20. ZOE

606 46 4
                                    

Cześć! Trochę inaczej, bo w środę, ale grunt, że jest. Wiem - ilość słów nie powala, ALE już siadam do poprawiania kolejnego rozdziału. 😀

Tak na dobranoc, by nie spało Wam się za dobrze (albo i dobrze!), rozdział 🔞😉

 Miłego czytania ❤️

P.S
W piątek wieczorem będzie następny.

----------------------------------------------------------------------
Płonęłam.

Wewnątrz moich żył płynęła czysta magma, a jego słowa dolały tylko oliwy do ognia. Pragnęłam go.

Pragnęłam go jak nigdy nikogo w swoim życiu. I w tej chwili, miałam totalnie w dupie resztę świata. A jeszcze bardziej jego oczekiwania względem mnie.

Chciałam, by został. Chciałam, by pieprzył mnie do rana, a jeszcze lepiej do końca tego zagmatwanego w swojej prostocie świata.

Gdy odwróciłam się, dostrzegłam w jego spojrzeniu głód. Czystą, zwierzęcą i niepohamowaną dzikość. I to cholerne wyzwanie... Bezczelną prowokację, której nie sposób było nie zauważyć.

Przegrałam.
Moja bezmyślność wygrała.

W momencie, gdy zacisnęłam dłoń na materiale koszuli, popełniłam pierwszy błąd. Drugi dopełnił się, gdy niewyobrażalny huk rozniósł się po korytarzu. Gwoździem do trumny okazał się smak jego pożądliwych ust.

Nie potrafiłam się zatrzymać. Chciałam więcej.

Chciałam więcej jego.
I jeszcze więcej nas.

Nieważne jak nieprawidłowe w tym momencie to było.
Pragnęłam więcej jego dotyku. Smaku. Dłoni na moim ciele. Gorących ust w każdym zakamarku ciała. Przy nim, czułam się, jak na pieprzonym haju.
Niewątpliwie Gambino był moim uzależnieniem i jak to bywa z uzależnieniami – bywają arcygroźne.

Zamykając drzwi, oparłam go o ich gładką taflę, całując zachłannie pełne usta, smakując każdy ich zakamarek. Noah nie pozostał bierny. Nigdy nie pozostawał pasywny. Zacisnął na moich pośladkach dłonie, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Gardłowy pomruk, który wydobył się z jego gardła, był niczym symfonia dla otumanionego umysłu.

A może jednak wygrałam? Myśl przemknęła przez moją głowę, uciszając wyrzuty sumienia.

Zaraz. Czy ja w ogóle jakieś miałam?!

Westchnęłam, gdy jego ust, przeniosły się na szyję. Rozwiązałam krawat, niecierpliwie rzucając go na podłogę. Noah nie przestawała mnie całować, gdy nerwowo szarpałam materiał koszuli. Jeden z guzików odbił się od płytek, tocząc w głąb korytarza. Jeśli wcześniej nie byłam dostatecznie zdesperowana, to teraz osiągnęłam punkt szczytowy.

— Słodki Jezu... — westchnęłam, gdy ciepłe dłonie objęły moje piersi, drażniąc sutki przez cienki materiał sukienki.

Zagryzłam zęby na dolnej wardze, poddając się dotykowi, przesyłającemu przez moje ciało impulsy tak silne, że wywoływały spięcie w całym systemie — natychmiast odcinały rozum od ciała.

Noah zwolnił, sprawnie odwrócił mnie tak, bym to ja opierałam plecy o gładką ścianę. W sekundę przejął całkowitą kontrolę. Wbiłem paznokcie w jego plecy, przebiegając nimi w dół. Flegmatycznie powiódł dłońmi do moich rąk i łapiąc obie, skrępował je z tyłu moich pleców, jedną dłonią. Oddychałam ciężko, gdy pieścił językiem moją szyję. Rozchylił kolanem moje uda, rozstawiając je szerzej. Przycisnął nogę do krocza, napierając jeszcze bardziej, powodując tęskne westchnienie wyrywające się z mojego gardła. Noah rozpoczął wędrówkę językiem po nagiej skórze, wciąż nie puszczając moich dłoni. To była kara, a zarazem jego sposób na wyciągnięcie ze mnie prawdy.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz