Rozdział 2

123 61 9
                                    

Ile razy można budzić się i zasypiać na nowo? Sporo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ile razy można budzić się i zasypiać na nowo? Sporo. Szczególnie kiedy za każdym razem gdy odzyskujesz przytomność albo kogoś obrażasz, albo próbujesz uciec ze szpitala. Walczyłem o swoją wolność, ale gdy traciłem już zapał do wystosowywania argumentów, robiłem się agresywny, a wtedy podawano mi coś, co natychmiast pozbawiało mnie świadomości.

Tak minęły kolejne trzy dni czegoś, co lekarz nazywał "obserwacją". Oznaczało to tylko tyle, że różni ludzie wchodzili pytać, jak się czuję i co pamiętam, a potem wmawiali mi, że nie posiadam wspomnień i nie wiem, kim jestem. Doskonale wiedziałem. Jedyna pustka w mojej głowie dotyczyła tego, jak znalazłem się w tym miejscu. Miejscu, które chciałem jak najszybciej zostawić za sobą.

Kilkukrotnie próbowałem się wypisać na żądanie, ale nikogo to nie interesowało – jakbym nie miał wolnej woli. Gdy po raz drugi opuściłem salę bez pozwolenia i głośno wyraziłem oburzenie w związku z tym, że w ogóle takowego potrzebuję, postawiono przed moimi drzwiami na stałe dwóch ochroniarzy. Nie byli to ci sami mężczyźni, którzy pracowali dla lekarza i złapali mnie wcześniej. Mieli na sobie czarne stroje, bardzo eleganckie i gustowne. Przypominali królewską ochronę – taką, z jaką zwykle opuszczałem pałac.

Z czasem zauważyłem, że zajmują się tylko mną. Nigdy jednocześnie nie opuszczali korytarza, a każdy niepokojący dźwięk ze środka – na przykład wtedy gdy próbowałem otworzyć okno z klamką posiadającą dziurkę na klucz, bez posiadania owego klucza – natychmiast powodował ich wtargnięcie do środka i zaprzepaszczenie kolejnego planu ucieczki.

W końcu odpuściłem. Nie miałem innego wyboru. Bezowocne działanie tylko mnie męczyło i to zaskakująco szybko jak na formę, którą wypracowałem na siłowni od wielu lat. Ktoś ukradł mi nie tylko twarz, klarowność spojrzenia, ale też kondycję. Nie poznawałem samego siebie. Byłem wysoki jak zawsze, ale wychudzony i pozbawiony mięśni. Ciemne włosy nadal nie chciały się układać, sterczały na wszystkie strony, nieważne jak bardzo starałem się je wygładzić. I te okulary – one były najgorsze! Szczerze ich nienawidziłem, mimo iż musiałem przyznać, że były mi niezbędne.

– Panie Evans, czy dzisiaj również nie będzie pan jadł? – Kobieta w białym kitlu codziennie zadawała to samo pytanie.

Odmawiałem jedzenia, odmawiałem kąpieli, odmawiałem wszystkiego. To był mój nowy pomysł na siebie – szantażowanie tych ludzi, którzy na pewno nie chcieli mojej śmierci, bo co by powiedziano o szpitalu, gdzie pacjent się zagłodził?

Jedyne, na co ostatecznie przystałem, to picie wody, choć nie omieszkałem wyrazić swojego niezadowolenia, gdy poprosiłem o taką z górskiego źródła i z dwoma plasterkami limonki, a zamiast tego przyniesiono mi plastikową butelkę, której zawartość smakowała jak brudna deszczówka.

Niestety, plan nie zadziałał, mimo iż w moim brzuchu zamieszkał potwór, który burczał przeraźliwie głośno. Wciąż trzymali mnie w tym białym więzieniu.

Come back home [SZUKA WYDAWCY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz