Rozdział II - Po drugiej stronie Wisłoka

130 7 0
                                    

Kiedy lekcje dla klasy 4c dobiegły końca, uczniowie wybiegli z klasy i zaczęli kotłować się na korytarzu. Szkoła była duża, jednak uczniów było tyle, że na przerwach ciężko było przecisnąć się do innej sali lub do wyjścia. Ernest wyszedł z klasy za tłumem i przepchał się łokciami do portierni, aby odebrać kurtkę. Ubrał ją w biegu i wyszedł na zewnątrz. Chłopak szedł pewnym krokiem w kierunku bramy wyjazdowej ze szkoły. Tam również, przejść nie było łatwo, bo zaraz za nią stały tłumy uczniów palących papierosy. Wśród palącej grupy, Ernest dostrzegł Jego. Czarne włosy zaczesane na boki, beznamiętny wyraz twarzy i co najwyżej 165cm wzrostu. To on kilka dni temu uderzył go na derbach. Nigdy już nie zapomni jego twarzy i sylwetki. Przez to, że zbyt długo wpatrywał się w jego facjatę, nawiązał z nim kontakt wzrokowy. Gdy się zorientował, że ten go zauważył, spuścił głowę i przyspieszył kroku, wymijając grupę starszych kolegów. Gdy myślał, że już oddalił się na bezpieczną odległość, usłyszał za sobą kroki, a zaraz potem zatrzymał go głos. 

-Ej! -Louis zaczepił Ernesta, a następnie podbiegł w jego kierunku.  

-Co chcesz?- warknął Ernest, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Nie miał ochoty wdawać się w dyskusje ze stalowcami. 

-E! Zajeb mu!- krzyknął jeden ze starszych stojących pod szkołą.

 -Pasternak, nie zesraj sie!- krzyczeli uczniowie starszych klas, widząc jak ich kolega idzie za młodszym resoviakiem.

-Chciałem pogadać. -odezwał się Louis, a  ton jego głosu był zadziwiająco łagodny. -Chodźmy może na chwilę do parku.- zaproponował, nie czekając na odpowiedź młodszego kolegi ze szkoły. 

-Oj ja już wiem, jak Ty chcesz pogadać. -Ernest odwrócił się energicznie w stronę Louisa, a jego postawa mówiła jasno, że nie jest do niego przyjaźnie nastawiony -Nie wystarczy Ci, że przyłożyłeś mi kilka dni temu? -wzburzał się chłopak, jednak nie zrobiło to szczególnego wrażenia na starszym koledze. 

-Jak nie chcesz, to nie. Chciałem Cię tylko ostrzec.- mruknął niewzruszony Louis, po czym odwrócił się i zaczął iść w kierunku swoich kolegów.

-Nie, czekaj! Pogadajmy.- Ernest jednak się zreflektował. Nie miał ochoty rozmawiać z tym stalowcem, jednak z drugiej strony był ciekawy, co ma mu do powiedzenia. 

Brunet  prychnął pod nosem na to niezdecydowanie, jednak po chwili oboje udali się do parku znajdującego się zaraz obok budynku szkoły.  

Jesienny wiatr rozwiewał czarne włosy kibica Stali, co przykuło uwagę jego towarzysza.

-To naturalne czy farbowane?- zapytał nagle Ernest. Chciał zagaić jakoś rozmowę, jednak szybko stwierdził, że to może nie był najlepszy pomysł. 

-Niby co?- zapytał zdezorientowany Louis, odgarniając z oczu grzywkę.

-Twoje włosy. Wyglądają na sztuczne przez ten kolor.-Ernest brnął dalej w temat który zaczął, jednak obawiał się, że podburzy stalowca swoimi komentarzami na temat jego fryzury. 

-To po matce.- zaśmiał się Louis. Uśmiech na jego twarzy wydawał się być czymś nienaturalnym, tak jakby po prostu śmiech do niego nie pasował. Zawsze kiedy Ernest mijał go w szkole, wydawał się być wiecznie ze wszystkiego niezadowolony. 

-To o czym chciałeś gadać?- Ernest chciał zmienić już temat na ten właściwy i w końcu dowiedzieć się, co Jankowski ma mu do powiedzenia. 

Brunet na to odchrząknął i zaczął mówić, wpatrując się pusto w przestrzeń, zamiast na swojego rozmówcę.  -Wczoraj Twój kolega był wieczorem na Drabiniance. Chyba wiesz, jak to się skończyło. Chciałem Was ostrzec, że jako kibice Resovii nie jesteście mile widziani na naszych terenach. -teraz Louis spojrzał krótko na Ernesta, jednak jego spojrzenie nadal nie wyrażało żadnych emocji. 

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz