LILY
Wypiłam trochę za dużo drinków, ale moje kontaktowanie było na całkiem dobrym poziomie, więc uznałam to za sukces. Obróciłam się tyłem do drzwi i zamknęłam na moment oczy. Moje powieki wydały się być nagle cholernie ciężkie. Po chwili usłyszałam, że ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Nick, nie myślałam, że tak szybko wrócisz. - zaśmiałam się, obracając się na plecy, jednak przede mną wyłoniła się zupełnie obca mi sylwetka.
- Kochanie, nie jestem Nickiem, ale dla ciebie mogę być kim chcesz. - przybliżał się do mnie, a do moich nozdrzy dotarł zapach papierosów i alkoholu.
- Zostaw mnie i wyjdź stąd. - próbowałam myśleć trzeźwo, ale on niemal przygniótł mnie swoim ciałem.
- Oj ty głupiutka, Lilith. - pogładził mnie po poliku, a w kącikach oczu poczułam łzy.
Nie byłam w stanie się ruszyć. Strach tak bardzo sparaliżował moje ciało, że mogłam tylko modlić się w myślach o ratunek. Czułam jego obrzydliwe dłonie, wędrujące po mojej sukience, oddech „otulał" moją szyję, a cały alkohol jaki krążył w żyłach, magicznie wyparował.
Poczułam mokre pocałunki na żuchwie, lekko kręcąc głową, bo tylko na tyle pozwalał mi paraliż. Usłyszałam szarpnięcia klamką.
- Lily? Lily! - Nick krzyczał niecierpliwie. - Boże, Lily... - próbował wyważyć drzwi.
- No, to teraz się zabawimy. - powiedział mężczyzna, odsuwając sukienkę do góry i odpinając swoje spodnie. Jeśli miałabym umrzeć, to błagałam o ten moment właśnie teraz.
Nagle Nick wpadł do środka z dwójką ochroniarzy, którzy niemal od razu podbiegli do mężczyzny na łóżku, a ja dopiero wtedy mogłam wziąć głębszy oddech i dać ujście łzom. Wybuchnęłam szlochem i poczułam otulające moje ciało ramiona. Nie byłam w stanie myśleć racjonalnie.
- Przepraszam, przepraszam. - szeptał Nick. - Nie powinienem cię zostawiać, przepraszam. - wzmocnił uścisk, a ja po prostu kontynuowałam swoją marną egzystencję przepełnioną płaczem.
Nie wiem jak długo tak leżeliśmy, ale w końcu się trochę uspokoiłam. Oczywiście w mojej głowie blizna zostanie pewnie do końca życia, ale przynajmniej wypłakałam się ze wszystkich łez, jakie miałam dotychczas.
Podniosłam się na tyle, by swobodnie usiąść, a Nick zrobił to samo. Spojrzałam mu w oczy, gdzie ujrzałam ból i ogromny żal.
- Chciałem tylko ci przynieść wodę... - szepnął, cały czas na mnie patrząc.- To nie twoja wina, Nick. - powiedziałam szczerze.
- Mogłem cię nie zostawiać. Mogłem siedzieć w tym pierdolonym pokoju. - przygryzł wargę, jakby miał to być sygnał, że jest bliski płaczu.
- Znasz go? - zapytałam niepewnie, bo nie miałam pojęcia czy wolałabym, by go znał czy nie.
- Niestety. On zniszczył moją rodzinę i jak widać, nie znudziło mu się. Wpadłem dziś na niego, mimo że nie dostał zaproszenia i zaczął o tobie mówić, a ja wyraźnie mu zabroniłem się do ciebie zbliżać. Ale to jest pieprzony Jason Blight, ma wyjebane na wszystko, co ktoś mu powie. - westchnął ciężko, a ja nagle poczułam chęć przytulenia go.
Długo nie myśląc, wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową, zaciągając się jego zapachem. Dziś chciałam, żeby to on był moją bezpieczną przystanią i sferą, a przede wszystkim chciałam się już stąd zbierać. Było późno, więc nie miałam tu niczego więcej do roboty. A tym bardziej po tym całym incydencie miałam ochotę zniknąć.
Powiedziałam to Nickowi i po chwili byliśmy gotowi do wyjścia. Czułam, że niełatwo będzie złapać tego Jasona, ale i tak już od razu postanowiłam, że zgłoszę to na policję. Nie chciałam, żeby na moim miejscu znalazła się jakaś inna dziewczyna, która mogłaby skończyć gorzej niż ja.
Siedzieliśmy w samochodzie i o dziwo nie odzywaliśmy się ani słowem, a ta cisza wcale nie była niekomfortowa. Zaczynałam coraz bardziej czuć się w jego towarzystwie swobodnie i nie bardzo wiedziałam, czy to w ogóle było czymś dobrym, bo przecież prawie całe życie byłam sama i uznajmy, że było mi tak dobrze.
Dojechaliśmy do jego mieszkania, gdyż Nick nie pozwolił mi zostać samej w domu. To było miłe i urocze, że się tak martwił, ale powiedzmy sobie szczerze, nie przywykłam do tego typu zachowania. Gdybym była teraz sama, to poszłabym pod prysznic, wypłakałabym kolejne strumienie łez, które znalazłabym gdzieś tam w środku, a potem położyłabym się w ciemnym pokoju i próbowała zasnąć. Taki już mój los.
Jednak los postanowił ze mnie zakpić i zamknąć mnie w mieszkaniu pewnego przystojnego mężczyzny, który miał być księciem na białym rumaku. Nieźle.
Nick podał mi swoją koszulkę i spodenki, które miały mi służyć jako piżama. Czułam się cholernie dziwnie i cały czas czułam się brudna, więc poszłam od razu pod zimną wodę. Miałam nadzieję, że chociaż ona pomoże mi zmyć ślady tego oblecha. Rozejrzałam się też po pomieszczeniu i byłam w szoku jaki tu porządek. Wydawało mi się, że Nick to raczej roztrzepany facet, który swoje rzeczy ma porozrzucane w każdym możliwym kącie, a tu taka niespodzianka.
Niestety moje nadzieje się nie ziściły i zimny strumień nie ocalił mojego ciała i umysłu od nieszczęsnych wspomnień tego wieczora. Byłam pewna, że w najbliższym czasie przyda mi się wizyta u terapeuty i jutro z rana od razu się do tego zabiorę. Nie chciałam czekać na to, aż to wspomnienie zakorzeni się w mojej pamięci na zawsze i wolałam jak najszybciej zacząć pracować nad tym z psychologiem. Mimo, że nie miałam bliskich przyjaciół, to miałam jedną zaufaną terapeutkę, która była gotowa mnie przyjąć w każdej chwili, gdy tylko tego potrzebowałam.
Wracając, zastałam Nicka stojącego przy blacie i pijącym szklankę wody. Założył białą koszulkę i czarne dresy i cholera, nawet w takim wydaniu był niczego sobie. Ale co było najgorsze? Ja nie czułam wobec niego niczego więcej niż wdzięczności i jakiegoś małego stopnia sympatii. Miałam jednego chłopaka i to dawno temu, więc od dobrych sześciu lat nie czułam pożądania czy romantycznych uczuć. Nie pamiętałam nawet jak to jest być znów zakochaną.
Skierowałam się do sypialni, gdzie usiadłam na łóżku. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać galerię. Mój dzisiejszy partner zrobił mi kilka zdjęć, na których wyglądałam jak milion dolarów. Miło mieć taką pamiątkę, bo w końcu nie zawsze wygląda się tak dobrze. Oczywiście znalazło się kilka selfiaków, przez które mimowolnie uśmiech wpłynął na moje usta.
- Skąd ten uśmiech? - zapytał zalotnie brunet, siadając obok mnie.
- Przez te zdjęcia. - pokazałam mu ekran. - Wyglądamy tutaj tak.... ładnie? - spojrzałam na niego.
- Ty wyglądasz pięknie, Lily. Ja jestem tylko twoim marnym dodatkiem. - uśmiechnął się, a ja poczułam coś dziwnego. Jakby przyjemny prąd przeszył całe moje ciało. I co? Spodobał mi się ten dreszcz.
CZYTASZ
Lonely souls [ZAKOŃCZONE]
Romance„Trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło niebo". Czy Lily i Nick odnajdą w swoim życiu namiastkę nieba? Czy wciąż będą się zmagać z przeciwnościami losu samotnie? Czy ich dusze odnajdą spokój wnikając w inne uczucia?