Rozdział 5 - Lekcja cierpliwości

323 19 3
                                    

Jedynie walka toczy się w ciemnościach. Zwycięstwo odnosi się zawsze na ich skraju.

René Char

Palce Lucjusza pewnie oplatały różdżkę, ale Harry miał problem z trzymaniem własnej. Używaj jej lewą ręką tylko w sytuacjach kryzysowych i nigdy to nie zdało egzaminu, o ile dobrze pamiętał. Chyba, że miał uznać za sukces powalenie trolla na pierwszym roku w Hogwarcie, chociaż wątpił, aby Lucjusz uznał to za ujmujące.

Mężczyzna stał pewnie na lekko rozstawionych nogach i najwyraźniej czekał ,aż Harry się przygotuje. Podobnie jak Snape stronił od poleceń wydawanych wprost, więc już widział ich cudowną współpracę. Zastanawiał się nawet czy nie sensowniej byłoby wrócić do Hogwartu z ogłuszonym Lucjuszem. Przynajmniej informacje zdobyliby w ten sposób.

- Chcesz mi powiedzieć, że wielki zawodnik quidditcha nie potrafi się rozciągać? – spytał Malfoy wprost i w jego głosie była, aż nazbyt rozpoznawalna kpina.

Harry zacisnął usta w wąską kreskę, wiedząc, że jeśli zaczną wyprowadzać się z równowagi, niczego nie osiągną. W to mógł się bawić z Snape'em na eliksirach. Tam chronił go szkolny regulamin i mógł być pewien, że nie znajdzie się po drugiej stronie różdżki profesora. Tutaj natomiast Malfoy miał już swoją w dłoniach i już po samych płynnych ruchach, Harry wiedział, że Lucjusz potrafi się nią posługiwać.

- Nie wkładaj do moich ust słów, których nigdy nie wypowiedziałem – odparł Harry i zdjął z siebie sweter od pani Weasley.

Oczywiście widział, że wełna raziła Lucjusza w oczy, ale właśnie dlatego wziął to ubranie z Hogwartu. Cienka koszulka, zwisała z jego ramion, ale dawała mu możliwość ruchu, więc zaczął kręcić nadgarstkami, a potem wymachiwał przez chwilę ramionami tak, jak uczył ich Oliver Wood jeszcze nie tak dawno. Lucjusz przyglądał mu się w milczeniu i Harry spiął się, gdy tylko dostrzegł, że wzrok Malfoya nie obejmuje tylko jego dłoni i ramion. Mężczyzna sunął po całej jego sylwetce, nie omijając ani jednego centymetra, jakby chciał się zapoznać z jego ciałem.

I to było takie złe i złe, i złe, ale Harry nie przestał ćwiczyć. Po prostu popatrzył na Lucjusza z całą złością na jaką było go stać. Wiedział, że jest szczupły, nie potrzebował, aby to komentowano. Ron przerósł go o prawie całą głowę, a i Ginny miała stać się wyższa już niedługo. Jako szukający jednak sprawdzał się genialnie i tylko to się liczyło dla niego. Lucjusz nie mógł wyprowadzić go z równowagi żadnym swoim komentarzem – zdecydował.

- Masz dobrze umięśnione ciało – powiedział w końcu Malfoy, zaskakując go. – Musisz poćwiczyć nad mięśniami pleców, bo się garbisz. To nie do przyjęcia, gdy trzymasz szpadę w dłoni, a ona swoje waży – ciągnął dalej Lucjusz. – Oczywiście są zaklęcia, które zredukują jej ciężar, ale jeśli nie czujesz tego co masz w dłoni, nie potrafisz również tym odpowiednio manewrować. Jestem klasykiem. Nauczysz się walczyć i twoje ramiona będą być może przeciążone, ale zrobię z ciebie szermierza, Harry Potterze – poinformował go Malfoy.

- Myślałem, że w tym wszystkim o to chodzi – prychnął Harry i z zaskoczeniem obserwował jak Lucjusz rozpina swoją kamizelkę.

Ciemny materiał został odłożony ostrożnie na jedno z nielicznych krzeseł i Malfoy stanął przed nim z obojętnym wyrazem twarzy.

- Chodzi o to, żebyś był na na tyle przyzwoitym poziomie, aby pokonać Czarnego Pana – odparł Lucjusz. – A to nie jest żaden poziom. Ten bękart ma równie czystokrwiste korzenie, co Severus i wszyscy o tym doskonale wiemy – prychnął znudzony. – Powtarzaj moje ruchy i staraj się jednocześnie nie napinać specjalnie mięśni. Powinieneś ćwiczyć każdego wieczoru, ale wątpię w systematyczność Gryfonów, więc będąc tutaj dwa razy dziennie będziesz schodził do tej sali i nadrabiał tygodniowe lenistwo.

SZERMIERZ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz