Nigdy nie widziałam tak silnej osoby, płaczącej z równą gracją i rozpaczą. Moje serce zostało starte w pył przez potęgę jego cierpienia. Ciszy, która dławiła jego słowa, bo uważał, że nie powinien nic mówić. Tuliłam go, bo nie pozostało na tym świecie nic innego, co mogłabym zrobić.
A potem kochałam go dwa razy mocniej, ponieważ zasługiwał na całą miłość, jaką wszyscy powinni mu ofiarować. Nigdy nie chciałam mu jej odmawiać, popełniłabym największy grzech.
Luca przez całą swoją opowieść brzmiał równie bezbronnie, co Cole. Jakby czuł się mniejszy, niż powinien. Ledwo byłam w stanie oddychać, tak mocno zaciśnięte miałam gardło.
Patrzyłam na nich obu nowymi oczyma, na nowy sposób. W życiu jednak nie powinni się tego obawiać – jak dla mnie urośli do rangi herosów. Nigdy nie zmyję krwi z ich rąk, ani nie odpuszczę wszystkich przewin. Mogę jednak podziwiać, jak wspaniali byli. Gdzieś w środku nich pozostali ci mali chłopcy, którzy musieli stawiać czoła światu.
Teraz przede mną stał już cholernie dumny mężczyzna, dorosły i silny na tak wiele sposobów.
Silniejszy, niż zdawał sobie sprawę.
Najchętniej nie przestawałabym całować Luca. Chciałam, gorąco pragnęłam zabrać od niego cały ten cholerny smutek. Nie zasługiwał na umartwianie się przez całe swoje życie, ani tym bardziej na żadne więcej cierpienie.
Zobaczyć ich szczęśliwych, ich wszystkich, to jak ujrzeć piękne słońce po burzy, wyciągające cały blask z najmniejszego zniszczenia, którego dokonała.
Jęk narastał mi w gardle za każdym razem, gdy myślałam o tych chwilach na huśtawce. Tak jak i z Colem w samochodzie, tamto miejsce zostało naszym punktem zwrotnym – niemal jak konfesjonał, w którym mogli oczyścić się ze wszystkiego. Mimowolnie chciałam zacisnąć nogi na wspomnienie zdjęć, które Luca mi zrobił.
I tego jednego wspólnego, gdy poszliśmy pod prysznic.
To była najbardziej impulsywna, lekkomyślna i cholernie erotyczna rzecz, jaką w życiu zrobiłam.
Oczywiście oprócz zakochiwania się w nich wszystkich.
W poniedziałkowy poranek siedziałam w gabinecie Camden's Arrow wraz z Foxem i, cóż, słowa Luca były moim przekleństwem. Wracały do mnie raz za razem, gdy Fox sięgał po telefon. Zastanawiałam się, czy powinnam poszukać jakiegoś kościoła w okolicy, żeby zanurzyć całą głowę w wodzie święconej.
Taka odświeżająca kąpiel.
Udało mi się zweryfikować scenę nad jeziorem, gdy Fox wstał od swojego biurka. Patrzył na jakieś papiery w dłoni, miał bardzo skupioną minę, małe zmarszczki w kącikach oczu podkreśliły jego wiek w najlepszy sposób. Czasem nie mogłam się napatrzeć na jego twarz. Choć miałam świadomość, że wiele wycierpiał, jednocześnie wyglądał tak niewinnie w swojej dojrzałości.
– Przepraszam – szepnął, chyba nie chciał mnie rozpraszać.
Cóż, za późno.
Położył papiery i wsparł się jedną ręką o blat. Prawą dłonią otworzył szufladę obok mojej nogi, zaczął tam za czymś grzebać. Jego smukłe ciało gięło się w moją stronę, głowę miał pochyloną, lekko zmierzwiony włosy opadały mu na oczy. Zagapiłam się na mocne przedramiona, na tatuaże oraz mięśnie nieznacznie poruszające się pod skórą.
Uniósł na mnie oczy, przez co oddech ugrzązł w moim gardle. Byłam aż tak beznadziejna.
– Wszystko okej, Jessamine? – zapytał niskim tonem. Może mi się wydawało i mówił normalnie, tylko mnie się już na mózg rzuciło.
CZYTASZ
Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅
RomanceWersja przed korektą, przepraszam za wszystkie błędy🙏 🔞reverse harem, wymuszona bliskość, czterech ochroniarzy, hate-love, fast i slow burn, "co tylko zechcesz", "tknij ją a...", "naprawdę napisałaś dla mnie scenariusz porno?"🔞 Jessamine Heyes je...