Rozdział 29

314 22 0
                                    


POV Aslan 

 Wracając do posiadłości zachowywaliśmy taką samą ciszę, jak podczas drogi na miejsce masowego morderstwa. Prowadziłem dogłębną analizę wszystkich wiadomości, które uzyskałem od zabójczyni. Czy byłem zaskoczony wiadomością dotyczącą chęci zabicia mnie? Ani trochę. W czasie swojej kadencji władcy wielokrotnie ktoś usiłował mnie sprzątnąć. Miałem wielu wrogów i wiele sprzymierzeńców. Codziennie odbierałem telefony informujące mnie o kolejnej osobie czyhającej na moje życie i moje miejsce w hierarchii. Każdy planujący, albo posuwający się do zagrożenia mi zostawał szybko wychwytywany i po cichu sprzątany. Każdy kto na mnie polował sam kończył jako ofiara. I nie interesowały mnie motywy jakimi się kierowali. Była to szybka śmierć.

 Tak też było w tym przypadku.

 Nie miałem zamiaru zagłębiać się w sprawę bardziej niż powinienem. Celem było poznanie wroga i zniszczenie go wraz ze wszystkimi, na których mu zależy. Nie obchodziły mnie pobudki. Nie obchodziły mnie pieniądze na to przeznaczone.

 Ktoś usiłował zabić Stormie by osłabić moją pozycję i pozbawić mnie zabójczyni. Liczyli, że to mnie osłabi. Przeliczyli się. Bo Stormie przeżyła, a ja jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że musiałem mieć ją stale na oku. Dodatkowo sprowadzili na siebie mój gniew, a to nigdy nie kończyło się dobrze.

 Byłem wściekły. Tak potwornie wściekły i żądny krwi każdego kto miał coś wspólnego z wydarzeniami z ostatnich tygodni. Pragnąłem pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich swoich pracowników, którzy przeoczyli tak istotną kwestię. Którzy przeoczyli jakąś grupę buntowników, która wodziła nas za nos. Wykorzystali słabość Stormie i odkryli, że ona była moją słabością. Moją skrytą obsesją i inwestycją. Byłem zły, bo daliśmy się prowadzić jak dzieci. Ale ze złym dzieckiem zadarli. Nie wszystko było stracone. Jeszcze mogliśmy obrócić wszystkie karty i to zamierzałem zrobić. Pokazać tym kretynom z kim zadarli i jak bardzo będą tego żałować.

 Mocniej zacisnąłem dłonie na kierownicy aż zbielały mi knykcie. Niezauważalnie zerknąłem w stronę kobiety. Siedziała ze wzrokiem wbitym w szybę. Palcami wodziła wokół plastra, za którym kryła się rana po postrzale. Najprawdopodobniej już zaczęła ją swędzić. Po śnie wyglądała o niebo lepiej, niż kiedy ją widziałem przed rezydencją. Lepiej się poruszała, lepiej oddychała.

— Jak się czujesz? — zapytałem mimo woli.

 Wzdrygnęła się słysząc niespodziewane pytanie.

— Chyba w końcu do mnie dotarło, że regeneracja jest potrzebna. Mimo koszmaru czuję się wypoczęta. Gotowa do działania. Gotowa do rozprawienia się z tymi kutasami. Muszę tylko odzyskać swoją wolność — sarknęła, zwracając głowę w moją stronę.

 Skitowałem to wymownym prychnięciem.

— Miną długie tygodnie nim sięgniesz po broń, Stormie. To samo tyczy się ze zleceniami. Może ci się wydawać, że jesteś gotowa, ale prawda jest inna. Ból przyćmiewa adrenalina i żądza zemsty. Twój organizm nie jest gotowy na wysiłek. Dopiero po tygodniu możemy podjąć negocjację odnoszące się do sięgnięcia po broń i jakiegokolwiek zabójstwa.

— Ograniczasz mnie, a jaka była umowa? — Zezłościła się. — Nie możesz mną rządzić, nie możesz mnie ograniczyć i nie możesz mnie ubezwłasnowolnić. Każda próba skończy się dla ciebie krwawymi konsekwencjami.

 Zatrzymaliśmy się przed posiadłością. Już sięgała po klamkę by opuścić pojazd, lecz zdążyłem zablokować drzwi. Warknęła opadając na siedzisko.

Na Drodze Wyboru +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz