Prolog - Jego Stalowe spojrzenie

201 7 1
                                    

Tłum mężczyzn z pieśnią na ustach, maszerował dumnie ulicą Hetmańską. To kibice Resovii Rzeszów właśnie wkroczyli na teren wroga. Gdy w oddali ujrzeli niebieskie barwy przeciwników, dali znak swoim, by śpiewać głośniej.

TO MY KIBICE SOVII!

MY BIAŁO-CZERWONI!

ZA SOVIĘ! CWKS!

PÓJDZIEMY AŻ PO ŻYCIA KRES!

Niebiescy byli już niebezpiecznie blisko, a do uszu resoviaków dotarła znienawidzona przyśpiewka. W większości budziła agresję, a ci mniej doświadczeni odczuwali też strach, przed nieubłaganym starciem.

O MÓJ ZKS-IE NIE ZDRADZĘ CIĘ!

INNI CIĘ ZDRADZILI, NA CIEBIE BLUŹNILI

A JAK KTOŚ MI POWIE "RZESZOWSKI PSIE"

WYPIJE JABOLA, W MORDE STRZELE GNOJA, ZABAWIE SIĘ

Wtedy jeden z czerwonych krzyknął -Napierdalamy STAL! 

I na te słowa tłum ruszył naprzód. Ernestowi przemknęło przed oczami stado czerwono-białych facetów, którzy po chwili wymieszali się z niebieskimi. A potem już tylko upadali jeden po drugim. Raz niebieski, raz czerwony. Odkąd pamiętał, ojciec uczył go nienawidzić stalowców. Przez wartości, które były mu wpajane od najmłodszych lat, nigdy nie zastanawiał się, dlaczego tamci są gorsi. Czuł, jakby urodził się resoviakiem, a nienawiść do Stali wyssał z mlekiem matki.

Przerażony młody chłopak zastygł w bezruchu. Wiedział jednak, że powinien dołączyć do przepychanki, aby nie wypaść źle w oczach starszych kolegów. Wtopił się więc w tłum swojego stada i zaczął wymierzać ciosy przeciwnikom. Były to jego pierwsze derby, na których miał wziąć udział w bójce. Z początku miał sporo wątpliwości, jednak po kilku udanych uderzeniach, poczuł przyjemną adrenalinę o której mu opowiadano. Kiedy tylko nadmierna pewność siebie uśpiła na chwilę jego czujność, szybko został sprowadzony na ziemię, przez mocnego sierpowego wymierzonego prosto w jego szczękę. Upadł na ziemię, a następnie został podeptany przez tłum. Podniósł się ostatkami sił, a potem sprawdził, czy ma komplet zębów. Podniósł wzrok i w pierwszej chwili został oślepiony przez słońce, a gdy odzyskał widoczność, ujrzał jego. Łajdaka, który śmiał go uderzyć. Na jego szyi powiewał niebiesko-biały szalik, włosy miał czarne jak smoła, a jego oczy zdradzały, że zapił się na ostatniej imprezie. Gdy tylko się upewnił, że Ernest przeżył spotkanie z jego pięścią, odwrócił się na pięcie i zniknął w tłumie.  

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz