2.3 Słońce

444 21 42
                                    

Czas znaleźć pracę. Znowu.

Nie sądziłam, że do tego dojdzie, że będę musiała szukać pracy na nowo. Co prawda niedawno dostałam jedną ofertę, ale czy ona będzie w tym przypadku odpowiednia? Chociaż kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ale wczoraj już zbyt zaryzykowałam i skończyło się jak skończyło.
No trudno.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. To wszystko nie dawało mi spać do tego stopnia, że całą noc przepłakałam. Mam spuchnięte oczy od płaczu, wory i wyglądam jak siedem nieszczęść. W sumie nic nowego, bo wyglądam tak codziennie. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do kuchni. Jest siódma rano, a słońce to już zaczęło dawać po oczach. W sumie co się dziwić? W końcu to słoneczna Barcelona. Spojrzałam przez okno. Zauważyłam, że butelki na stole ze wczorajszego wieczoru już nie ma, ani kieszlika. Zapewne Gavira je zabrał. Nie wiem co mnie podkusiło, ale sięgnęłam po Soplicę od Roberta, wyjęłam kolejny kieliszek i poszłam tam znów. Czas zapić smutki dzień kolejny.

Otworzyłam wódkę i zaczęłam ją lać mimo tego, iż byłam świadoma tego, jak to się skończy. Czy ja znów to robię? Tak. Czy jak tak dalej pójdzie zostanę alkoholiczką? Być może. Czy mam za dużo alkoholu w domu na wyłączność? Odpowiedź brzmi tak. Wszystko się zgadza.
Nie popadając długo w zamyślenia nalałam kolejny i zaczęłam rozmyślać ponownie nad moim życiem. Dlaczego to tak wszystko się potoczyło? A może miało? Kto nad tym w sumie miał zapanować? Najpierw jeden, potem drugi. A może piłkarze to zły wybór i powinnam zacząć się uganiać za normalnymi chłopakami, a nie nimi? W sumie? Nie jest to wcale takie głupie.

- Nie no, koleżanko. Do cholery jasnej! Nie mogę patrzeć na to! - powiedział Gavi - koleżanko? Czy on się dobrze czuje?

- Gavira, kurwa! Czy ja się nie wyraziłam dość jasno wczoraj mówiąc, że masz dać mi spokój? - rzuciłam - Powtórzę się. Jesteś nikim w moim życiu. A ja Cię jeszcze dopadnę - dopowiedziałam biorąc na złość kieliszek i wlewając go do buzi.

Jestem świadoma, że się martwi o mój stan. Ale nie musi. Nie jest nikim ważnym dla mnie, by mógł to robić. Nadal zastanawia mnie fakt dlaczego jeszcze wczoraj rano mnie unikał, a dzisiaj znów mi każe nie pić. Dobrze wie, że lubię alkohol, w szczególności wino „Carlo Rossi" owoce leśne. Zawsze z Antonío i Cande je popijaliśmy. Wiem, że również jest świadomy tego, iż zawsze zapijałam smutki, dlatego nie rozumiem dlaczego nagle mi zakazuje to robić. Apropo moich słów „A ja Cię jeszcze dopadnę" - nie dopadnę. Nie chce mi się tracić na niego czasu. Powiedziałam tak by w końcu dał mi spokój, ale chyba nie zrozumiał. Nalałam więc kolejny kieliszek i znowu wlałam w siebie substancje wysokoprocentową. Widziałam po jego minie, że niebardzo mu się to spodobało. Oznacza to, że w owej wojnie mam przewagę.

- Kolega się zdenerwował? Ojej. Punkt dla mnie, Gavira - oznajmiłam uśmiechając się sarkastycznie do niego, a ten tylko wywrócił oczami.

Co mnie zadziwiło? To to, że nie poszedł, a usiadł. Usiadł na krześle należącego do swojego stolika balkonowego i westchnął.

- Oh, Mercedes. Jak ja Cię od zawsze lubiłem denerwować - uwielbiałem to. Jednak teraz z biegiem czasu widzę, że i Ty próbujesz przejąć tę pałeczkę po mnie. Ale bezskutecznie. Mnie z równowagi słońce nie wyprowadzisz - słońce? Co on do cholery wygaduję? - westchnął głeboko patrząc w punkt przed siebie. - Wczoraj nie dałaś mi dokończyć, więc teraz to zrobię. Żałuję jak cholera tego skoku w bok. Było to nieodpowiedzialne. I tak, masz rację, potraktowałem Cię jak przedmiot, który momentalnie mi się znudził. Nie chciałem tego. Ale to zrobiłem, co nie usprawiedliwia mojego zachowania. Tak czy inaczej wciąż Cię kocham i kochałem moja mała M. Ale w porządku. Możemy się znów nienawidzić. Tylko proszę, nie upijaj się przez niego - dokończył, wstał i wyszedł.

Focus on our future || Pablo GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz