Elian
Przez ostatnie minuty wpatrywałem się pustym wzrokiem w ekspres do kawy, czekając aż napełni mój kubek. Kurwa, jaki ja byłem zmęczony. Miałem zdecydowanie za dużo na głowie, a huragan oraz burze, które przetaczały się na zewnątrz przez ostatnie trzy dni, wcale nie pomagały. Marzyłem o tym, aby móc się położyć i przespać spokojnie cały weekend.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie ruszyłem się z miejsca. Doskonale wiedziałem, kto za nimi stoi. Kiedy usłyszałem brzęk kluczy, a następnie zgrzyt zamka, upewniłem się, że miałem rację i wcale nie muszę się ruszać z miejsca.
– Hej! – Po wnętrzu domu rozniósł się wesoły głos. – Wpadłam sprawdzić, czy przetrwaliście huragan.
Niska blondynka wpadła do kuchni, ale nie patrząc na mnie od razu przeszła do salonu, po czym podeszła do drzwi prowadzących na ogród i uważnie się rozejrzała.
– Nic wam nie zdmuchnęło? – zapytała i dopiero odwróciła się w moim kierunku.
– Wszystkie meble schowałem do składziku – oznajmiłem głuchym głosem. – Nie zauważyłem żadnych strat.
Kobieta podeszła do mnie, po czym stanęła na palcach i cmoknęła mnie w policzek.
– Hailey dała ci w kość w nocy? – zapytała domyślnie, po czym zmierzwiła mi włosy, jak małemu chłopcu, choć w rzeczywistości musiała wyciągnąć rękę bardzo wysoko, aby w ogóle dosięgnąć do mojej głowy. Nic dziwnego, miała może metr sześćdziesiąt, podczas gdy ja byłem od niej wyższy o jakieś trzydzieści centymetrów. – Wyglądasz, jakbyś marzył o drzemce.
– Bo marzę – zgodziłem się z nią. – Chcesz kawy?
– Nie, wypiłam już dwie – oznajmiła śpiewnym tonem, rozglądając się po wnętrzu, po czym podeszła do drzwi spiżarni i otwarła je, zupełnie tak, jakby była u siebie w domu. – Będę jechać do miasta. Kupić wam coś?
Spojrzałem na zegarek, zastanawiając się, jak można wypić dwie kawy skoro nie było jeszcze nawet ósmej, ale w końcu odpuściłem. Willow zawsze była postrzelona, nie zdziwiłbym się, gdyby wstała o piątej.
– Wszystko mamy – oznajmiłem. – Mówiłem ci już, nie musisz się nami aż tak przejmować.
Zatrzasnęła drzwi, po czym spojrzała na mnie marszcząc groźne brwi.
– Elian wychowujesz moją chrześnicę – warknęła z oburzeniem. – Nie zostawiłam i nigdy nie zostawię was samych sobie.
Kiedy zostałem sam z dzieckiem, Willow była jedyną osobą, która przejawiała jakąkolwiek chęć pomocy. Robiła nam zakupy, sprzątała dom, gotowała i zajmowała się moją córką. W dodatku miałem wrażenie, że tylko ona jakoś się trzyma po tym wszystkim, co się wydarzyło. Reszta rodziny za nim nie umiała się pozbierać.
– Byłaś w swojej kawiarni? – zapytałem, przekierowując temat rozmowy na nią samą. Nie lubiłem być niańczony. – Huragan wyrządził ci jakieś szkody?
Machnęła ręką lekceważąco.
– Nic z czym bym sobie nie poradziła – oznajmiła. – Wszystko zabezpieczyłam wcześniej, więc teraz mam tylko trochę śmieci do uprzątnięcia.
Willow prowadziła małą restaurację. Właściwie to serwowała jedynie śniadania, a po południu można było tam wypić kawę oraz zjeść jakiś deser. Rano pomagał jej kucharz, a po południu głównie sama zajmowała się lokalem. Czasem, gdy potrzebowała pomocy, co działo się głównie w wakacje, święta oraz jakieś dłuższe weekendy, gdy ludzie z różnych stanów wpadali do nas, aby odpocząć, zatrudniała nastoletnie dzieci znajomych lub swojej siostry. Hailey niezliczoną ilość godzin spędziła w tej małej kawiarni opychając się babeczkami. Przez to, że Willow była sama sobie szefem, mogła ją zabierać ze sobą do pracy, jeśli akurat mała nie była w przedszkolu. Ja niestety nie miałem tego komfortu, choć zazwyczaj również byłem sam sobie szefem, okazjonalnie wchodząc w jakieś obiecujące spółki. Zajmowałem się deweloperką i zwykle jeździłem od jednej budowy do drugiej, w między czasie próbując ogarnąć papierkowy burdel. Nie mogłem zabierać ze sobą pięciolatki w takie miejsca.
CZYTASZ
Odnaleźć przeszłość [WYDANA]
RomanceHazel od roku mieszka na niebezpiecznych ulicach oraz w schroniskach dla bezdomnych. Źródłem dochodu dziewczyny są jedynie dorywcze prace, które mają jej pomóc w zakupie biletu do Tampy na Florydzie, gdzie takim jak ona łatwiej przetrwać zimę. P...