Rozdział 14

768 49 16
                                        

WIKTORIA

Poczułam ruch paneli pode mną. Nie czułam już ciepła. Ktoś złapał mnie za włosy i walną moją głową o podłogę. Straszny ból przeszedł przez moje ciało. Coś zaczęło spływać mi po twarzy. Poczułam metaliczny posmak, jak chciałam wziąć wdech.

- Wstawaj suko!

Ktoś na mnie krzyczał. Próbowałam otworzyć oczy, ale poczułam kopnięcia w brzuch. Chciałam się zgiąć z bólu, ale nie mogłam, bo trzymał mnie za włosy i ciągnął.

- Wstawaj!

Usłyszałam szczekanie. Uchyliłam jedno oko. Spojrzałam na Karmela. Co on robi? Nie przestań, tylko bardziej go z denerwujesz.

- N... Nie.- Wyszeptałam, patrzą na psinkę.

Patrzył na mnie. Bezgłośnie prosiłam go, żeby przestał. Bałam się o niego. Szarpał mnie za włosy. Musiałam zacisnąć zęby i wstać. Wstałam i spojrzałam na mojego ojca. Miał rozcięty łuk brwiowy i robiło mu się fioletowe pod okiem. Co mu się stało? Złapał mnie za rękę. Spojrzał mi w oczy z wściekłością.

- To wszystko przez ciebie! - Krzyczał na mnie. - To twoja wina!

Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Kropelki krwi kapały mi na gołe stopy. Wydawało mi się, że złamał mi nos. Krew cały czas mi leciała. Chciałam spojrzeć na Karmela, ale poczułam uderzenie w policzek.

- Gdzie się patrzy kurwo?! Ja do ciebie mówię!

Złapał mnie za twarz i boleśnie ścisnął. Powtarzałam sobie cały czas w myślach "nie płacz", gdy na niego patrzyłam.

- Dzisiaj w końcu się do czegoś przydasz. - Powiedział uśmiechnięty. - Idziemy!

Pociągnął mnie za sobą. Odwróciłam głowę w stronę psinki.

- Zostań! - Krzyknęłam.

- Zamknij się!

Próbowałam się zapierać, ale to było na marne.

- Jeszcze raz tak zrobisz, to się pożegnasz z kundlem!

Co innego mi zostało. Musiałam robić, to co on mi kazał, żeby go chronić. Gdzieś szliśmy. Mało co widziałam przez włosy. Głowę miałam spuszczoną nisko. Wtedy wiedział, że wygrał. Chciałam wytrzeć nos w rękaw, ale rzucił mną na podłogę. Upadłam, skręcając kostkę.

- Masz ją w zamian za dług.- Powiedział do kogoś po angielsku. - Zrób z nią, co chcesz.

Nie zrozumiałam, co powiedział. Leżałam na podłodze, bojąc się podnieść. Nic nie widziałam przez kaptur.

- Jest dziewicą. Waszym świec biorą dużo za takie główna. Mam rację prawda?

Co się dzieje? Jestem w salonie. Poznawałam dywan.

- Ile ma lat? - Ktoś się spytał z akcentem po angielsku.

- Osiemnaście. - Odpowiedział mój ojciec.

Naprawdę wie ile mam lat? Zaskoczyło mnie to. Nadepnął mi na dłoń.

- Wstawaj. - Powiedział do mnie ojciec.

Nie reagowałam. Bałam się ruszyć. Minęła chwila i poczułam kopnięcie.

- Wstawaj szmato!

Gdy minie uderzył ,usłyszałam, zbliżając się szczekanie. Próbowałam się podeprzeć na rękach i go powstrzymać. Przebiegł obok mnie Karmel. Ugryzł mojego ojca w nogę. Szarpał jego nogawkę od spodni, aż pojawiały się palmy krwi. Ojciec, krzycząc, odepchnął go od siebie. Coś kliknęło za mną, a później padł huk. Usłyszałam przeraźliwy pisk. Moje serce się zatrzymało. Poczułam, jak coś mokrego rozpryskuje mi się na twarz. Spojrzałam na mojego kochanego pieska. Leżał przede mną nieruchomo. NIE, NIE NIE... TYLKO NIE TO. Doczołgałam się do niego. Wokół niego była kałuża krwi.

Niechciana  "PISANA NA NOWO"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz