Zacznijmy to może tak.
Nazywam się Helen Otis. Jestem 21 letnim studentem trzeciego roku na akademii sztuk pięknych ,a dokładniej na kierunku malarstwo. Mieszkam sam. Dla czego? Bo mam bogatych rodziców ,którzy stwierdzili że powinienem się "usamodzielnić" czyli po prostu chcieli się mnie w końcu tak jakby pozbyć. Dla czego tak sądzę? Pewnie dla tego że gdy miałem 16 lat moja upita winem matka sama mi wyznała że byłem wpadką, a że mojemu ojcu nie przeszkadzało dziecko, stwierdzili że się urodzę ,ale nie było mnie w planach. Byłem dla nich bardziej przeszkodą w drodze kariery. Mój ojciec jest szefem własnej dobrze prosperującej i szybko rozwijającej się firmy, jednej z lepszych w stanach. Moja matka za to jest modelką. Więc raczej wiadomo że nie widziało jej się mieć dziecko. No ale się urodziłem. Matka nie poświęcała mi zbyt wiele czasu, ale nie była najgorszą matką na świecie. Ojciec ,jako szef firmy, też nigdy zbyt nie miał czasu, a gdy go miał to zwyczaj poświęcał go matce ,która na to naciskała. Tak więc spędziłem całe dzieciństwo z nianiami na nauczaniu w domu bo to było dla mnie bezpieczniejsze (dla nich łatwiejsze). Zawsze byłem cichym dzieckiem. Jako nastolatek nie było inaczej. Nie potrzebowałem wiele, a jeśli czegoś potrzebowałem, lub chciałem to to dostawałem. Jako nastolatek nie było inaczej. Zawsze wolałem siedzieć w swoim pokoju i zajmować się sobą, spędzać czas na rysowaniu, malowaniu, czytaniu książek, słuchaniu muzyki.
Gdy nadszedł czas na dalszą naukę, moja matka od razu zakrzyknęła że jako mam już prawie 19 lat to powinienem się usamodzielnić i zacząć socjalizować, iść na studia i zamieszkać sam. Nigdy nikt nie musiał wszystkiego robić za mnie bo byłem kumatym dzieckiem szybko nauczyłem zajmować sam sobą ,więc bez problemu zgodziłem się na taką opcje. Pasowało mi to. Mój ojciec nie był tego pewien. Martwił się że nie dam sobie rady sam i czy dam rade nawiązać kontakt z rówieśnikami. Ale po namowach matki ,i braku sprzeciwu z mojej strony w końcu się zgodził. Wynalazł dla mnie studia takie jakie chciałem. Jedynym moim warunkiem było nie mieszkanie w akademiku, tylko w jakimś mieszkanku niedaleko. Wolałem ciszę i spokój. Tak więc znaleźli dla mnie uczelnie, kupli mały apartament (bo nie można było na skromnie kupić mi kawalerki) i miesiąc przed rozpoczęciem roku akademickiego wyprowadziłem się. Oczywiście dostając kartę kredytową by mieć pieniądze na cokolwiek chcę i żeby niczego mi nie zabrakło. Czyli żebym nie musiał do nich zbyt często dzwonić. Tak więc "pozbyli się problemu".
Teraz jestem na trzecim roku akademickim. Wszytko jest dobrze... Nawet. Jestem samotny bo szybko wszyscy z mojego rocznika i wyższych wywęszyli że jestem z bogatej rodziny i nie chcieli się ze mną zadawać bo byłem z bogatszej rodziny niż ich. Jest to drogi akademik ,więc głownie są tu ludzie z bogatych rodzin, więc nawet nie było "przymilanie się" do mnie ze względu na pieniądze. Było na odwrót. Nienawidzili mnie bo moi rodzice są bogatsi niż ich. Nawet czasem jestem ofiarą dokuczania. Kozioł ofiarny. Ale nie przeszkadza mi bycie samotnym wilkiem. Zawsze po zajęciach spokojnie wracam do niedaleko znajdującego się apartamentowca by znaleźć się w moim nie wielkim apartamenciku ,który składa się z salonu i kuchni przedzielonych ladą, sypialnią ,z której przechodzi się do łazienki. Wszytko minimalistyczne ,ale w ciepłym domowym klimacie. Schludnie. Nie tak jak w rodzinnym domu wszystko nowoczesne ,bogato i błyszcząco. No i najlepsza część wracania z zajęć do było od razu po wejściu przywitanie mojej białej puszystej kotki o imieniu Angel. Tak było i tym razem.
