~1~

204 16 71
                                    

— O mój szatanie! O mój szatanie. Jezusie na patyku! – krzyczałem zdenerwowany, że ledwo mogłem złapać oddech.

— Szefie...to tylko zaproszenie na spotkanie, nie koniec świata. – próbowała uspokoić mnie spokojnym głosem Millie.

— Łatwo ci mówić...przecież wiesz że...ja...go. – to słowo nigdy nie przejdzie mi przez gardło przysięgam.

— kochasz, Tak wiem mówił mi już pan o tym. — przewróciła oczami demonica.

— Blitzø. Mów do mnie po imieniu. – mruknąłem niezbyt zadowolony z tego że każdy mówi do mnie jak był bym nie wiadomo kim.

— No dobrze Blitzø i tak w ogóle to skończyłam. – podała mi mały bukiet kwiatów którego mam później wręczyć Stolasowi.
— Dzięki Mills. – uśmiechnąłem sie, złapałem za bukiet i pobiegłem do wyjścia z domu.

— Tylko uważaj! – krzykneła, ale ja już byłem przy drzwiach wyjściowych. Szybko szarpnąłem za kluczyki i wszedłem do auta. Przekierowałem lusterko na moje oczy.

— Dziś mu to powiesz. – powiedziałem z powagą w głosie do siebie. Po chwili ruszyłem z piskiem opon. Włączyłem radio i zaczeła lecieć piosenka "A Pearl - Mitski".

Lekko kołysałem sie do piosenki a moje dłonie zaczeły sie pocić ze stresu, po chwili zacząłem nucić kawałek cichej melodii.

~"Sorry I don't want your touch It's not that I don't want you...Sorry I can't take your touch It's just that I fell in love with a war.. Nobody told me it ended And it left a pearl in my head And I roll it around Every night, just to watch it glow Every night, baby, that's where I go Sorry I don't want your touch It's not that I don't want you Sorry I can't take your touch"~

W końcu gdy melodia przestała grać skupiłem sie bardziej na drodze, a raczej próbowałem, bo moje myśli przejął sowi książe.

—  Oh Stolas... – cicho wymruczałem na myśl o nim.

Nagle przez moje myśli przeszło mnóstwo myśli i scenariuszy.

" Na prawdę myślałeś że to przyjmę, albo że odwzajemnie to uczucie!? Jesteś śmieszny chochliczku...nadal tak samo głupi...jak dziecko. Kochanie czy ty naprawdę myślałeś że ktoś pokocha takiego potwora? O nikogo nigdy nie zadbałeś, zostawiłeś wszystkich i myślisz że ci wybaczą?"

Zacząłem mieć problemy z oddychaniem, a przed oczami błyskało raz jasne światło zza okna, a raz ciemność. Słyszałem przeraźliwy dzwięk aut próbujących uniknąć ze mną wypadku. Pisk opon, klaksona. Próbowałem sie uspokoić, ale na nic.

Postanowiłem zjechać na chwile na pobocze. Zgasiłem auto i oparłem sie o kierownice. Ustało, już nic nie słyszałem a droga była widoczna. Westchnąłem i schowałem głowe w kierownicy. Ogon zawinął mi sie automatycznie na moim ciele. Po policzkach zaczeły lać sie brokatowe łzy i zacisnąłem dłonie z całej siły na kierownicy.

— Mój boże...dlaczego to wszystko musi być tak realistyczne..dokładnie jak jego głos.  – puściłem znów łze jak dziecko, po czym przeszedł mnie dreszcz.

Spojrzałem na paczkę papierosów. "Nie, nie możesz, bo będziesz jebał tym". Skarciłem sie w myślach i znów
schowałem głowe w kierownicy.

Spróbowałem złapać powietrze i ogarnąć sie by ruszyć znów.

Kilka sekund po tym jak chciałem już ruszać dostałem od Stolasa wiadomość o tym że już jest na miejscu. Odpisałem szybkie "OK, zaraz bende". Przed wysłaniem sprawdzałem tysiąc razy czy napiszę dobrze. Wysłałem przez przypadek i co? I CHUJ ŹLE.

Jakiś Chuj - The Full Moon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz