"
Masz tylko 20 lat, a zachowujesz się jak dziwka" " Nie
szanujesz wogóle swojego życia" " Zmarnujesz je tylko"
" Spójrz jak ty wygladasz" takie i setki innych komentarzy
na swój temat, słyszałam za każdym razem odwiedzając swoich
rodziców. Do tej pory nie mogę pojąć, dlaczego cały czas tutaj
przyjeżdżałam, skoro oni mnie tak nienawidzili. Faktycznie może
za nimi trochę tęskniłam, bo odkąd sięgałam pamięcią, ciągle
pracowali i nie zajmowali się mną nigdy, zawsze wszystko było
ważniejsze; a to młodszy brat, a to kontrakty, spotkania biznesowe
i tak dalej, dlatego też w wieku 16 lat się wyprowadziłam się z
domu.
Nastał
też czas w którym zaczęłam imprezować, wyrzucili mnie ze szkoły,
więc ona nie była moim obowiązkiem, a rodzice, mimo że nie
chciałam ich znać, dalej wpłacali pieniądze na moje konto, więc
nie potrzebowałam pracy. Na imprezach mogłam się za darmo napić,
naćpać tylko trzeba było wiedzieć koło kogo się zakręcić.
Kiedy
skończyłam 19 lat poznałam Ronnie'go. Frontman zespołu Falling In
Reverse, brunet, wytatuowany, nawet przystojny.
Jak
zaczynałam się "puszczać" obiecywałam sobie , że u
nikogo nie zagoszczę więcej niż raz, ale niestety, poznałam
Ronnie'go.
Wiem,
powinnam była mu dziękować że przez niego przestałam to robić,
gdyby nie jedna rzecz - narkotyki.
To
one od roku rządziły naszym związkiem.
Początki
były świetne - mieszkałam w willi z gwiazdą, miałam to, czego
chciałam; kiedy chciałam ćpać - ćpałam, kiedy chciałam
imprezować - imprezowałam, kiedy chciałam porządnego seksu -
dostawałam go. W ciągu roku uzależniłam się od niego, podobnie
jak on ode mnie.
Z
czasem sielanka zaczęła przemieniać się w psychiczny związek.
Był
wieczory pełne namiętności, a rano potrafiliśmy się szarpać o
błahostkę. Bolało. Ten związek był bolesny. Nie potrafiłam z
nim skończyć, za bardzo go potrzebowałam, uzależniłam się od
niego mocniej niż od narkotyków.
To
spotkanie z rodzicami, dało mi do myślenia, chciałam z nim
skończyć, ale nie potrafiłam, bałam się.