarii
- Moglibyśmy przeprowadzić rzekę przez wschodnią część. Ominęłaby dwie pozostałe i przecinała się jedynie z tą prowadzącą do zachodniej. - Vacan przesunął palcem po mapie wzdłuż jednej z rozrysowanych lin.
Zebranie rady było zwyczajem, który celebrowali nasi przodkowie od wieków. Dwudziestu członków nie wliczając w to mnie, mojego brata i oczywiście ojca. Budynek główny był miejscem obrad oraz skarbnicą wiedzy. Pokaźne archiwum znajdujące się pod ziemią skrywało zbiory o jakich niektórzy mogą pomarzyć. Archiwum było ogólnodostępne dla klanu jednak niektóre działy pozostawały otwarte tylko dla wyróżnionego grona, między innymi plany wojenne czy też korespondencja z innymi klanami. Budynek główny posiadał dwie sale do obrad. Pierwsza była przeznaczona dla większego grona. Na środku pomieszczenia był podest na, którym zasiadali członkowie rady a wokół przygotowane były miejsca dla innych osób chcących wziąć udział w zebraniu. Druga sala była znacznie mniejsza, tam najczęściej odbywały się obrady, które nie wymagały obecności ludu. Prostokątny dębowy stół na którego szczycie siedział wódź, po jego prawej stronie miejsce zajmował Lorios a po lewej ja. Pozostali członkowie zasiadali zgodnie z przypisanymi miejscami. W budynku na piętrze znajdował się także drugi gabinet ojca oraz kilku jego doradców.
- Wtedy musielibyśmy sprawić by woda płynęła w górę. Nie możemy ryzykować przeprowadzeniem jej nad tym połączeniem bo gdy ziemia się zapadnie połowa jaru straci dostęp do wody. - skomentowała wstając Keydi. W radzie z dwudziestu członków ósemkę stanowiły kobiety. Mimo naszego starodawnego i osiadłego trybu życia byliśmy rozwiniętą społecznością.
- Wtedy należałoby zachować odpowiedni odstęp powiedzmy 50 stóp? - dorzucił swoje trzy grosze Adydark.
- A co ze srogą zimą? Co jeśli przez tak głęboki przepływ woda zamarznie!? - słowa mężczyzny wywołały chaos.
- To nierealne Wranfarenie! Takiej zimy nie było od przeszło dziesięciu lat! - sprzeciwił się od razu Adydark.
- Musimy myśleć przyszłościowo! - odpowiedziała gwałtownie wstając Orihana.
Westchnęłam cicho patrząc z utęsknieniem za okno. Dzisiejsze posiedzenie rady przeciąga się w nieskończoność. Obrady zaczęliśmy z opóźnieniem, bo po godzinie dwudziestej. Grupa wampirów zaatakowała grupę zwiadowczą przez co mieliśmy ponad dwugodzinne opóźnienie. Spojrzałam kątem oka na Loriosa, który tak jak ja miał dość tej dziecinady. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i uderzyłam dłonią w blat nachylając się na kawałkiem papieru. Zapanowała cisza a członkowie zasiedli czekając co mam do powiedzenia.
- Przeprowadzimy wodę tutaj. - zaznaczyłam na mapie miejsce wokół targu. - Gdyby ziemia się zapadła nikt na tym nie straci gdyż to połączenia prowadzi od wodospadu do fontanny na placu głównym. - tu spojrzałam na Keydi, która skinęła na moje słowa - Nie jest ono również głęboko pod ziemią także nie musimy się martwić o brak przepływu zimą. - przeskoczyłam spojrzeniem na Wranfarena. Wszyscy przenieśliśmy wzrok na wodza, który powstał i kładąc dłoń na moim ramieniu rzekł.
- Zrobimy tak jak mówi Kinnasha. Dzisiejsze obrady uważam za zakończone. Wiecie co robić. Dobrej nocy. - opuściłam budynek główny razem z ojcem i bratem. Poprawiłam torbę na ramieniu, w której kolejny raz znajdowały się księgi. Mam nadzieję, że dzisiaj Lilian się pojawi. Nie ukrywam także, że czuję nutkę fascynacji na myśl o spotkaniu z tajemniczym wilkołakiem.
- Amarii idziesz? - Lory razem z tatą patrzyli na mnie dość dziwnym wzrokiem.
- Gdzie odpłynęłaś skarbie? - zaśmiał się tata.
- Ja... nie czekajcie na mnie. - śmiech ojca ucichł a na jego czole pojawiły się zmarszczki gdy ściągnął brwi. Lorios również spoglądał na mnie z podobną mimiką twarzy.
CZYTASZ
Ahtohallan
FantasyDaleko na morzu wśród lodowych gór, Płynie rzeka w głąb lodowych dróg, Kryształowe korytarze cudowne są, Lecz ostrożnie nurtuj w głąb, Bo wiry tam zdradliwe są, Ahtohallan wezwał Cię, więc wejdź i dowiedz się to co rzeka wie. Tajemnicze plemię, zapo...