Wróciłem z zajęć i gdy tylko wszedłem do środka mieszkania przywitała mnie Angel radośnie miaucząc i ocierając się o moje nogi. Przywitałem się z nią głaszcząc ją i biorąc na ręce. Po pieszczotach na przywitanie zdjąłem buty, dzisiejszy dzień był dość ciepły więc zdjąłem jeszcze tylko szalik i płaszcz wieszając je na wieszaku. Pierwsze co to poszedłem do kuchni zapatrzyć sobie kawę i dałem jedzenie kotce. Czekając aż kawa się zrobi podszedłem do swojego kąciku artystycznego znajdującego się w salonie i oglądałem swoje prace poustawiane pod ścianą namalowane na płótnach i oceniałem niedokończoną pracę stojącą na sztaludze. Czegoś mi w niej brakowało ,ale nie mogłem zobaczyć czego w niej brakuje. Stałem zapatrzony na obraz. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk tłuczniowego się szkła. Podskoczyłem lekko i odwróciłem się w stronę hałasu. Zobaczyłem uchylone okno a na podłodze był rozbity wazon w którym były już uschnięte czerwone róże ,które oczywiście kupiłem sobie sam. Lubię akcent czerwieni, całe mieszkanko mam w białych, beżowych i srebrnych motywach ,więc czerwień pasuje idealnie jak dla mnie, lub baby blue. Sam ubieram się bardziej w czarne, beżowe białe lub błękitne ciuchy.
Westchnąłem i z potłuczonego szkła skierowałem wzrok na Angel ,która oczywiście się przestraszyła i schowała pod kanapę ,teraz tylko wystawiała głowę patrząc co się stało. Wziąłem szufelkę i podszedłem do potłuczonego wazonu. Kucając zacząłem zbierać jego pozostałości i kwiaty na szufelkę.
- Spokojnie Angel. To tylko przeciąg. Musze w końcu zgłosić dozorcy że są ostatnio z nim problemy i się same uchylają.- powiedziałem spokojnie spoglądając na kotę, nie przerywając zbierania szkła.
Gdy skończyłem wyrzuciłem wszystko do śmietniczka i uprzednio ubierając błękitny sweter i biorąc kawę wyszedłem na balkon. Oglądałem z drugiej strony psujące się ono. Było tylko widać jakieś jakby zadrapania. Jedyne co mogłem zrobić na ten moment to westchnąć. Nie znam się na takich rzeczach. Jestem artystą. Oparłem się o barierkę balkonu, wyciągnąłem z kieszeni spodni papierosy i odpaliłem jednego. Zaciągnąłem się dymem i wypuściłem go powoli patrząc na pięknie zachodzące słońce. Jak zwykle zastanawiałem się nad sensem swojej egzystencji. No w końcu jestem artystą. A moje życie jest pełne spokoju. Nawet nie rusza mnie dokuczanie na uczelni. Przynajmniej w moim żuciu jest troszkę ciekawiej dzięki temu. Usiadłem na fotelu ,który znajdował się na balkonie, obok którego był mały stoliczek ,na którym stała moja kawa. Popijając napój i paląc papierosa zauważyłem jakieś błoto na kafelkach balkonu. Pewnie to jakieś ptaki. No bo skąd może być błoto na balkonie na piątym piętrze apartamentowca ,który ma prywatny teren?Przez uchylone okno przyszła do mnie Angel cicho miaucząc i położyła mi się na kolanach. Pogłaskałem ją i słuchając jej mruczenia nadal patrzyłem na zachód słońca. W pewnym momencie zacząłem coraz mocniej czuć dziwne uczucie, takie jakby mnie ktoś ....obserwował? przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. Zagasiłem papierosa i biorąc kawę, wszedłem do środka mieszkania z Angel na rękach. Jakoś udało mi się tymczasowo zamknąć popsute okno i poszedłem zająć się swoim ,czyli dokańczaniem obrazu.
***********
I oto taki malutki wstęp ze strony Helena haha. Wiem jest pewnie trochę nudzący ,ale chciałam was dobrze na samym początku zapoznać z "historią" tego opowiadania. W razie czego zadawajcie pytania w komentarzach :3 W następnej części zrobię wprowadzenie ze strony Jeffa i potem już się bardziej akcja zapewne rozkręci. Mam nadzieje że chętnie będziecie czytać to moje opowiadanie pisane po takim czasie mojej przerwy i mam nadzieję że wam się spodoba. Nowych czytelników witam serdecznie czujcie się jak w doku na moim profilu :3. No to by było tyle ode mnie. Zapraszam do kolejnej części <3 <3 <3
CZYTASZ
Mroczne pociągnięcia (JeffxHelen)
FanfictionCo może się wydarzyć w życiu młodego Helena Otis'a, studenta akademii sztuk pięknych, gdy na swojej drodze przypadkowo napotka seryjnego morderce Jeff'a the Killer'a? Czy zginie od razu tragiczną śmiercią czy wydarzy się coś ciekawego? *** Mogą zna...