ROZDZIAŁ 19

34 2 0
                                    

LILY

Szykowałam swoje rzeczy, żeby kilka dni spędzić z Nickiem i Rose. Nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiła Chloe, bo nawet nie poinformowała nas o tym, jaki był powód jej wyjazdu.

I to jeszcze na dwa miesiące? Przecież mała nie dość, że tęskniła za tatą, to teraz dojdzie tęsknota za mamą. Nie miałam pojęcia jak uda nam się to ogarnąć, ale bez wątpliwości postanowiłam pomóc Nickowi. Był dla mnie niczym przyjaciel, a przecież przyjaciele się wspierają.

Było mi żal Rose i liczyłam na to, że choć trochę uda nam się stworzyć jej namiastkę szczęśliwego dzieciństwa, które powinna dostać od rodziców, a nie od wujka i jego znajomej. To naprawdę dla mnie niedorzeczne, ale są ludzie i parapety.

Przez tę sytuację zupełnie zmieniłam zdanie o mojej byłej pracodawczyni. Rozumiałam jej ból po zdradzie i rozstaniu z mężem, ale moim zdaniem to wcale nie był powód do tego, by opuszczać jedyne dziecko, któremu teraz praktycznie został tylko jeden rodzic.

Nick opowiedział mi o jej wizycie w firmie i szczerze wkurwiłam się, bo ta kobieta z miłej i kochanej matki, zmieniła się w kogoś, kogo nawet nie potrafiłam nazwać. Było mi przykro, że spotkał ją ból ze strony ukochanego mężczyzny, ale nie zamierzałam w żaden sposób się nad nią użalać.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i ostatni raz rzuciłam okiem na mieszkanie. Będę tęsknić, pomyślałam. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam do samochodu.

Zbliżały się święta i powoli całe miasto otulał blask świątecznych lampek zawieszonych na drzewach, słupach i niektórych domach. Lubiłam ten klimat, mimo że ten czas zazwyczaj spędzałam samotnie z butelką wina.

Dojechałam na miejsce, z wielkim wysiłkiem weszłam po schodach i zapukałam, a drzwi otworzył mi Nick, mając na głowie dwa, sterczące kucyki ozdobione różowymi spinkami. Uśmiechnęłam się, a on posłał mi spojrzenie mówiące „Nic nie mów".

Zostawiłam torbę w korytarzu, zdjęłam płaszcz i poszłam do salonu, gdzie Rose siedziała na dywanie i układała swoje lalki. Przywitałam się z nią, ale nie zwróciła na mnie większej uwagi

Mężczyzna podał mi kubek z kawą, o którą nie prosiłam, a której tak bardzo potrzebowałam. Usiedliśmy przy stole, kątem oka przyglądając się zabawie dziewczynki.

- Chloe mówiła coś więcej, gdy ją przyprowadziła? - zapytałam.

- „Bawcie się dobrze". - powtórzył to, naśladując głos kobiety, na co się zaśmiałam lekko. - Nie wiem czy ona ma dobrze z głową, ale czuję, że to nie skończy się za dobrze.

- Poradzimy sobie. - dotknęłam jego dłoni, która swobodnie leżała na stole. - Pomogę ci. - uśmiechnęłam się, na co on pokiwał głową.

Nie wiedziałam w którym momencie staliśmy się sobie tak bliscy, ale z każdą chwilą pragnęłam go poznawać bardziej i bardziej.

***

Za kilka dni Rose skończy sześć lat, a mi serce łamało się na pół, że żaden z jej rodziców nie pojawi się na przyjęciu. Tak bardzo chciałam, żeby ten dzień był jej wymarzonym, ale nie miałam pojęcia jak to dobrze zorganizować.

Nick położył małą w sypialni, a ja czekałam za nim, żeby obgadać bieżące sprawy. Przygotowałam nam kanapki, bo przy ciągłej opiece nie mieliśmy czasu spokojnie zjeść.

- Zasnęła. - oznajmił brunet, siadając obok mnie na kanapie. - Jutro musimy pojechać po jakieś łóżko dla niej i zrobić małe przemeblowanie, żeby każdemu było dobrze.

- Dobrze, jestem za. A co z jej urodzinami? - zapytałam.

- Myślałem o takim skromnym przyjęciu tylko we trójkę. Co ty na to? - ugryzł kawałek kanapki, wyczekując odpowiedzi.

- Dla mnie w porządku, tylko czy jej się to spodoba? W końcu nie będzie rodziców... - westchnęłam, a on złapał moją dłoń.

- Ale będzie jej zajebisty wujek i ciocia. - uśmiechnął się.

- Od kiedy awansowałam na ciocię? - zaśmiałam się lekko.

- Odkąd zgodziłaś się mi pomóc. - powiedział szczerze, a ja czułam jak moje serce się rozpływa.

Nick Russel był mężczyzną, który swoją szczerością potrafił zabić, ale też naprawić roztrzaskane na milion kawałków serce. Potrafił jednym spojrzeniem sprawić, że znów czułam się piękna. Nie musiał nic mówić, wystarczyło to jedno, pieprzone spojrzenie, a w moim ciele rozgościł się przyjemny dreszcz. To było niesamowite jaki ten człowiek był dwustronny. Nigdy nie można przewidzieć, którą stronę dziś pokaże. I to chyba podobało mi się w nim najbardziej.

Ktoś może pomyśleć, że jestem nienormalna, bo on może być niebezpieczny, skoro ma jakieś dwie strony, gdzie jedna z nich jest dość tajemnicza i mroczna, ale ja byłam innego zdania. Może i był dupkiem, cholernie aroganckim i wrednym, ale czułam, że wystarczy go lepiej poznać i zrozumieć dlaczego stał się kimś takim i wtedy wszystko będzie jasne.

A ja bardzo chciałam go poznać. Tym bardziej teraz, kiedy obiecałam mu pomoc z Rose. Musiałam mieć pewność, że jest dobrym facetem, który umie zadbać o małą, niewinną istotę i że przy nim może odnaleźć spokój i bezpieczeństwo, na jakie zasługiwała.

Miałam nadzieję, że najbliższe kilka dni przekonają mnie o tym, czy ta znajomość jest grą wartą świeczki.

Lonely souls [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz