The months before..

7 0 0
                                    

Nigdy się nie uśmiałam jak wtedy. Chłopak którego nigdy za takiego nie postrzegałam okazał się najzabawniejszą osobą jaką znam. Mimo, że dziewczyny poszły już albo do domu albo na inne lekcje ja śmiałam się i wysłuchiwałam Kamila, który albo wyzywał nauczycieli albo żalił mi się ze wszystkiego jakbym była jego psycholożką.

- Nie śpieszysz się do domu? - zapytałam w końcu gdy pozwolił mi w końcu dojść do słowa.

- Nie. Nie chce tam wracać. - odwrócił głowę czując mój wzrok na nim.

Stanęliśmy na światłach na których mieliśmy się rozdzielić. Ale po tym co usłyszałam nie chciałam go zostawiać samego aby tam wrócił jak tak bardzo nie chce.

Złapałam jego rękę i pociągnęłam w zupełnie innym kierunku. Na przystanek z którego ani ja ani on nie bylibyśmy w stanie dojechać do naszych domów. Widziałam zdziwienie na jego twarzy więc powiedziałam tak aby tylko on usłyszał:

"Zabiorę cię w fajnie miejsce. Szczególnie jak nie chcesz wracać do domu."

Mimo, że mógł puścić już moją rękę i iść po prostu obok dalej ją trzymał więc odruchowo na nią spojrzałam.

- Jest przynajmniej ciepło. - wyszeptał wzruszając ramionami.

Prawda, dni stawały się coraz to krótsze a temperatura na dworze coraz to niższa. Po prostu pizgało.

Po chwili przyjechał autobus a my dalej nie rozłączając rąk wsiedliśmy do niego siadając na krzesełkach komunikacji miejskiej.

Przez całą podróż chłopak nie powiedział ani słowa. Patrzył tylko na nasze ręce leżące pomiędzy naszymi udami. Po dwóch przystankach położyłam głowę na jego ramieniu i jakby nic patrzyłam za  szybę.

- Powiesz mi gdzie idziemy i czy tam będzie zimno? - usłyszałam dopiero gdy wyszliśmy z busa.

- Nie. Nie będzie zimno. Już prawie jesteśmy. - powiedziałam wbijając kod do klatki schodowej przy przystankowych bloków.

- Czy my idziemy do kogoś do mieszkania?

- Lepiej. - puściłam mu oczko i kluczami otworzyłam drzwi od piwnicy.

Zeszliśmy na dół zamykając drzwi. Po minucie spacerku doszliśmy do drzwi jak od mieszkania. Znów wyjełam klucze.

- Czemu mieszkasz w piwnicy? - usłyszałam za sobą.

- Nie ja mieszkam, tylko mam tu takie miejsce do którego przychodzę gdy rodzice każą mi wypierdalać z domu. - na chwilę się zatrzymałam myśląc czy to dobry pomysł pokazując mu to. Otworzyłam drzwi. - Witam w moich skromnych progach.

"Moje skromne progi" miały salon z łóżkiem na którym spałam, pełną łazienkę i kuchnie w której można było normalnie gotować  jedzenie chociaż zazwyczaj robiła mi babcia.

Gdy Kamil puścił moją rękę i zaczął oglądać piwnocomieszkanie lekko uśmiechnęłam się. Stałam tak tam a moje myśli zaczynały myśleć co jeśli udałoby się zatrzymać chłopaka dla siebie.

- Skąd to masz wszystko.

- Nad nami mieszka moja babcia. Moi rodzice doskonale o tym wiedzą, że jestem tutaj tylko po prostu.. gdy sie pokłócimy to  i oni potrzebują ciszy i ja.

Usiadłam na łóżku a on obok mnie. Zaczęliśmy znów gadać. Teraz o tym, dlaczego on nie chce tam wracać.

- Dobrze się z tobą rozmawia ale nie chce abyśmy zepsuli naszą przyjaźń zakochaniem się. Obiecaj, że się nie zakochasz - wyciągnął do mnie mały palec stojąc ze mną pod moim blokiem.

Chwile patrzyłam na jego rękę a potem złapałam swoim małym palcem jego. Właśnie złożyliśmy pinky promise.

I tak spędziliśmy całą jesień, zimne i wiosnę. Nasza relacja zaczęła się przekształcać coś w stylu związku.

- Podoba mi się pewna dziewczyna i chciałbym jej coś dać. Masz jakiś pomysł?

- Hm.... Białe róże... są piękne - kocham białe róże. Dużo osób mówi, że Kamilowi ja się podobam więc myślałam, że to dla mnie prezent.

- Nieee ona woli czerwone. - moje serce rozpadło się na kilkadziesiąt drobnych kawałków. Odwróciłam głowe wbijając pusty wzrok w podłogę próbując nie płakać.

- To co mogę jej dać? - spytał jakby nigdy nic.

- Czerwone róże. Skoro wiesz to na chuj się pytasz. Idź już jej je przywiąż do dupy. - spojrzałam na niego a moja pierwsza łza poleciała po policzku.

- Nie wiem co się z tobą ostatnio dzieje.

- Wszyscy myśleli, że coś do mnie czujesz a ja do ciebie. Myślałam, że mają racje i ja poczułam... - wyszeptałam a on wyszedł bez odpowiedzi przez co się popłakałam tak bardzo, że aż babcia przyszła aby sprawdzić czy wszystko jest okej.

Ja
Kamil przepraszam cię. Nie chciałam zepsuć naszej przyjaźni.

Kamil
Trzeba było się nie zakochiwać.


Nie możesz odpowiedzieć na tą konwersacje.
Dowiedz się więcej.

J A  P I E R D O L E.

moje pojebane sny.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz