Prolog

720 83 15
                                    

Kochani!

Po małych wakacjach od pisania wracam do Was z OSTATNIĄ już częścią Krwawych Obowiązków.

To była piękna, pięciotomowa przygoda. Czas wyruszyć w ostatnią już podróż :)

Dziękuję i zapraszam <3


Alisa

Kobieta fatalna.

Nigdy nie rozumiałam znaczenia tych dwóch, śmiesznych słów razem. Z pewnością byłam kobietą z krwi i kości. I korzystałam ze wszystkich swoich przywilejów, łącznie z wykręcaniem się bólem głowy od swoich obowiązków.

Ale fatalna?

Pokręciłam głową zaciskając wargi na kieliszki. Cierpki smak wina pieścił moje podniebienie a krwisty kolor przypominał mi o mojej prawdziwej naturze.

Z pewnością nie byłam fatalna. Wręcz przeciwnie. Byłam fenomenalna w wielu aspektach i dziedzinach. Już jako nastolatka zdobyłam szereg nagród w koncertach grając na wiolonczeli, a jazda konna i malarstwo nie zostawały w tyle. Moja matka, Morozowówna, miała obsesję na punkcję perfekcji i chwalenia się swoimi perfekcyjnymi dziećmi. Z Lvem było prościej, ponieważ z samego faktu, że ma kutasa, odnosił sukcesy. Głównie na ringu, ale też ciesząc się swoją dyplomacją.

Ze mnie dyplomatka była żadna, ale wciąż nie fatalna.

Z irytacją chwyciłam za laptopa i wpisałam w google frazę, która spędzała mi sen z powiek.

Femme fatale.

Noż kurwa mać. Doprawdy, Callaro?

Związek frazeologiczny oznaczający kobietę przynoszącą mężczyźnie porażkę i zgubę.

Porażkę i zgubę? Przetarłam oczy z niedowierzania i w pierwszej chwili pragnęłam się roześmiać. Jeśli ktoś komuś przyniósł porażkę to Gustavo mnie, a nie odwrotnie. To ja straciłam wszystko. Rodzinę, spokój, przyjaciółkę i mój mur obronny, dopuszczając go do siebie. To ja ponosiłam koszty tego niedorzecznego małżeństwa i to on spijał śmietankę intratnej transakcji z bratwą.

Wódka za pannę młodą. Skoro byłam sprzedajną krówką, to też chciałam z czegoś skorzystać. A nie pozwolić, by Callaro ogrzewał się w blasku mojego nazwiska.

Ze złością zamknęłam laptopa i jęknęłam, czując że pierwszy raz w życiu mój plan okazał się fiaskiem. I nie, nie byłam fatalna. Byłam naiwna, chociaż okrucieństwo płynęło mi w żyłach po matce. I szaleństwo, po ojcu, ale o tym Gustavo nie miał pieprzonego pojęcia.

Zostawił mnie jak psa na drugim końcu świata z dala od domu. I jeśli myślał, że będę za nim płakać zapijając smutki to był w ogromnym błędzie. Co prawda z każdym kieliszkiem czułam coraz większe upojenie, ale to nie on był powodem mojego kiepskiego stanu psychicznego. Tylko ja sama.

Przeceniłam swoje możliwości licząc na to, że nudny makaroniarz okaże się bezmózgim pięknisiem. I mimo przesadnej ilości żelu na tych blond włoskach, to ten drań był cwany jak lis.

Równy sobie przeciwnik. I obsesja, która doprowadziła mnie do porażki. Mniej więcej, bo asa wciąż miałam w rękawie. Przygotowany na ostatnią godzinę joker palił moje czarne serce, jednak nie byłam gotowa go użyć. Nie teraz, nie, kiedy Callaro jeszcze nie postawił na mnie ostatecznego krzyżyka.

Więc albo ja albo ona.

Łzy zakręciły się pod moimi powiekami. Niechciane, jebane dowody, że w głębi duszy miałam uczucia i wcale nie byłam taka niezniszczalna. A czy fatalna kobieta przejmowałaby się kilkumiesięcznym kochankiem?

