Nie zdziwiło mnie to, że cała nasza paczka dostała zaproszenie na Sylwestra do Sandersa. Mimo że nie przepadałem za jego starym i faktycznie planowałem wygrać z nim w najbliższych wyborach, postanowiłem wziąć w udział w najbardziej patologicznej imprezie w całym hrabstwie. Imprezy u Sandersa zawsze wymykały się spod kontroli i nikt nie był w stanie nad nimi zapanować. Doskonale pamietam jak podczas jednej z nich Luke Martin postanowił zrobić sobie ze mnie worek treningowy, a potem bawiłem się w konserwatora dachów i o mało się nie przekręciłem.Spojrzałem w lustro i lekko się uśmiechnąłem. Stojąca za mną Rosalyn wyglądała jakby właśnie chciała roztrzaskać lustro. Zupełnie nie rozumiałem czemu.
— Zgól to, Nate — fuknęła z oburzeniem, przyglądając się mojemu odbiciu. — Wyglądasz jak typowy ojciec po rozwodzie.
Z dumą obserwowałem swój zarost, na który składał się dłuższy wąs oraz krótsza broda.
— Wyglądam jak Henry Cavill z Fallouta.
— Nie, wyglądasz jak kretyn — rzuciła, po czym zaczęła nerwowo masować swoją skroń. — Dobra, może nie wyglądasz najgorzej, ale moim zdaniem lepiej ci bez tego cholernego wąsa.
— Powiedz to.
— Niby co? — Założyła ręce na klatce piersiowej i przecięła się ze mną spojrzeniem.
— Że wyglądam jak Henry Cavill w Falloutcie.
— Wyglądasz jak debil stojący w łazience i rozmawiający z lustrem — rzuciła, po czym ruszyła w stronę drzwi. — Widziałam, co masz w ulubionych na TikToku. Naprawdę postanowiłeś zapuścić wąsa, bo naoglądałeś się editów z Cavillem?
Nie. To znaczy tak.
Postanowiłem coś w sobie zmienić, a w zasadzie to przemienić się w swoje kolejne alter ego. I zakochałem się w wąsie, serio. I pasował mi tak samo jak Cavillowi, naprawdę. Przynajmniej na to liczyłem.
Do Sylwestra zostało jeszcze kilka godzin, dlatego stwierdziłem, że w końcu porozmawiam z Audrey i Eugene. Zarzucając na siebie czarną koszulę i kolejny raz przeglądając się w lustrze, cieszyłem się tego, że jedyne, co udało mi się w życiu wygrać, to pulę genów. Aż zacząłem żałować, że nikomu ich nigdy nie przekażę.
Przekraczając próg domu, poczułem w pobliżu całej rodziny. Jak się okazało — część z nich przybywała w salonie, a druga w kuchni. Gdy tylko mnie dostrzegli, przenieśli na mnie swoje zaciekawione spojrzenia. Clara o mało nie zachłysnęła się krwią, która właśnie spijała z plastikowej torebki. Eugene uniósł w górę jedną z brwi, a Audrey szeroko się uśmiechnęła.
— Wyglądasz jakbyś szmuglował koką w Kolumbii — powiedział Theo.
— Kochanie — wtrąciła Audrey — wyglądasz bardzo dojrzale.
— Jak idiota! — fuknęła rudowłosa.
— Trochę jak Henry Cavill — odparł Eugene.
Już mu wybaczyłem.
Postanowiłem jednak skupić się na czymś odrobinę ważniejszym. Nie żeby mój wąs nie był ważny, ale w mojej hierarchii ważności aktualnie był na drugim miejscu. Zająłem miejsce na kanapie i zaplotłem ze sobą ręce, po czym oparłem je na kolanach.
Nie chciałem jakoś dogłębnie poruszać tematu swojej babci, bo niby co mogliby mi powiedzieć? Że była pierdolnięta? Owszem, była.
— Wiedzieliście o mojej siostrze? — spytałem prosto z mostu.