Złodziejka

733 16 4
                                    

Prolog

Sofi siedziała w ciemnym sprawdzając swoje strzały. Słońce powoli zachodziło nad Markratem, za chwilę miała spotkać się z klientem. Właśnie tak zarabiała na życie chodząc po obcych domach kradnąc przedmioty i papiery wartościowe które są dobrym kąskiem dla ludzi. Pracowała tak od 7 roku życia. Zaczynała od monet, potem kradła całe sakiewki aż dowiedziała się że na złodziejstwie można dużo zarobić. Mając lat 15 wie o tym doskonale, chociaż musi przenosić się z krainy do krainy, z miasta do miasta nie przeszkadza jej to. Nie musi sobie niczego odmawiać. żadnych przyjemności, lepsze być złodziejką niż żywić się resztkami znalezionymi na ulicy.

Związała swoje białe włosy, były jej znakiem rozpoznawczym. Piękne długie. Nie widziała jeszcze żeby ktoś miał białe włosy i to był problem, musiała chować je żeby ludzie nie wiedzieli że dziewczyna o białych włosach jest złodziejką. Szybko by ją wykryli. Popatrzyła w swoje jasno niebieskie oczy, które z każdym dniem wydawały się starsze.  Przez ramię przewiesiła swój łuk i strzały, które często sie przydawały. Na ramiona zarzuciła czarną pelerynę,  jej twarz pozostawała w cieniu przez kaptur. 

Czes się zbierać, pomyślała kwaśno.

Szła ciemnymi uliczkami, sprzedający na targu zbierali swoje towary idąc do domu. Oni kończyli swoją pracę, a ona zaczynała. Doszła bardzo szybko z powodu że choć było to dużo miasto znała je jak własną kieszeń. W umówionej uliczce stał wysoki mężczyzna w takiej samej pelerynie jak jej. Odrzucił kaptur z twarzy pokazując swoją twarz. Nie było widać wiele, ale Sofi widziała go doskonale. 

- To ty jesteś tą złodziejką?- zapytał. Jego ciemne włosy opadały na amiona, a jego czarne jak noc oczy przeszywały ją na wskroś. Powstrzymała zimny dreszcz.

- A niby kto? Wyglądam jakbym się zgubiła- powiedziała niższym głosem niż miała.

- Nie wiem- odpowiedział cierpko- Myślałem że jesteś lepszej budowy.

To prawda Sofi była drobna, ale to było jej na rękę w jej fachu.

- Przejdźmy do interesów, a nie omawiajmy mojej budowy anatomicznej.- warknęła.

- Kogo dom?

- Piera.

Pier Anders miał wielki dom, pełno straży, wiedziała że nie będzie to łatwe zlecenie.

Też sobie wymyślił, pomyslała, kretyn!

- Wiesz że będzie to kosztowało więcej?

- Zdaję sobie z tego sprawę.- powiedział z kpiącym uśmiechem- Ile?

- 50 złotych monet.

Uśmiech zszedł mu z twarzy. Chciał aby okradła jednego z najbardziej  wpływowych ludzi w mieście więc musi zapłacić. Za darmo narażać się nie  będzie.

- Dobrze- powedział krzywiąc się.- Nie zdejmiesz kaptura?

- Zebyś potem wydał mnie władzą? O nie- warknęła.

- A jeżeli uciekniesz z dokumentami?

- Niby po co mi one?

Zamilkł.

- Poznasz po czerwonej pieczęci, kremowa koperta.

Pokiwała niechętnie głową.

- Jutro o tej samej porze.- powiedziała cicho, odwróciła się i zniknęła z oczu mężczyzny.

Złodziejka (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz