Pierwsza połowa września w zasadzie zatarła mi się w jedną chwilę. Tutaj mówili, że ktoś z dowódców zginął, tam, że odcięli Powiśle od Wisły, a między Czerniakowem i wspomnianą dzielnicą jest tylko wąski korytarz, żeby zaraz zmienić zdanie i powiedzieć: "Powiśle odcięte od rzeki". Na efekty odcięcia nie trzeba było z resztą czekać długo. Ktoś (pewnie Warszawa) zapisał mi na kartce przy łóżku "Powiśle upadło siódmego września". Widziałam to każdego poranka, kiedy wstawałam. I choć bolało - uświadamiało mnie o przepływie czasu.
Czułam się jak dziecko i kula u nogi. Warszawa i Łowicz musieli mnie osobiście odeskortować do łóżka, żebym zasnęła i nie wybiegła z pokoju do pracy. Jak durne dziecko. Protestowałam, ale tylko do czasu. Do czasu, kiedy zdałam sobie sprawę, że tylko tak mogę zasnąć - kiedy ktoś czeka ze mną i mnie usypia. Inaczej koszmary o Emmerichu dobierającym... Krzywdzącym moje damskie miasta nie dawały mi spać.
Wydaje mi się, że Rosjanie wreszcie zrozumieli, że my tu po prostu zdechniemy, jeśli nie wejdą do Warszawy. Dziesiątego września zdecydowali się na ofensywę. Następnego dnia Niemcy, mówiąc najprościej, niszczyli naszą defensywę na Czerniakowie, nie zostawiając nawet suchej nitki na powstańcach. Ale dwunastego Sowieci zmrozili Hitlerowi krew w żyłach - zajęli całą wschodnią Warszawę.
Nastało małe święto. Małe, bo zaraz trzeba było nawiązać kontakt właśnie z naszymi nieszczęsnymi sojusznikami. Uwiesiłyśmy się nad biednym radiotelegrafistą, który podejmował próby kontaktu z Armią Czerwoną. Pierwsze dziesięć minut była cisza. Po kolejnych piętnastu usłyszeliśmy słabe nadawanie po rosyjsku. Ale dopiero po łącznych czterdziestu minutach nawiązywania łączności, ktoś raczył odpowiedzieć na nasze "Tu Obwód Jeden, tu Obwód Jeden. Czy nas słyszycie?".
- Kto mówi?! - odezwał się Rosjanin.
- Warszawa nadaje. Łączcie z dowództwem.
Chwila ciszy. Zaraz inny mężczyzna odpowiedział na nasz kontakt.
- Słucham? - Polak!
Chwyciłam mikrofon.
- Tu Druga Rzeczpospolita Polska. Nawołuję do wsparcia stolicy. Powtarzam: nawołuję do wsparcia stolicy.
- Na Boga Najwyższego! - zakrzyknął. Kontakt właśnie zaczął się zrywać. - Pomoc nade... - cisza.
Tylko trzaskanie w słuchawkach.
Mimo wszystko jakaś ulga opanowała moje ciało. Odetchnęłam ciężko, opierając się o chybotliwy stół.
- I co? - ponagliła Łowicz. Warszawa został w sztabie.
- Pomoc nadejdzie. Nie wiemy kiedy, ale pewnie prędko. Nie zostawią stolicy.
Kobieta zaśmiała się szczęśliwa, przytulając mnie ze szczęściem.
W sztabie poinformowaliśmy Montera i Grześka o wspaniałej wiadomości. Również odetchnęli z ulgą.
- Teraz tylko czekać. Jeszcze wygramy. Zobaczycie. - zapewnił generał.
- Oczywiście! - zaintonowałam.
***
Niemcy wiedzieli. Ba! Pewnie nawet sami nam na to pozwolili. To za ich sprawą nawiązaliśmy połączenie ze wschodnią Warszawą. To za ich sprawą połączenie się zerwało. Oni wiedzieli, że Polacy przybędą nam na pomoc. W środę, dzień po nawiązaniu kontaktu, wysadzili wszystkie mosty łączące Warszawę prawo- i lewobrzeżną. Ale wiedzieliśmy, że naszym się uda. Zawsze się udawało.
Tego samego dnia, chwilę przed dwudziestą przyszedł meldunek - Bydgoszcz wpadł. Był na barykadzie, dostał się do niewoli i... I nikt nie wie, gdzie się podział. Jak tu walczyć, kiedy moje miasta są po prostu odbierane mi i nie mam pojęcia co się z nimi działo. Choćby sprawa samego Gdańska - zaginął już pierwszego września i nikt nie potrafi mi powiedzieć, gdzie jest.
CZYTASZ
Grad
Fanfic"Śmierć nie potrafi liczyć, jest analfabetką, jest ślepa i głucha. Ona po prostu przychodzi." Czarny całun Śmierci nakrył całą ziemię, a w ciemności błyszczy jedynie krew i żar. Wielu nie zobaczy słońca już nigdy więcej. Czy to na początku, czy już...