21. ZOE

817 47 2
                                    

Znów zastała mnie noc.
Wiecie, jak to u mnie jest - literówek nie brakuje, ale każde, najdrobniejsze słowo musi "grać".

Miłego czytania ❤️

---------------------------------------

— Co to za kartka?

Nasze spojrzenia spotkały się w tafli lustra. Atletyczna sylwetka nonszalancko oparta o framugę, przeszywała moją duszę bezlitosnym spojrzeniem. Noah bezsprzecznie próbował zabarwić transparentne słowa, kłębiące się w moim umyśle.

Wyprostowałam się, bez mrugnięcia wytrzymując uważne spojrzenie.

— Zaryn wcisnął mi ją, gdy całował rączki. Chcesz sprawdzić, czy adres się zgadza? — spytałam kpiąco, ciskając kartkę do kosza.

Czekałam, udając niewzruszoną, z trudem ukrywając, jak poruszona byłam. Uniosłam spojrzenie. Z jego twarzy nie mogłam wyczytać kompletnie nic. Nie miałam bladego pojęcia, czy mi uwierzył, czy ponownie postanowił puścić płazem kłamstwo, które znów zbyt gładko przeszło przez moje gardło.

Nie nawiedziłam tego.

Nienawidziłam kłamstw i niedopowiedzeń.

Nigdy wcześnie tego nie robiłam. Nie knułam. Nie ukrywałam własnych przemyśleń czy zamiarów. Nigdy nie musiałam tego robić. Dlaczego? Bo Anthony i Sophia rozstawili nad moją głową szczelną bańkę. Niestety jej szklany sufit nieoczekiwanie rozsypał się raniąc odłamkami wiele osób, nie wykluczając nas.

Im dłużej w tym tkwiłam, tym więcej rozumiałam.

I nie byłam ślepa. Widziałam te spadochrony, poduszki powietrzne i inne bajery, którymi otaczał mnie Gambino, łagodząc ból środkami doraźnymi, znów narażając swoje bezpieczeństwo i diabeł jeden wie, co jeszcze. Cokolwiek bym nie robiła, jakkolwiek uargumentowałabym chęć działania, Noah nigdy nie pozwoli mi mieszać się w to, bardziej niż to konieczne.

Dlatego pojawienie się Rity i Mauricia dawało mi nowe możliwości. I to właśnie ich potrzebowałam po swojej stronie najbardziej, by zakończyć te toczące się dookoła niedorzeczności.

Usłyszeliśmy stłumione pukanie. Noah nie ruszył się z miejsca. Nie spuszczając wzroku z lustrzanego odbicia, zdjęłam ciężki pierścionek, powoli odkładając krążek na blat. Sięgnęłam do zamka sukienki. Noah wodził za mną wzrokiem. Rozpięłam suwak. Wyswobodziłam dłonie ze złotej przędzy, pozwalając sukience opaść na kafelki. Stojąc niemal naga, nachyliłam się, zdejmując powoli jedyną z pończoch, a później drugą. Pukanie znów rozległo się. Tym razem dużo głośniejsze, a chwilę po nim cichy dźwięk telefonu.

— Przestań nadmiernie analizować.

— A ty robisz inaczej, Noah?

Spojrzałam na niego.

— Nie uciekaj przed mną, Zoe. Tylko o to proszę — powiedział zbyt szorstko i zniknął z mojego pola widzenia.

Wypuściłam z płuc wstrzymywane powietrze.

Spieprzyłam sprawę.

Powinnam trzymać Noah na dystans, by nie spłoszyć Orvaldiego.

Weszłam w końcu pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, spłukując z siebie dzisiejszy dzień. Kabina wypełniła się gęstą parą. Wsunęłam dłonie we włosy. Ciepły strumień spłynął po spiętych mięśniach ciała, wymazując wspomnienie dotyku Zaryna, Reynoldsa czy Orvaldiego.

Noah znów dał mi przestrzeń, o którą nawet nie musiałam prosić. To było niewiarygodne. Bezbłędnie odgadywał moje potrzeby. Czasami miałam wrażenie, że rozpoznawał niektóre szybciej, niż ja sama.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz