NICK
Ostatnie spotkanie skończyło się sukcesem, więc zadowolony mogłem wyjść z firmy. Ten dzień był tak cholernie wykańczający, a nie wiedziałem, czy nie czekają mnie jakieś nowe rewelacje, bo każda minuta mogła przynieść różne niespodzianki.
Zbierając się już do wyjścia, usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, bo była już dziewiętnasta i nie miałem zaplanowanych żadnych wizyt. No cóż, tak jak wspomniałem, niespodzianki.
Jednak takiej wizyty się nie spodziewałem. Do środka weszła Chloe, która wyglądała jak siedem nieszczęść. Zdecydowanie rozwód odbił się zbyt mocno na jej zdrowiu.
- Cześć, mogę? - zapytała nieśmiało, a ja nie mogłem uwierzyć, że to ta sama osoba.
- Pewnie, chodź. - zaprosiłem ją na kanapę, zdejmując z siebie płaszcz. - Co cię do mnie sprowadza?
- Mam problem z Mikem. Nie chce płacić na małą, bo twierdzi, że nie jest jego. - chyba się przesłyszałem.
- Co ty mówisz?! Jeszcze tobie zarzuca zdradę?! Czy on jest, kurwa, normalny?
- Nie wiem co mam robić Nick... Rose cały czas płacze za tatą, on nie chce jej widzieć, mnie oskarża o jakieś zdrady. Czuję się zagubiona. - popatrzyła na mnie ze łzami w oczach.
- Skontaktowałaś się z psychologiem dla małej? - zapytałem, nie odrywając od niej wzroku.
- Tak, ale Rose nie jest zainteresowana tymi rozmowami z nią. Tęskni też za tobą. - dotknęła mojego ramienia.
- Przecież zawsze możesz ją do mnie podwieźć. Dobrze wiesz, że to dla mnie żaden problem, żeby się nią zająć. - zacząłem czuć się dziwnie, jakby coś wisiało w powietrzu, ale nie bardzo wiedziałem co.
- A masz kontakt z Mikem? - zmieniła temat, czego zazwyczaj nie robiła, więc jej zachowanie wydało mi się co najmniej dziwne.
- Nie mam i nie zamierzam mieć. - przyznałem szczerze.
Chloe pokiwała głową i wstała, kierując się w stronę drzwi. Zrobiłem to samo, bo nadeszła pora, by w końcu wyjść stąd.
Niestety moja była bratowa miała inny pomysł i gdy zamknąłem gabinet, przylgnęła do mnie i złączyła nasze usta. Byłem zaskoczony i nie oddałem pocałunku, a po chwili odsunąłem ją od siebie i nie mogłem uwierzyć, że to się stało naprawdę.
- Co ty wyprawiasz? - spojrzałem na nią wkurzony.
- Przepraszam... - szepnęła, po czym pobiegła do windy.
Co to miało być? Nigdy jej nie dawałem żadnych sygnałów, by mogła po takim czasie uznać, że mi się podobała. Owszem, była atrakcyjna, miała świetne poczucie humoru i charakter, ale była dziewczyną mojego brata, a poza tym była ode mnie starsza, a mnie nie kręciły starsze.
Po chwili otrząsnąłem się z tej całej sytuacji i sam ruszyłem ku wyjściu. Nie rozumiałem jej wizyty, jej zachowania, a tym bardziej tego pocałunku. „Przepraszam"? I to tyle? Nie zamierzałem nawet się z nią kontaktować po tym, skoro sama nie potrafiła wytłumaczyć swojego postępowania.
Najbardziej żal było mi Rose. Niczym nie zasłużyła sobie na takie dzieciństwo i po cichu liczyłem na to, że Chloe się trochę ogarnie i zasięgnie pomocy u specjalisty, bo ma przecież córkę, której nie może zaniedbać. A jeśli miałbym być szczery, to czułem, że ta sprawa może się ciągnąć latami i mała będzie musiała radzić sobie z wspomnieniami z dzieciństwa samotnie. A nie chciałem, by przeżywała to samo, co ja.
***
Nie sądziłem, że samotny wieczór był mi tak bardzo potrzebny. Otworzyłem piwo i włączyłem serial. Nie miałem ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, bo mogłem powiedzieć kilka słów za dużo.
Odpaliłem Instagrama i pierwszy post, jaki mi się pojawił, to zdjęcie Lily, które zrobiłem jej na tym zjebanym bankiecie. Wyglądała tak pięknie, a spotkała ją niewyobrażalna krzywda. Automatycznie, gdy o tym myślę, w moich oczach pojawiają się łzy.
Nie wiem co ta dziewczyna ze mną zrobiła, ale postradałem wszystkie zmysły. Gdy wyznała, że nie pamięta czym jest miłość, miałem ochotę zapewnić ją, że jej to pokażę. Że pokażę jej to uczucie z najlepszej strony, by nie musiała się martwić o to, czy ktoś ją szczerze pokocha. Ale czułem, że nie byłbym w stanie tego zrobić. Na pewno nie teraz, skoro sam nie pamiętałem czym ona jest. Czym jest to popierdolone uczucie, które daje nam pewność, że istnienie na tym świecie ma sens? Które pokazuje, że zostaliśmy stworzeni po to, by kochać innych i po to, by inni kochali nas?
Moje „miłosne" rozterki przerwał dźwięk sms-a.
Lily: Jak leci?
Ja: Ładne zdjęcie na insta.
Dopisałem na końcu emotkę buziaka, chociaż nie wiedziałem co dokładnie miała ona oznaczać.
Lily: Miałam chyba całkiem dobrego fotografa.
Uśmiech sam wkradł się na moje usta, gdy tylko o niej pomyślałem.
Ja: Możesz mi coś o nim opowiedzieć?
Postanowiłem, że trochę się z nią podroczę, bo może chociaż to poprawi mój nastrój.
Lily: Jest aroganckim dupkiem, ale całkiem dobrze wygląda i ma ładne perfumy.
Parsknąłem, bo nie mogła sobie odpuścić tego, by nazwać mnie aroganckim dupkiem.
Lily: Ale jest też uroczy.
Czy mi się przywidziało? Lily Harrison nazwała mnie uroczym? Chyba też musiała sobie coś wypić, bo nie mogłem uwierzyć, że zrobiłaby to na trzeźwo.
Ja: No nie powiem, ta modelka też całkiem urocza.
Zaryzykowałem.
Lily wysłała w odpowiedzi serduszka, a ja poczułem jak moje wewnętrzne dziecko skacze z radości. I w tym momencie uświadomiłem sobie jedno.
Zauroczyłem się brunetką, która powoli, krok po kroku, zdobywała moje serce.
CZYTASZ
Lonely souls [ZAKOŃCZONE]
Romance„Trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło niebo". Czy Lily i Nick odnajdą w swoim życiu namiastkę nieba? Czy wciąż będą się zmagać z przeciwnościami losu samotnie? Czy ich dusze odnajdą spokój wnikając w inne uczucia?