Rozdział 15

782 60 7
                                        

ARES

Słyszałem, zbliżając się kroki. Sylwek, ciągną kogoś za sobą. Rzucił jak worki ziemniaków na podłogę przede mną.

- Masz ją w zamian za dług. Zrób z nią, co chcesz.

Spojrzałem się na dziewczynę. Nie widziałem jej twarzy, bo zasłaniał ją kaptur. Po ubiorze nie powiedziałbym, że jest to kobieta.

- Jest dziewicą. Waszym świec biorą dużo za takie główna. Mam rację prawda?

Spojrzałem się na niego. Uśmiechał się. Skąd w gulę ją ma? Ale czy to ważne. Najważniejsze, że dostanę za nią dużo kasy.

- Ile ma lat? - Zapytałem.

- Osiemnaście.

Jest młoda to dobrze. Wezmę ją, ale tak mu nie odpuszczę. Niech się cieszy debil. Krzyczał na nią, a ona tak nie wstawała. Trochę mnie zdziwił, jak ją kopnął. Nie spodobało mi się to, bo niszczył mój towar. Miałem się już odezwać, ale usłyszałem, zbliżające się szczekanie. Pies wpadł do salon i ugryzł mężczyznę w nogę. Szarpał nią, aż pojawiały się plamy krwi. Krzycząc, odepchnął go od siebie. Pies odwrócił pysk w moją stronę i wystawił kły. Ruszył w moim kierunku. Sięgnąłem po broń i wymierzyłam w niego. Huk odbił się o ściany, a on padł z piskiem na podłogę. Kałuża krwi zaczęła się wokół niego robić. Dziewczyna doczołgała się do niego.

- Karmel... - Zawołała go.

Gdy to powiedziała, poczułem się jakoś dziwnie, jakbym kiedyś słyszał to imię. Patrzyłem cały czas na nią. W jednej chwili zaczęła się drzeć. Nie wiedziałem, co się dzieje. Wzięła martwe stworzenie na ręce i się zaczęła z nim bujać. Mówiła coś po cichu. Odsunęła go trochę od siebie i starła coś z jego pyszczka. Powiedziała coś i położyła go z powrotem w kałuży krwi. Spojrzałem na zwierzę i moje serce dziwne zakuło. Jego karmelowa sierść i plamka w kształcie serduszka wydawała się taka znajoma. Jego oczy miały szmaragdowy kolor. To niemożliwe. Dziewczyna zaczęła podnosić głowę powoli. Całe ubrania i dłonie miała we krwi. Spadł jej kaptur z głowy i ukazały się ciemne włosy. Zatrzymała się na chwilę i chyba spojrzała na moją dłoń, gdzie trzymałem broń. Odruchowo mocniej ją ścisnąłem. Z powrotem zaczęła, podnosi głowę i spojrzała mi w oczy zapłakana. Przestałem oddychać. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Te oczy. Jej smutne błękitne oczy patrzyły na mnie. TO ONA.

- Morderca...

Widziałem, że poruszyły jej się wargi, ale nie słyszałem, co powiedziała. Moje serce się zatrzymało. Tyle lat ją szukałem, a teraz jest przede mną. Ruszyła się z miejsca i zabrała broń Martina. Stanęła na równe nogi i wymierzyła w moje serce. Ona chce mnie zabić. Mój skarb. Ja skamieniałem. Nie mogłem się ruszyć. Patrzyłem się w te oczy jak zaczarowany. Teraz widziałem w nich gniew, smutek i nienawiść. Pociągała za spust, ale chłopaki byli szybsi i powalili ją na podłogę. Huk odbił się o ściany, a pocisk przeleciał mi obok ucha. Przycisnęli ją do paneli i zabrali broń. Mocno się szarpała. Spojrzała się przed siebie a później w bok. Podniosła wzrok do góry i spojrzał mi w oczy. Jej źrenicę się powiększyły i zaczęła się drzeć. A ja tylko patrzyłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie dawno spaliłem nasze miejsce i obiecałem sobie, że o tobie zapomnę, a teraz tu jesteś. Martin przysunął jej broń do skroni zamiarem jej zabicia.

- Spróbuj, a zginiesz.

Spojrzał się mi w oczy i szybko spuścił wzrok. Odsunął broń i walną ją styłu głowy. Dziewczyna przestała się szarpać. Puścił ją i się odsunął. Przeniosłem wzrok na Sylwka. Patrzył się dziwnie na nas. Już się nie uśmiechał. Podszedłem do niego szybkim tempem i złapałem za gardło. Przycisnąłem go ściany. Miotał się. Spojrzałem się w jego przestraszony wzrok z wściekłością. Dusił się.

- SKĄD JĄ MASZ?! - Wydarłem się na niego.

Nie odpowiadał. Robił się czerwony. Poluźniłem chwyt.

- GADAJ!

- T..To M..Mo..ja córka. - Powiedział zachrypnięty.

To niemożliwe. Przecież on nie ma dzieci.

- NIE KŁAM!

- Na... prawdę.

Spojrzałem w jego błękitne oczy. Patrzyłem się przez dłuższy czas i teraz zauważyłem podobieństwo. Ma identyczne oczy jak ona.

- To niemożliwe...- Wyszeptałem.

Ścisnąłem go mocniej za szyję i rzuciłem nim na podłogę. Kaszląc, odwrócił się do mnie. Trzymają się za gardło, próbował coś powiedzieć.

- W..weź ją...- Piskliwy głosem powiedział. - Dla mnie ona jest nic niewartą suką. Przez nią wszystko stra...

Nie dokończył mówić, bo moja pięść trafiła w jego szczękę. Wspomnienia z tamtego dnia pokazywał mi się przed oczami za każdym razem, gdy go uderzyłem. To on ją bił. Pamiętam te silniki i zadrapania. Jej uroczą twarz posiniaczoną. Zacząłem walić jak szalony, aż jego parszywa gęba wyglądała jak główno. Dysząc z wściekłości, odsunąłem się od niego. Podniosłem leżącą broń.

- Bła...

Nie dokończył mówić, bo wpakowałem między jego oczy kulę.

- Jebany chuj.

Schyliłem się do niego i wytarłem dłonie w jego bluzkę. Wyprostowałem się i odwróciłem się w stronę Karmela. Poszedłem do niego i uklęknąłem. Miałem gdzieś, że całe spodnie będę miał we krwi. Czułem na sobie wzrok chłopaków. Na pewno byli, zdziwieni co robię. Jego piękne zielone oczy wygasły. Co ja zrobiłem. Pogłaskałem go.

- Przepraszam... - Wszeptałem.

Głaskałem go z nadzieją, że może się obudzi. Byłem na siebie wyciekły. To on był, przy mnie, jak myślałem, że już po mnie. Położył się, obok i dotrzymywał mi towarzystwa. Pamiętam, jak jego ciepło było, ze mną do końca. A dzisiaj to ja odebrałem mu życie.

- Tak bardzo cię przepraszam... Karmel... - Wyszeptałem.

Zdiołem marynarkę i go przykryłem. Ze wściekłości na siebie walnąłem pięścią w podłogę. Co ja zrobiłem? Ona mnie znienawidzi.

- Don wszystko w porządku?

Zapytał się mnie Alessandro.

- Nie... Spierdoliłem sprawę.

Spojrzałem się na nieprzytomną dziewczynę.

- Idźcie przeszukać dom i zabierzcie jej wszystkie rzeczy. - Przeczytałem włosy. - Spalicie ten zasrany dom po wszystkim.

- Tak jest.

- Martin zadzwoń do pilota. Lecimy do domu dzisiaj.- Wziąłem głęboko wdech i wstałem. - Lekarz ma być, już w posiadłości jak dolecimy.

- Tak jest.

Podszedłem do niej. Odgarnąłem jej włosy. Jej twarz była we krwi. Miała złamany nos. On musiał jej to zrobić. Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem do auta. Tommas otworzył nam dziwi i zdziwiony patrzył się na dziewczynę. Usiadłem z nią na kolanach. Przytulałem ją do siebie.

- Po tylu latach w końcu mam cię w ramionach. Tak bardzo mi cię brakowało. - Wyszeptałem.

- Gdzie jedzmy Don?

- Na lotnisko.

Kiwnął głową i ruszyliśmy. Wracam do domu z moim skarbem. W końcu będziemy razem.

-Nie pozwolę ci odejść. Będziesz ze mną do końca życia.- Wyszeptałem do jej ucha.

Tego dnia nie byłem świadomy, że to, co zrobiłem, będzie kosztować mnie najwyższą cenę. A moja dawna miłość przerodziła się w nienawiść, ale to był dopiero początek naszej historii. Najgorsze nadchodziło małymi krokami...

Niechciana  "PISANA NA NOWO"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz