Rozdział 49

29 5 4
                                    

Gdy pokonał ostatni szczebel, z demonem zawieszonym na jego ramieniu i psem plątającym się pod nogami, Edward był pewien, że najgorsze miał już za sobą. Niestety bardzo, bardzo się pomylił.

Ledwo kotara opadła za ich plecami i Asmodeus wyrwał się mu stanowczo.

- Puszczaj mnie - prychnął, słaniając się na nogach i prawie padając prosto na podłogę.

Edward resztki sił zebrał w westchnieniu, wzrok spuszczając na lucyfera w poszukiwaniu otuchy. Czekał go trudny wieczór.

- Więc - zbliżył się, kucając przed posłaniem, na które Asmodeus padł jak ofiara śmiertelnego postrzału - zechcesz mi opowiedzieć, co się tam stało?

Asmodeus prychnął, nawet na niego nie patrząc.

- Odpierdol się zanim tego pożałujesz.

- Jesteś pijany.

- A no jestem i ciesz się lepiej. Jak bym nie był, to zabiłbym któregoś z nas, więc nie waż mi się wygłaszać kolejnego kazania. - Odwrócił się na drugi bok, krzywiąc się przy tym i sapiąc z bólu. - Dość mam tej twojej umowy. Kim ty jesteś, żeby mi mówić, co mam robić?

- Jestem twoim partnerem i przyjacielem, Azi - odparł, nieco łagodniej. - Chcę ci tylko pomóc.

- Jak chcesz pomóc, to zamknij się wreszcie. Dość mam twojego gadania.

Edward usiadł obok.

- Dobra, posłuchaj mnie. Znam cię. Znam cię bardzo dobrze i wiem, że próbujesz mnie teraz zranić, ponieważ ty jesteś zraniony. Muszę cię jednak zawieść, bo to nie zadziała.

- Znalazł się kurwa psycholog - burknął, twarz wtulając w poduszkę. - Daj mi spokój.

- Mieliśmy umowę i ja się ze swojego końca wywiązałem.

- Brawo. Medal chcesz za to? Chłop, co całe życie miał usłane kwiatkami nie ma problemu z nałogami. No tylko oklaski i pokłony składać.

- Domyślam się, że nie złamałeś obietnicy bez powodu - przerwał, jeszcze opanowany. - Powiedz mi co się stało.

- Nie chcę o tym gadać.

- Asmodeusz.

- To nie jest twój pieprzony interes! - warknął, zrywając się na nogi i odsuwając na drugą stronę pokoju. - Naprawdę myślisz, że będę ci się wypłakiwał? Jesteś jeszcze bardziej żałosny niż ja.

- To jest mój interes, bo mi na tobie zależy.

- Oho, znowu się empata w tobie obudził.

Edward wstał niespiesznie, znów się do niego zbliżając. Chwycił za zamek rękawiczek, zawahał się i znów go puścił. W tej chwili Asmodeus sugestii zażycia leku raczej nie przyjmie za dobrze.

- Nie możesz mnie wiecznie unikać - ciągnął. - Jeśli mamy być razem, musisz być ze mną szczery. Opowiedz mi co się stało.

Asmodeus odwrócił się do niego plecami, ręce zapierając na biodrach i w płuca nabrał głęboki wdech. Chwilę tak stał, w milczeniu, a następnie kiwnął do siebie głową.

- W porządku - powiedział, a brzmiał całkiem spokojnie.

Odwrócił się do Edwarda i z szyi ściągnął jego pieczęć, wciskając mu ją w dłoń.

- Spakuję się od razu, gdy to wszystko się skończy. Idę się przekimać w celi, gdzie przynajmniej będę miał towarzystwo kogoś, kto nie włazi z butami w moje sprawy - rzucił z uśmiechem, ale nie zdążył się odwrócić.

Strzelajmy W Szczury 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz