niedowierzenie [ nicollo carbonara ]

390 38 2
                                    

Nicollo nie mógł uwierzyć w to, co widział przed sobą. Jego najlepszy przyjaciel stał przed ołtarzem z szerokim uśmiechem, cały w skowronkach, wpatrzony w swojego przyszłego męża jak w obrazek.

Wiedział, że jeśli zapytałby o to wprost, Erwin by skłamał. Pokazałby mu ubrane skarpetki i powiedział, że to nic nie znaczy, a tak w ogóle to Gregory się nie liczy. Bo to tylko Gregory.

Aż Gregory, pomyślał, mierząc ich dwójkę wzrokiem. Gregory miał na tyle godności, żeby spotkać jego wzrok, i to wystarczyło żeby Nicollo dowiedział się wszystkiego, czego Erwin nigdy by mu nie powiedział.

Lubił, a nawet kochał; to nie był ich wróg, to nie był scam.

To nawet nie było kłamstwo, a jednak Nicollo czuł się okłamany.

Jego własny brat mu nie zaufał, nie powiedział mu czegoś tak ważnego. Bał się odrzucenia, a może wymyślonych konsekwencji? Byli rodziną, Erwin powinien był wiedzieć, że może - a nawet powinien - mówić im wszystko.

Nieprawda, powiedział zdradziecki głosik w jego głowie, on nie wie.

— Wiedział, co robi — powiedział ekipie, gdy Erwin po raz kolejny się spóźniał na spotkanie. Powód? GMTKJ, tak samo jak przez ostatnie tygodnie. Gregory, Gregory i Gregory. Nicollo zaczynał widzieć sens miesiąca miodowego. — Wiedział, że nas okłamuje, i dalej to robił. Tutaj potrzeba interwencji. Skoro oni się poznają biblijnie, to my też pójdziemy bożą ścieżką.

Nicollo nie mógł patrzeć na Erwina przywiązanego do krzyża. Nie mógł, a jednak to robił. Patrzył na niedowierzającego Erwina, widział ból - nie ten fizyczny, ale emocjonalny.

Oko za oko. Nicollo miał nadzieję, że to będzie koniec wymiany ciosów.

Erwin, z bladą twarzą i łzami w oczach, zgodził się na rozwód. Chciał to zrobić samemu; powiedział, że chociaż tyle był winny Gregoremu. Że oni mogą go krzywdzić, ale to co się dzieje w rodzinie, zostaje w rodzinie.

Zgodzili się.

A Erwin, jak odszedł ze złotem na palcu, tak z nim wrócił. Po całej nocy kompletnej ciszy i ignorowania ich, Erwin wrócił w tym swoim czarnym golfie, który zawsze nosił, a który teraz posłużył mu do czegoś innego niż (według niego) dobrego wyglądu.

Nicollo zaczął się zastanawiać, kiedy dokładnie przestał im ufać, kiedy zaczął ważyć słowa, kiedy zaczął zastanawiać się, czy lepiej dla niego będzie, jeśli powie prawdę czy kłamstwo.

Powiedział im prawdę - po kilku minutach pokrętnego tłumaczenia i dobrze poprowadzonych negocjacji. Najczysta prawda; kochał go - jak mógł nie, jeśli był jedyną osobą, której nie bał się powiedzieć prawdy?

Nicollo westchnął i uśmiechnął się krzywo. Wszyscy wiedzieli, dosłownie wszyscy, a jednak oni dowiedzili się ostatni. Mógł im powiedzieć wszystko, a nie powiedział im nic.

Erwin odżył, gdy nikt nie próbował już więcej namówić go na rozwód. Śmiał się, gdy jego spotkania z Gregorym nie musiały oznaczać wyciągania informacji, chociaż zarzekał się, że i tak to będzie robił.

A później patrzył na nich z pustką w oczach, gdy klęczeli na żwirze, ze związanymi rękami za plecami.

Mimo chłodnej nocy, Erwin był w krótkim rękawku. Było to o tyle dziwne, bo Erwin zazwyczaj nosił długi rękaw. A teraz, z obnażonymi przedramionami, Nicollo nie mógł patrzeć nigdzie indziej, niż na dalej niezagojone obtarcia.

Sznur zostawił czerwone szramy, które Nicollo ignorował na codzień, w szczególności gdy były zakryte bandażami i ubraniami. W szczególności, gdy Erwin zachowywał się tak, jak kiedyś, zanim wpadł na swój genialny plan.

Nicollo wpadł w sidła, jakimi była rutyna. Nie zauważył nic podejrzanego, żadnych znaków ostrzegawczych. To była cisza przed burzą.

A teraz te rany, chociaż nie na jego ciele, paliły go bardziej niż kłamstwa, którymi karmił go jego własny brat. Erwin miał powód, żeby kłamać; miał wątpliwości, których wolał nie testować; był im wierny aż do końca, i mimo krzywdy, jaką mu wyrządzili, nie zamierzał ich opuszczać.

Ząb za ząb. To był okrutny krąg.

Nicollo wiedział, że na to zasługiwali, a i tak nie wierzył w to, że Erwin faktycznie się do tego posunął. Kompletnie ich odrzucił; sprawił, że ukrzyżowanie było zwykłym, piątkowym popołudniem.

Już nie było odwrotu, ich rodzina już nigdy nie będzie taka sama, a Nicollo nie mógł powstrzymać myśli, że to była jego wina.

To on zaczął, nie zauważył, zignorował.

Zawiódł.

złudna sielanka | morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz