Rozdział 10

2 1 0
                                    

Verena

   Cela była tak zimna jak zapamiętałam. Teraz miałam jeszcze jedno utudnienie, które do tego mnie ochładzało na niezbyt przyjemny sposób - kajdany. Blokowały moją magię, której nawet nie potrafiłam wykorzystywać. To właśnie było we mnie najgroźniejsze. Nie kontrolowałam magii ani siebie. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale część mnie nadal nie potrafiła pojąć tego, co stało się w ciągu niecałego tygodnia.

   Żołnierze wrócili. Pociągnęli mnie w górę. Zaczęłam protestować, krzyczeć, wyrywać się. Przestałam, kiedy zobaczyłam tego samego strażnika co kilka godzin temu.
Zaszyjemy ci usta i już nigdy się nie odezwiesz. Zrozumiałaś?
Tak.

Stanęłam przed granicą. Był tam też król, Hanniel i Draven. Nie pytałam o Adaira.
"Pewnie uciekł" - pomyślałam.
   - Teraz - odezwał się Hanniel - musisz się skupić. Twoim zadaniem jest...
   - Wiem. Wiem, co jest moim zadaniem.
   Nie wiedziałam tylko, czy dam radę je wykonać.
Nikt nie nauczył mnie obsługiwać mocy, a książki obiecane przez Hanniela nic mi w tym nie pomogły. Może dlatego, że te które dostałam były o historii magii, a te, które rzeczywiście miały mnie czegoś nauczyć, nigdy nie dotarły.
Kiedy uniosłam dłonie i spróbowałam "odpalić" magię, poczułam tę niesamowitą moc bijącą od granicy. Robiłam cokolwiek, ale już po chwili zorientowałam się, że to był bardzo głupi pomysł. Poczułam palenie w rękach. Opuściłam je, ale wtedy wewnętrzny ogień przeniósł się na nogi. Upadłam na kolana. Podbiegł do mnie Hanniel. Położył dłonie na moich plecach i palenie ustało. Pomógł mi wstać i ułożył na przyczepce przymocowanej do konia. Odjeżdżając, spojrzałam na Dravena. Stał jak zwykle niewzruszony. Czego miałam się spodziewać?

Hanniel położył mnie na tym samym stole, z którego zaledwie dzień temu wstałam. Modliłam się tylko, żeby nikt nie wpadł na pomysł, żeby znowu mnie badać.
   - Vereno, przepraszam za nich. Nie powinni cię jeszcze brać na granicę - przepraszał Hanniel. - Nie mogłem nic zrobić. Nawet tego ze mną nie skonsultowali.
   Chciałam powiedzieć: "wypuściłeś mnie, ponosisz za to odpowiedzialność", ale coś w środku mnie od tego powstrzymało.
   - Nic się nie stało.
   - Stało się. Mięśnie masz osłabione, a twój ogólny stan może się pogorszyć w każdej chwili. Nie możesz nigdzie wychodzić bez mojej wiedzy, jasne?
   - Jak słońce.
   - Świetnie. Podam ci teraz pewne przeciwbólowe zioło.
   Zaufałam mu i wypiłam zaparzone zioła. Już mnie nic nie bolało, ale stwierdziłam, że on wie lepiej, co dla mnie najlepsze.

  Hanniel wyszedł wieczorem na kolację. Obiecał przynieść mi trochę chleba i pieczonego mięsa. Próbowałam cierpliwie czekać, ale już po kilku minutach spróbowałam wstać. Udało mi się. Doszłam do wniosku, że była to zasługa tych ziół, pomimo tego, że miały być tylko przeciwbólowe.
Przeglądałam tytuły ksiąg na regale: Magia lecznicza, Zioła jadalne i trujące, Wielka księga zaklęć i wiele innych. Żadnej z nich nie ruszyłam. Zamiast tego pokręciłam kamiennym trzonkiem w moździerzu, ponownie ucierając niewielkie pozostałości ciemnozielonych ziół. Na stole roboczym Hanniela leżało wiele różnych rzeczy, wśród nich była też nienapełniona strzykawka, a obok leżało czarne pudełko. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się kolekcja igieł. Poczułam jak moje serce zaczęło bić szybciej. Starałam się przekonać moje ciało, że to nie dla mnie są przygotowane. Z tą myślą położyłam się z powrotem na stole i czekałam na Hanniela. Wolałam dalej nie grzebać w jego rzeczach, za bardzo się bałam, co mogłam tam jeszcze znaleźć.

Kiedy mag wrócił, postanowiłam zapytać o strzykawkę. Odpowiedzał, że nie wszystko, co jest na jego biurku znajdzie się w moim ciele, co bardzo mnie ucieszyło.

Zjadłam przyniesiony przez Hanniela posiłek. On w tym czasie opowiadał mi o swoim dzieciństwie, pracy w zamku i przyjaźni z Dravenem. Dodał, że ów przyjaźń powoli się rozpadała. Nie potrzebuję przyjaciół, żeby leczyć, powiedział.
   - Nie masz życia towarzyskiego? - spytałam.
   - Mógłbym mieć, gdybym miał na to czas. Całymi dniami siedzę w pracowni, tworzę nowe leki i krzyżówki ziół. Kiedy mam zadbać o relacje towarzyskie?
   - Skoro przyjaźnisz się z Dravenem, a on nic nie robi, to dlaczego nie może do ciebie przyjść?
   - Nudzą go zioła i magia. Poza tym, Draven woli wyjść do baru i się napić niż porozmawiać z takim dzieciakiem jak ja.
   - Nie wyglądasz na dzieciaka.
   - Ile lat byś mi dała?
   - Może... dwadzieścia?
   Hanniel się uśmiechnął. Lekko się śmiejąc, odpowiedział:
   - Nie trafiłaś. Jestem najmłodszy w Służbie Królewskiej Wyższej. Za pół roku mam dziewiętnaście lat.
   Zrobiłam wielkie oczy. Fakt, wyglądał młodo, a jego blond włosy dodawały mu delikatnego, dziecięcego wyglądu. Zupełnym przeciwieństwem były jego rysy twarzy, które wyglądały jak u dorosłego mężczyzny. To dlatego tak ciężko było rozpoznać jego dokładny wiek.
   - W każdym razie - kontynuował - wolę moje książki niż ludzi.

Czerwień przelanej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz