VIII

107 4 0
                                    

Zasnęłam prawie natychmiastowo. Miejsce cichą nadzieję ,że jutro obudzę się w swoim pokoju u babci. W moich czasach.

Lecz tak nie było. Obudziła mnie krzyki Jana. Zerwałam się z łóżka a on spojrzał na mnie z zdumieniem. Ja zresztą na niego też.

  - Musisz krzyczeć?! - zapytałam z ogromną ironią ,która słychać na kilometr. Wzruszył ramionami. A po chwili powiedział:

  - Masz szkołę za... - zerknął na zegarek wiszący na ścianie - Jakieś 25 minut. Dodajmy drogę... Czyli jakieś 10... Masz 15 na ubranie się. - obliczył.

  - Ale TY geniusz z matmy... - powiedziałam sarkastycznie pod nosem. Ale i tak podeszłam szybkim krokiem do szafy I wzięłam jakieś lekko elegancką sukienkę. Wzięłam torbę która trzymał mój brat. Należała do mnie. Bo gdyby nie to bym nie szła do szkoły. Wziełam bułkę z stołu i wybiegłam. Na chodniku zatrzymałam się. Uświadomiłam sobie ,że nie wiem gdzie jest szkoła. Ale nagle odwróciłam się w prawa stronę i zaczęłam bieg miejsc nadzieję ,że dotrę do szkoły. Po kilku minutach dotarłam do szkoły. Budynek był duży. A co najmniej tak się wydawał. Wbiegłam do środka. Wejście całkiem się różniło tym w mojej szkoły. W środku skierowałam się do szatni. Miałam tam buty. Bardzooooo eleganckie buty. Pobieglam na drugie piętro (ostatnie w tej szkole) miejsc nadzieję ,że będzie tam plan lekcji... Na moje szczęście nie było. Dzwonek soe rozległ a z sal wyszły dziewczyny... One wyszły?! A nie jak w moich czasach wybiegły... teskie za tym... Zauważyłam ,że co dryga dziewczyna no i nauczyciel... Patrzą na mnie. Większość z zainteresowaniem. A inni niepewnie, orzerażeni i z obawami. Zaczęłam rozglondać się. Nie wiedziałam w której jestem klasie. Nic!! Więc jak to ja zaczęłam rozglondać się za jakimiś dziewczynami. Nie by zagadać. Tylko by zobaczyć gdzie idą. Ale potem wpadł mi do głowy genialny pomysł. Kucnęłam i otworzyłam torbę. Wzielam randomowy zeszyt. Otwożyłam zeszyt na pierwszej stronie. Wiedziałam.. A co najmniej przypuszczałam że musiałam podpisać zeszyt. Tak był podpisaniu. Ale tylko tak

Dominika Pastor

Nic. Westchnełam. Schowała zeszyt do torby. Usiadłam opierając się o ścianę. Po chwili usłyszałam jak ktoś do mnie mowi:

  - Ej. Pastor! Co ty tu robisz?! - podniosłam głowę I ujrzałam jakąś chyba lekko wyższą odemnie. Miała długie rozpuszczone blond włosy. Jej sukienka była podobna do mojej. Pytałam i spojrzałam na nią. Obok niej stały też dwie dziewczyny.

  - Tak? - zapytałam patrząc na nich z powaga.

- Nie idziesz do klasy. Pastor? - zapytała. Moje nazwksko powiedziała jak Drako do Harrego. Doszłam do wniosku ,że ją i one niezbyt się z lubiłyśmy.

  - Idę. A wy odczepcie się. Jasne? - zapytałam.

  - Co pyskujesz? - zapytała. Pokiwałam głową. - To lepiej przestać. - zaznaczyła. A ja przewrucilam oczami. Zaczęłam iść pod salę. Nie wiedząc gdzie szłam po prostu. Nie zwracając uwagi na wywoływanie mojego nazwiska przez tą blondynkę. Choć widziałam ja raz szczeże ja znienawidziłam. Poszłam pod bylejaka klasę. Zresztą tam stały już te gwiazdynie. Moim zdaniem są takimi gwoazduńkami. Po chwili dzwonek na lekcję. Stanełam przed salą. Sama. Wszystie drziewczyny stały w małych grupach. A ja... Ja sama... Jak odludek. Po chwili usłyszałam jak ktoś do mnie:

  - Ej... Dominika z kim dziś siedzisz? - odwruciłam się w stronę dziewczyny. Była to pododobna wzrostem i ubraniem. A jej włosy były ciemny blond. Lekko przypominała Feriego Acza. Ale on... Nie miał siostry... Chyba... Kiwnełam głową na znak ,że ją słucham. Ona spojrzała na mnie zmieszana ale i tak powiedziała - Chcesz usiąść ze mną w ławce? - pokiwałam głową z uśmiechem. Wreszcie mam z kim mam siedzieć. Najchętniej zaczęłam by rozmowę ale dzwonek zadzwonił i przyszedł nauczyciel. Jak zauwazył ,że odwracap pobszedł do mnie i powiedział ostro: 

  - Panienko Pastor! Naprawdę?! Tak. Nauczyciele ostrzegali mnie ,że jesteś jak swoi bracia... - spuściłam wzrok. Wiedziałam ,że nie opłaca mi się mówić coś bo i tak mi nie uwierzy. Ale jak stał przedemną przez chwilę i nie szedł ani się nie odzywal powiedziałam cicho:

  - Ja... - zaczęłam ale po chwili powiedziałam już pewniej i z powagą - Nie rozmawiałam. I nie, nie jestem tak jak moi bracia. - zaznaczyłam. Po powiedzeniu tych słów uświadomiłam sobie jak podobnie jak moi bracia. Wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie z rozbawieniem a niektóre z powaga I pogardą.

  - Zostajesz po lekcjach Panienko Pastor. - otwozyłam usta by coś powiedzieć ale nauczyciel mówił dalej - Bez ale! A wy co się tak patrzycie? - powiedział stanowczo do reszty i wskazał na drzwi. Wszystkie weszły do klasy a mnie zabrał za rękę do klasy i kazał mi wystawić ręce. On zaś sięgnął po linijkę. Ja przestraszona schowałam ręcę.

  - Już! - krzyknął. Trzęsąc się wystawiłam ręce. A on zamachnal się i uderzył mnie w ręce. Ja pisnęłam z bólu ale on zrobił to jeszcze raz. A ja ponownie pisnęłam z bulu. A do oczu napłynęły mi łzy. - NO! A teraz do ławki już! - krzyknął. A.ja zaczęłam szybko oddychać a łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Usiadłam z dziewczyną która wcześniej mnie o to poprosiła. Spojrzałam na ręcę ,które były całe czerwone. Miałam wrażenie ,że zaraz krew mi poleci. Zakryłam dłońmi oczy. Bo łzy mi po niej zlatywały.

  - Nie mart się... - szepnęła. A ja spojrzałam na nią. - Nie jesteś jak Twoi  bracia... Jesteś spoko... Wiesz mój brat. Woesz on prawie cały czas spędza na dwożu... Z przyjaciulmi... - powiedziała. A ja doszłam do wniosku ,że to siostrą Czelego. Uśmiechnęłam się I oparłam łzy.

  - Panienko Czele! Proszę nie gadać. - powiedział profesor stanowczo. Pokiwała głową, wyprostowała się a nauczyciel zaczął przeprowadzać lekcję. Przez większość czasu starałam się skupić ,ale mi się nie udało. Tylko na obecności się skupiłam. By wiedzieć kim jest ta blondynka. Dowiedziałam się ,że to Alis Farkas. A moja koleżanka z ławki Hanna Czele. Po lekcji wyszłam na przerwę i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim. Naszą rozmowę przerwał głos Alis.

  - Ooo. Patrzcie Pastor znalazła sobie koleżankę. Twoi bracia wiedzą z kim się zadajesz?  Czy mają Cię aż tak gdzieś? - zapytała a potem się zaśmiała. 

  - Odczep się od nas Allis! - krzyknęłam robiąc krok do niej a gdyby spojrzenie mogło ranić... Było by po niej. Ona się nie poddawała i mówiła dalej:

  - Dziwię się ,że masz przyjaciółkę ,która do tego ma brata którego Twoi bracia nie lubią. A i wiesz ,że gołym okiem widać ,że jesteś ich siostrą. Po twoim zachowania. Wszyscy nauczyciele wiedzą kim jesteś. - powiedziała z chytrym uśmiechem. Nie wytrzymałam już tego. Więc popchałam ją. Upadła na  podłogę i krzyknęła z bólu. Wszystkie dziewczyny podbiegły do niej a ja odwróciłam się i poszłam w drugą stronę. Hanna została. A ja pochwali usłyszałam  jak ktoś krzyczy do mnie:

  - Panienko Pastor! Do dyrektora! - odwróciłam się i ujrzałam stojącą nauczycielkę na mną Poczułam wstyd. Złapała mnie za rękę i zaprowadziła do gabinetu detektora. To moja pierwsza wizyta u detektora. Więc się stresowałam. W gabinecie usiadłam na krześle przed biurkiem pan Ferensa Mornara. Dyrektor tej szkoły. Po opowiedzeniu co się stało zaczął mi mówić kazanie i krzyczeć na mnie. Potem powiedział:

  - Odsiedzisz kozę... Przez dwa tygodnie.

  - Ale... - zaczęłam ale mi przerwano mi mówiąc:

- Miesiąc! Od jutra! A teraz zmykaj mi z tond ale już! - krzyknął wskazując na drzwi.  Dzięki tej rozmowie ominęła mnie ostatnia lekcja. Wyszłam z szkoły. I udałam się stronę domu. Z klasy wyszłam ostatnia. Zaczęłam iść w stronę domu. Ale na ulicy św.Mari zatrzymałam się przed placem. Słyszałam śmiechy i rozmowy. Otworzyłam furtkę i ujrzałam chłopaków. Patrzeli na mnie z skrzywieniem. Słyszałam jak szepczą. Prawdopodobnie o mnie.

  - Dominiko. Choć na osobność. - odezwał się głos Janosza. Pokiwałam głową I odeszłam z nim do domu Słowaka. Zamknęliśmy drzwi i zacziśmy naszą rozmowę...

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz