Gdy miałem 10 lat, myślałem, że życie to jedna wielka bajka nasi rodzice, rodzina, zwierzęta żyją wiecznie i wszyscy żyjemy długo i szczęśliwie, niestety, ludzie i wszystkie inne śmiertelne gatunki może zabrać nam wojna, choroba, albo starość, bowiem śmierć czeka na nas niemal za rogiem.
Ale nie na mnie.
Gdy ojciec przywiózł mnie do zamku po raz pierwszy byłem niczym zaczarowany, byłem wielbiony, szanowany i uwielbiany przez każdą osobę w tym miejscu, każdy kłaniał mi się w pas i chociaż byłem dzieckiem, każdy zwracał sie do mnie jak do dorosłego, gdy byłem mniejszy naprawdę czułem sie z tym faktem wspaniale, no bo przecież, kto by nie chciał być znany i szanowany od pierwszego uderzenia twojego serca? Od pierwszego wdechu, lub kroku na tej ziemi? Niestety wizja kolorowego świata się skończyła i sam dowiedziałem sie, że na prawdziwy szacunek trzeba sobie zasłużyć. Większość nie chciała podpaść młodemu księciu śmierci, który jednym atakiem agresji może wybić pół nieśmiertelnego królestwa, z czasem zauważyłem jak damy dworu, kapłanki i kapłani, a nawet szlachta boja się na mnie spojrzeć, z początku czułem, że czują do mnie respekt i okazują tym szacunek, aż do dnia, kiedy gdy wszedłem do sali tronowej poczułem fale strachu na swojej skórze, czułem każda myśl i emocję każdego w tej sali, ich ból i strach wylewał się ich porami niemal litrami, a moja głowa niemal wybuchła, gdy otworzyłem oczy przede mną stała matka w długiej czarnej szacie trzymając moje policzki cos do mnie mówiąc, coś? Albo nie mówiła nic, nie pamiętam, słyszałem tylko pisk w uszach i niemal nogi sie pode mną uginały, wtedy ojciec chwycił mnie za ramie i jak szmaciana kukiełkę wyprowadził z sali tronowej i wywiózł w las, miałem może z... 16 lat? Może 17, z perspektywy czasu patrze na to niemalże rozbawiony, bo teraz juz nie wierze w bajki i nie patrze na świat zza różowych okularów, wiem kim jestemJestem przeznaczeniem, fatum, tym kim straszy się grzeszników, jestem mrokiem, cieniem każdego z was, jestem wszystkim i niczym, nicością i ciemnością
Jestem śmiercią