Z pewnością nie. A ja tak, ku swojej irytacji zachodziłam w głowę, co teraz o mnie myśli. Czy szuka pocieszenia w ramionach innej? Czy dzwoni do swojej wkurwiającej siostrzyczki by się wyżalić?

Napędzana coraz większą nienawiścią wybrałam numer Gustava i cierpliwie czekałam aż odbierze. Jeden, drugi, trzeci sygnał i nic. Wyklinając go w myślach liczyłam do dziesięciu by uspokoić nerwy.

- Czego chcesz?

Jego chłodny ton od razu sprawił mi dziką przyjemność i podwyższył poziom adrenaliny.

A czego chciałam?

Wkurwić cię, doprowadzić do szału, do ostateczności, sprawić, że poczujesz się jak nikt. Jak ja.

Zamiast jednak tych słów, uśmiechnęłam się słodko.

- Czy w kodeksie famiglii idealnej żonki nie znajduje się pozycja mówiąca o zamartwianiu się o swojego mężusia?

Igrałam z ogniem balansując po cienkiej granicy. I chociaż Gus wiedział, jak przerodzić ten ogień w przyjemność, teraz wydawał się nieprzystępny. Zimny jak lodowe powietrze w Nowym Jorku.

- Aliso - syknął ostrzegawczo. - Skończyłem z twoimi gierkami.

- Tak?

- Tak - odpowiedział pewnie. - I możesz mi wierzyć lub nie, ale to był ostatni raz gdy mnie upokorzyłaś. Gdy upokorzyłaś moją rodzinę. - Przerwał na chwilę by zaczerpnąć długi haust powietrza. - Nie mam do tego siły, Aliso.

- Do tego? - spytałam łamiącym się głosem. - A czy nie na tym to właśnie polega? Właśnie TO wychodzi nam najlepiej, Gus. Ja drażnię, ty warczysz. Ja uciekam, ty gonisz. Tacy już jesteśmy. Tacy najlepiej się bawimy i tolerujemy nawzajem.

Cisza była jedyna odpowiedzią na mój monolog. Nie kłamałam. Nie byłam żadną pieprzoną femme fatale, tylko Alisą Morozow. Nikogo nie udawałam, nigdy. I chociaż przychodziły mi różne szaleństwa do głowy, to przecież Gustavo i tak zawsze mi wybaczał lub odwdzięczał się tym samym.

Przewróciłam oczami i westchnęłam głośno.

- Gus - szepnęłam słodkim głosem. - Dajmy temu spokój i wróć do domu. Porozmawiamy?

- Nie będę cię pieprzyć, Ali.

Gorąco oblało moje policzki a skurcz w podbrzuszu przypomniał mi o jednym plusie tego małżeństwa.

Złoty kutas Callaro godny odlewu ze złota, ale nie zamierzałam tego głośno przyznawać. Nigdy. Po prostu taka już była, a taki był on. I wcześniej mu to nie przeszkadzało, a teraz zgrywał świętoszka, który ma dość swojej młodej żonki.

Skoro tak chciał się bawić, postanowiłam wyciągnąć asa z rękawa.

- Ach tak? - parsknęłam na pozór niewinnie. - Przekażę twojemu dziecku za pieprzone dziesięć lat, że gdy mama panikowała ze strachu to jego ojciec szalał za dziwkami. A jego rodzina go w tym wspierała.

- Aliso! Czy...

Zanim jednak zdążył dokończyć zdanie, rozłączyłam się z uśmiechem triumfu na twarzy.

Kobieta fatalna? Bzdura.

Kobieta zaradna.

Kobieta przebiegła.

Kobieta szczera do bólu, a skoro małżeństwo zakładało potomstwo, to pewnego dnia i tak skończę zapłodniona. I za dziesięć lat, od tego dnia, bez względu na to ile lat będzie miało to dziecko, wypowiem mu obiecane słowa.

Nie skłamałam. Technicznie rzecz biorąc nie powiedziałam przecież, że jestem w ciąży.

I z tą myślą dolałam sobie wina uśmiechając się do swoich myśli.

Kobieta fatalna? Absolutnie. Byłam pieprzoną świętą w świecie wariatów.

Gustavo. Krwawy Obowiązek VIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz