***

16 2 2
                                    

-Czy słyszałaś kiedyś opowieść o parze zakochanych, takich jak my, tak samo jak my teraz wspinających się na piaszczyste wzgórze porośnięte trawą, aby tak jak my spędzić razem miłe jesienne popołudnie? - chłopak spytał swojej ukochanej, podążając wydeptaną ścieżką na szczyt niewielkiego wzniesienia.

-Nigdy nie było mi dane wysłuchać tak osobliwej historii. - przyznała dziewczyna, próbując dotrzymać mu kroku.

Ten przystanął na chwilę i podając jej rękę zaczął opowiadać:

-Było to wiele lat temu, a może wcale nie tak dawno. Przystojny młodzieniec i jego prześliczna wybranka udali się na spacer po okolicy, aby podziwiać szykującą się do snu jesienną przyrodę oraz cieszyć się swoim towarzystwem tylko we dwoje. Chodzili niespiesznie polami i łąkami, aż ich oczom ukazało się wspaniałe niewysokie wzgórze, pokryte złotawą jesienną trawą, na szczycie którego rosły brzozy, których żółte opadające liście niczym dywan przyozdobiły wyżłobioną ścieżkę prowadzącą na samą górę.

-Znowu zupełnie jak u nas. - zauważyła dziewczyna, unosząc dół swojej sukienki, aby nie pobrudzić go przy wspinaczce.

-Tak, dokładnie tak jak u nas. - zaśmiał się mężczyzna. - Postanowili zatem, tak jak my teraz, wspiąć się na szczyt wzniesienia, aby stamtąd lepiej móc podziwiać okolicę oraz usiąść pod drzewem, aby zaczekać na nadchodzący zachód słońca.

-I co było dalej? - dopytywała dziewczyna zauroczona historią, zupełnie porzucając ideę ciągłego ratowania sukienki przed nieuchronnym kontaktem z ziemią.

-Wchodzili niespiesznie na górę, krok po kroku, uważając na osuwający się spod ich butów piasek. - kontynuował jej towarzysz. - Doszli prawie na sam szczyt, gdy nagle dziewczyna usłyszała gwałtowny szelest liści jednego z drzew. Coś zeskoczyło na ziemię, lecz ona nie mogła dostrzec niczego dookoła. Na jej twarzy odmalował się niepokój. Szelest przybliżał się do niej, zostawiając ślady na liściastym dywanie. Dziewczyna z przerażenia nie mogła wypowiedzieć ani słowa. Wpatrywała się przed siebie, próbując zobaczyć nieuchwytną dla ludzkiego oka kreaturę. Gdy ślady znajdowały się zaledwie metr od niej, stworzenie przybrało widzialną formę. Miało wygląd bardzo dużego kota o szorstkiej i pozlepianej sierści, grymas twarzy przypominający przerażający uśmiech, a jego oczy bez źrenic zdawały się emanować tajemniczym światłem. W jednej chwili bestia skoczyła na twarz bezbronnej dziewczyny...

-Dość! Czemu opowiadasz mi takie okropieństwa?! - dziewczyna wzdrygnęła się i pouczająco klepnęła mężczyznę po ramieniu.

Ten tylko się zaśmiał i kontynuował teatralnym głosem:

-...skoczyła na twarz bezbronnej dziewczyny, wydrapując i pożerając jej parę ślicznych błękitnych oczu. - mężczyzna zrobił gest mający udawać skok bestii, a dziewczyna aż krzyknęła z przestrachu. - Następnie uciszyła jej donośny krzyk, wbijając swoje ostre pazury w język kobiety, jego również niezwłocznie pożerając. Patrząc na świat nowymi oczyma i śmiejąc się nowym skradzionym głosem, monstrum przewróciło poranioną ofiarę na ziemię i kilkoma sprawnymi ruchami wydrapało otwór w jej brzuchu. Zaraz potem spałaszowało jej wątrobę, zyskując tym samym wzrost i siłę, by na końcu potężną łapą pozbawić dziewczyny jeszcze bijącego serca. 

-Przestań! Specjalnie mnie straszysz! - dziewczyna przerwała mu opowiadanie makabrycznej historii i wyraźnie się naburmuszyła. - Jesteś okropny, wiesz?

-Wiem. - chłopak zaśmiał się czule i delikatnie przytulił ją do siebie, a ta mimowolnie odzyskała dobry humor.

Resztę drogi pokonali w milczeniu, co jakiś czas tylko zerkając ukradkiem na siebie nawzajem.

4 means deathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz