•42 - one shot (albo three shots?)

63 3 12
                                    

Jack wrócił po ciężkim dniu pracy do swojego pokoju. Zamek Araluen był jednym z niewielu, w których stajenni mieli własne pokoje. Chłopak był zmęczony, lecz pomimo tego postanowił dopiąć swoją rutynę. Wyciągnął spod łóżka drewniany miecz i stanął w pozycji gotowej do walki, po czym zaczął ćwiczyć pchnięcia i cięcia. Gdy był jeszcze w sierocińcu chciał zostać rycerzem, lecz sir Rodney nie przyjął go ze względu na jego tyczkowatą sylwetkę. Stwierdził, że Jack nie będzie miał wystarczająco dużo siły do walki. Chłopak zadał jeszcze trzy agresywne pchnięcia z dołu i z góry, po czym podskoczył, obrócił się w powietrzu i zakończył trening cięciem. Ze złości rzucił mieczem o podłogę. Miał dość bycia stajennym, pomimo miłości do koni.

Odwrócił się by podejść do łóżka i wtedy dostrzegł Maddie. Dziewczyna opierała się o ścianę tuż obok okna i wpatrywała się w niego z niemałym zdziwieniem.

- Jesteś niezłym szermierzem - przyznała.

- Jak tu weszłaś?

Maddie wskazała za siebie.
- Oknem.

- Mieszkam na czwartym piętrze - przypomniał jej Jack.

- To nie problem.

- Mogłaś spaść - uzmysłowił sobie chłopak.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Jestem zwiadowczynią. Robiłam już takie rzeczy wiele razy. To część mojej pracy.

Jack zastanowił się nad jej słowami. Wiedział, że zwiadowcy jeżdżą na wiele niebezpiecznych misji, ale martwił się o Maddie. Nie umiałby sobie wybaczyć jeśli podwinęłaby się jej noga i dziewczyna spadłaby z wysokości pięćdziesięciu metrów.

- Nie chcę żeby coś ci się stało - wyrzucił z siebie.

Maddie odwróciła głowę, by Jack nie widział, że zarumieniła się. Po krótkim czasie nie wiedząc co ze sobą zrobić, a wciąż czując, że rumieniec nie ustąpił założyła kosmyk włosów za ucho. Jack stanął obok niej. Ujął dwoma palcami jej brodę, po czym zwrócił jej twarz ku sobie i spojrzał jej prosto w oczy.

- Nie musisz przede mną ukrywać uczuć - szepnął. - Poza tym wyglądasz uroczo jak się rumienisz.

Oboje się roześmiali. Maddie poczuła nagłą chęć znalezienia się jak najbliżej Jacka, więc nagle go przytuliła. Chłopak objął ją i zapytał:
- Maddie, wiesz co?

- Co? - odpowiedziała dziewczyna pytaniem na pytanie i spojrzała na niego wyczekująco.

- Lubię cię.

- Naprawdę? - zaśmiała się księżniczka. - Wiesz co? Ja ciebie też lubię.

Stali tak razem przytuleni śmiejąc się, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Odkleili się od siebie i Maddie zniknęła za oknem.

Tydzień później Maddie wybrała się z Horacem i Haltem na spacer. Dziewczyna pałała sympatią do starszego zwiadowcy, między innymi dlatego, że to dzięki niemu została zwiadowczynią.

- Jak spędzasz wakacje? - zapytał Halt.

- Wypoczywam. Chodzę na polowania, trenuję z mamą i... - Maddie ugryzła się w język, bo już chciała powiedzieć o Jacku. - ...haftuję.

- Haftujesz. Yhm - uniósł brwi Halt, ale zaraz znowu się uśmiechnął. - Odpoczynek w małych ilościach jest dobry.

- Zjedzenie czegoś dobrego też - dodał Horace.

- Ty akurat wiesz o tym najlepiej, Czarny Niedźwiedziu - mruknął Halt.

Rycerz wzruszył ramionami i właśnie wtedy sobie przypomniał o czym chciał porozmawiać z córką.

- Halcie, czy mógłbyś nas na chwilę zostawić samych? Bardzo proszę.

- Nie ma sprawy - uniósł brew zwiadowca i poszedł w przeciwnym kierunku.

Horace wziął głęboki wdech i otworzył puszkę pandory.
- Gdzie tak się wymykasz wieczorami? - zapytał mniej przyjemnym tonem. Maddie przygryzła wargę. - Nie myśl, że nie widzę. Do kogo chodzisz?

- Do kuchni - bąknęła dziewczyna.

- Nie okłamuj ojca. Ten list też był z kuchni?

Maddie poddała się. Postanowiła wyznać ojcu prawdę.
- Dobrze, ale nie złość się - poprosiła. - Chodzę do... Jacka.

- Jakiego Jacka? - Horace był trochę skonsternowany. - Chwila... tego stajennego!?

- Miałeś się nie złościć - przypomniała mu. - To mój przyjaciel. Tylko rozmawiamy i jeździmy na przejażdżki.

Mężczyzna zmarszczył brwi. Po chwili ciszy powiedział:
- Dobrze. Skoro to przyjaciel... - wziął głęboki wdech i dodał - Może z nami się wybierać na spacery i polowania.

Maddie nie wierzyła własnym uszom. Rzuciła się Horace'owi na szyję.
- Dziękuję tato! Jesteś najlepszy.

- Podjąłeś dobrą decyzję Horace - przyznał Halt, który okazał się znajdować całkiem blisko. - Dziewczyna musi mieć znajomych w tym wieku. Ty miałeś Willa.

- Halt, powiedziałem ci, żebyś zostawił nas samych - mruknął Horace. - Ile słyszałeś?

- Wszystko - wyszczerzył się zwiadowca. - Tak w ogóle, to całkiem przystojny ten Jack - puścił oczko do Maddie.

_________________________________

Mam zamiar dodać jeszcze jedną (ostatnią) część. Chcecie? A jak się wam podobał ten rozdział?

Zwiadowcy - TalksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz