Kolejną teatralną wizytę w tym sezonie zaliczyłam dość spontanicznie w Teatrze Variete. ,,Do dwóch razy sztuka" to spektakl, o którym nie wiedziałam prawie nic, nie miałam żadnych oczekiwań, ale coś skłoniło mnie do zaryzykowania i kupienia biletu.
Alexandra i George to byli małżonkowie, którzy pięć lat po rozwodzie spotykają się przypadkowo w knajpie. Ona jest już w kolejnym związku, on co chwila zmienia towarzyszące mu modelki. Dochodzi między nimi do kłótni i nieporozumienia, przez co relacja Alex z drugim mężem wisi na włosku, i nie chcą już o sobie słyszeć. Jednak ich terapeuci namawiają ich do kolejnego spotkania i konfrontacji z przeszłością. Wtedy George i Alex uświadamiają sobie, że nadal coś do siebie czują.
Teatr Variete od dawna kojarzy mi się z małą sceną wymuszającą skromną, symboliczną scenografię. I oczywiście scena nadal jest mała, ale przestrzeń została ograna całkiem przyjemnie dla oka. Nie ma za wiele scenografii - drzwi, meble w sypialni oraz fotele, które w zależności od sceny znajdują się w gabinecie lub barze. Ale ogląda się to z przyjemnością. Początkowo nie byłam przekonana do ścianki, na której widać krajobraz Nowego Jorku, ale z czasem przyzwyczaiłam się do niej i uważam, że tworzyła dobry klimat. Kostiumy również wspaniale pokazują atmosferę wyższych amerykańskich scen. O ile garnitury George'a są eleganckie, ale zachowawcze, tak stroje Alex to uczta dla oczu.
,,Do dwóch razy sztuka" jest spektaklem dramatycznym, ale z elementami muzycznymi. Pojawia się tu kilka piosenek z klasyki amerykańskiej, jak,,Something Stupid" czy ,,My Way", które wprowadzają w klimat i od czasu do czasu komentują historię bohaterów. A aktorzy bardzo dobrze radzą sobie z partiami wokalnymi i dają radość uszom. W przeciwieństwie do wielu tego typu sztuk mamy tu też orkiestrę i muzykę na żywo.
To kolejny spektakl w tym sezonie, w którym mamy ograniczone grono aktorów - na scenie widzimy tylko George'a i Alex, pozostałe postacie (Kendal - mąż Alex, czy terapeuci) są wyobrażeni. W głównej roli żeńskiej obserwujemy Barbarę Kurdej-Szatan. Zdaję sobie sprawę, że jej nazwisko może odstraszać ze względu na bycie ,,blondynką z Playa" oraz ,,gwiazdą M jak miłość", ale myślę, że warto czasem się przełamać, bo prawda jest taka, że w polskich teatrach mamy bardzo dobrych aktorów, którzy czasem po prostu biorą głupie role w serialach czy reklamach dla stabilności finansowej. Widziałam Basię drugi raz na scenie i za każdym razem bardzo mi się podobała. Jej Alex to silna, niezależna bizneswoman, która z czasem pokazuje swoją bardziej kruchą, wrażliwą stronę. Jej rozterki i emocje wydają się całkowicie prawdziwe - wierzy się w jej chęć stabilizacji u boku nowego męża, ale jednocześnie skrywane uczucie do George'a, porusza moment, gdy uświadamia sobie, że w pogoni za karierą przegapiła wartości rodzinne. To emocjonalna, czasem mało stabilna, ale pełna wdzięku postać, z którą może utożsamić się wiele kobiet. Basia ma też przepiękny głos, który z każdą piosenką podobał mi się coraz bardziej.
CZYTASZ
Shitpost musicalowy
РазноеPo prostu shitpost o różnych musicalach, piosenkach, spektaklach. Więcej informacji w pierwszej notce. Okładka autorstwa @VaeVia z @WNTGOfficial, dziękuję jej bardzo :)