Rozdział IV - Przerwany trening

117 7 0
                                    

Po wstrząsającym śnie, Ernest przez resztę nocy przewracał się z boku na bok i do rana nie potrafił już zasnąć. Co jakiś czas spoglądał na zegarek w telefonie i kiedy wybiła 5, postanowił wstać. 

-To tylko sen.- uspokajał się. 

Podszedł do okna i oparł się na parapecie. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, jednak latarnie oświetlały osiedle. Ze swojego okna miał widok na charakterystyczną zieloną kładkę, a w oddali był widoczny także park. Mimo, że było jeszcze wcześnie, można było już zaobserwować pojedynczych przechodniów oraz trochę więcej samochodów, które co jakiś czas przejeżdżały ulicą. Obserwacja miasta budzącego się do życia, pozwoliła Ernestowi trochę się uspokoić. Odszedł od okna, ubrał kapcie i poszedł w kierunku kuchni z zamiarem zrobienia mocnej kawy, która po nieprzespanej nocy, miała mu pomóc przetrwać dzień. Kiedy Ernest krzątał się po kuchni, nagle usłyszał głos dobiegający z salonu.

-Erni! Nie śpisz już?- zawołał jego ojciec.

-Nie. Nie mogłem spać.- odparł Ernest, wsypując do kubka dużą ilość kawy.

-Chodź no do mnie, coś ci pokażę.-krzyknął ojciec z sąsiedniego pokoju.

-Czekaj, tylko zrobię kawę.- odpowiedział chłopak podniesionym głosem, wlewając wrzątek. Wiedział, że ojciec jest niecierpliwy, więc z kubkiem w dłoni od razu udał się do salonu. Bogdan Pasternak- ojciec Ernesta, zagorzały kibic Resovii oraz miłośnik polskiej tradycji.

-Synu.- mężczyzna zwrócił się do chłopaka, gdy zobaczył go w progu pokoju. -Zobacz, co kupiłem.- powiedział, wyciągając nowe szaliki oraz koszulki z logiem Resovii. -To na sobotni mecz. Tym razem uda mi się pójść z Tobą.- oznajmił z uśmiechem na ustach, jednak Ernest nie zareagował entuzjastycznie. -Co jest Erni? Nie chcesz już chodzić na mecze ze swoim staruszkiem?

-To nie tak, tato. Po prostu, umówiłem się już z Arnoldem.- odpowiedział Ernest, jednak w rzeczywistości, przez ostatnie wydarzenia, zupełnie zapomniał o sobotnim meczu.

-Chodź no tu bliżej i pokaż te swoje siniaki.- powiedział ojciec, po czym chłopak podszedł do niego i odchylił głowę do tyłu, ukazując poobijaną żuchwę.

-Eee, już prawie nie widać.- stwierdził. -Do wesela się zagoi, jak to mówią.- powiedział, po czym poklepał syna po ramieniu. -Jestem z Ciebie naprawdę dumny, Ernest. Jesteś zupełnie jak ja, gdy byłem w Twoim wieku. 

Ernest spojrzał na ojca, zdobywając się na wymuszony uśmiech. -Idę szykować się do szkoły. - oznajmił, po czym wyszedł z pokoju.

***

Ernest pojechał do szkoły wyjątkowo wcześnie, nie mogąc usiedzieć w domu. Wcześniej napisał do Arnolda, aby umówić się z nim pod szkołą. Blondyn zaczynał dziś lekcje o siódmej, więc od jakiegoś czasu już był na miejscu. Kiedy dostał znak od kolegi, przecisnął się do wyjścia. W budynku panowało dziś wyjątkowe zatłoczenie i gwar, co nie umknęło uwadze Ernesta.

-Co tu się odpierdala? - zapytał Ernest na widok niecodziennego zbiorowiska.  

-Stary Jankowski przyjechał do szkoły. Robi zadymę o to pobicie.- odparł Arnold, patrząc na wyraźnie zamyślonego kolegę. -Co Ci się ostatnio dzieje?- zapytał z wyrzutem.

-Sory.- otrząsnął się Ernest. -Podejrzewają kogoś ze szkoły?- zapytał

-Tak. Policja przesłuchuje dzisiaj uczniów w tej sprawie. Ciebie też na pewno wezmą.- oznajmił Arnold, patrząc na zmartwionego Ernesta. -Wyluzuj, ty przecież nic nie zrobiłeś.

-Nie o to chodzi.- wydusił Ernest. -Musisz mi pomóc, bo zwariuję. Masz czas dzisiaj do mnie wpaść?

-No, już myślałem, że się nie doczekam. Przecież widzę, że coś się dzieje. Wpadam do ciebie zaraz po szkole.

Mój chłopak też jest kibolemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz