Są jasne chwile w życiu, w których się tęskni do potęgi ciemnoty.
Adolf Nowaczyński
Harry zamknął się w pokoju, ponieważ tylko tam mógł uciec. Nie znał okolic dworu i nie miał nawet pojęcia, w której części Wielkiej Brytanii się znajdowali. Pewnie świstoklik przeniósłby go do Hogwartu, ale musiałby wyjaśnić swoją ucieczkę i wątpił, aby Dumbledore pozwolił mu tutaj wrócić. I to może nie byłaby taka głupia decyzja, bo na pewno Lucjusz nałożył na niego jakieś cholerne zaklęcie. A może poił go eliksirami w potrawach i Harry nie był tego pewien przez ten cały czas.
Nic innego nie wyjaśniało dlaczego czuł się tak chory. Jego serce biło o wiele szybciej niż normalnie i poznawał te objawy. Krew spłynęła w o wiele niższe rejony jego ciała, które nigdy dotąd nie interesowały się nikim qqqaż tak bardzo i na pewno nie mężczyzną.
Cholernym śmierciożercą – należało również dodać i nigdy o tym nie zapominać.
Lucjusz był niebezpieczny, a Harry wariował. Z pewnością było to coś na skraju histerii. Może tak naprawdę nic się nie wydarzyło, ponieważ został pojmany w Zakazanym Lesie, a Bellatrix swoim Crucio doprowadziła go do szaleństwa. Nie był żadnym szermierzem i nie brał lekcji u Lucjusza. Świat wtedy stawał się o wiele prostszy, ponieważ teraz pozostawało mu tylko czekać na śmierć. Albo ta stagnacja miała trwać.
Wszystkie opcje były lepsze niż świadomość, że ktoś taki jak Lucjusz podniecił go. Harry'emu gorycz napływała do ust, kiedy tylko ta myśl prześlizgiwała się po jego głowie. I nie wątpił, że będzie miał problem ze spojrzeniem na Malfoya ponownie. Jeszcze nie do końca minęła mu panika, ten pierwotny fundamentalny strach, który odczuł, kiedy tylko zdał sobie sprawę, co się z nim działo.
I należało to zakończyć już teraz.
Nie był pewien jakim cudem w ogóle dopuścił do tego, ale Lucjusz był o wiele starszy od niego. I pewnie nie powinien był przyglądać mu się tak uważnie wcześniej. Malfoya jednak trudno było rozgryźć. A cholernie chciał wiedzieć wszystko, co tylko mógł się dowiedzieć. Może gdyby mężczyzna nie był dla niego taką chodzącą tajemnicą byłoby łatwiej.
Nie miał jednak rozwiązania. Nie wiedział nawet jakie pytania sobie zadać. I na pewno nie spodziewał się, że Lucjusz zapuka do drzwi jego pokoju przyprawiając go o zawał.
Nie miał pojęcia w co Malfoy grał, ale to wyglądało jak spisek. Nie wiedział czy eliksir brał w tym udział czy Lucjusz po prostu zdobywał jego zaufanie, ale Harry nie był gejem. Niespecjalnie miał z tym problem. Dean Thomas nie ukrywał się ze swoimi preferencjami i byli nadal świetnymi przyjaciółmi, ale to tylko bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że ta przemiana miała magiczne podłoże. Zauważyłby wcześniej bowiem, gdyby ktokolwiek mu się podobał. Może nie miał najlepszej passy, szczególnie po tym co stało się z Cho, ale zauważył tę chemię między nimi.
Lucjusz wsunął się do jego pokoju, patrząc na niego z pewnym niepokojem. Harry otworzył usta w zasadzie planując wyrzucić z siebie wszystko, ale zdał sobie sprawę, że to kuriozalnie brzmiało. Jego oskarżenie nie miało podstaw. Poza tym rumieńce na jego policzkach nie pochodziły tylko od nerwów. Nadal nie wszystkie części jego ciała chciały się poddać jego woli i z przerażeniem zdał sobie sprawę, że to nie jedna z tych erekcji, które odchodziły, kiedy dostatecznie długo myślał o McGonagall. Teraz zapewne nie pomogłaby wizja Dumbledore'a w bieliźnie.
- To ręka? – spytał Lucjusz, spoglądając na jego dłoń, która drgała lekko.
Zacisnął palce mocniej na różdżce trochę zaskoczony, że nadal nie przełożył jej do prawej ręki. To powinno go ucieszyć, ale nie potrafił w sumie znaleźć pozytywnych emocji. Lucjusz przypatrywał mu się, jakby próbował rozgryźć, co się stało jeszcze przed chwilą. Jakby nie wiedział.