Rozdział 12

402 33 29
                                    

Dzień jak co dzień, a tak dokładniej to piątek. Moja mama wyjechała wczoraj popołudniu, na jakieś spotkanie dotyczące pracy. Ma wrócić dopiero w niedzielę popołudniu, więc wychodzi na to że mam chate całą dla siebie. Jako iż nie ma pani domu to Kiki śpi ze mną. Niby zwykły poranek ale czułem się jakoś przybity. Nie zwracając na to zbyt wielkiej uwagi zająłem się szkoleniem do szkoły. Przed drzwiami szarpałem się z kotką, ponieważ usilnie nie chciała mnie wypuścić z domu. Na całe szczęście udało mi się wygrać tą bitwę.

Na całej chemi bolał mnie brzuch. Pewnie dla tego, że nie zjadłem śniadania... Na szczęście Daki wyciągnęła jakąś kartkę na której rysowaliśmy różne rzeczy np. kotki, kwiatki czy "petardy". Pani nas tak lubi, co świadczy to pomimo iż zauważyła że praktycznie nie słuchamy to i tak na nas nie zwracała uwagi.

Na przerwie jedząc śniadanie czułem się jakoś dziwnie. Jedzenie było takie, jak gdyby bez smaku?... Niby jadłem to bo byłem głodny, ale jednocześnie nie odczuwałem potrzeby jedzenia. Nie wiedziałem co to ale obstawiam, że z powodu nie zjedzenia kolacji wczoraj.

***

Z godziny na godzinę nic się nie poprawiało, lecz niestety musiałem wytrzymać do końca lekcji bo przecież nie mogę wrócić wcześniej do domu, jeśli mnie rodzic nie zwolni. Mieliśmy mieć teraz wf, a później matematyka i kolejny wf na który nie pójdę. Nie chętnie poszedłem w strony sali gimnastycznej i oznajmiłem nauczycielowi, że mogę ćwiczyć. Nawet nie skomentuje jego zdziwionego wyrazu twarzy, gdy to usłyszał. Chwilę mu zajęło przetworzenie informacji aż w końcu to zrozumiał i nie wstawił mi nie przygotowania. Położyłem plecak w szatni. Mając zamiar wyjść nagle usłyszałem za sobą czyjś głos

- Akaza! Nie pierdol, że nie ćwiczysz! - odwracając się dojrzałem jednego z lepszych graczy, wysokiego bruneta.

- No nie będę i nie zamierzam - moje oczy wyrażały zmęczenie i brak siły.

Wszyscy porobili oczy jak gdyby latającą świnie zobaczyli. Ja na to poniosłem jedną brew.

- Ale że nasz Akaza nie ćwiczy?! - odezwał się ktoś.

- TEN ZAWSZE PEŁEN ENERGII?!

- Ty to mnie cały czas zaskakujesz - odparł Kokushibo.

Przewróciłem oczami i ruszyłem na salę gimnastyczną. Usiadłem tam i tylko czekałem aż ta lekcja minie. Kiedy reszta już zaczęła wchodzić po woli na salę to Douma usiadł obok mnie na ławce. Nie zbyt miałem ochotę na rozmowę.

- Czego kurwa co?! - warknołem w jego stronę.

- Zauważyłem że jesteś dzisiaj jakiś nie w sosie. No i w ogóle bez emocji - odparł krótko.

- I? - odpowiedź moja zawierała tylko zirytowanie.

- Jak będziesz się źle czuł, to mi powiedz - krótko powiedział a następnie wstał.

Co prawda czułem się coraz gorzej, lecz nie mogłem tego po sobie pokazać. Ciężko było mi się skupić na grze innych. Wszystko miałem rozmazane przed oczami. Kręciło mi się w głowie od tego wszystkiego. Chciałem już tylko wrócić do domu...

***

Skończyła się ta matematyka która się przeciągała w nieskończoność... Po wyjściu z klasy jakiś typ poklepał mnie po plecach, ale ja miałem to serdecznie w dupie. Daki się jeszcze mnie dopytywała o szczegóły, lecz ja nawet nie wiedziałem co powiedzieć. Po wyjściu drzwiami frontowymi jakaś persona podbiegła do mnie, a następnie zaczęła iść obok mnie. Podniosłem głowę do góry żeby ujrzeć jej twarz. No chyba kurwa gorzej być nie może... Oczywiście to ten pierdolony zjeb Douma. Czułem to napięcie w mięśniach, po to by mu zaraz przypierdolić ten jego krzywy ryj. On na to tylko się na chwilę uśmiechnął w moją stronę.

- Niestety muszę cię zmartwić, ale dziś odprowadzę cię do domu. A oprócz tego się tobą zajmę, bo nie wyglądasz za dobrze przez cały dzień - powiedział stanowczo, co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.

- No chyba dupa cię boli - oparłem z irytacją - nigdzie nie idziesz.

Nagle mnie złapał za rękę.

- Nie marudź

***

Mimo wszelkich starań i sprzeczek, ten zjeb był nie ugięty i cały czas trzymał na swoim. Kiedy już byliśmy pod moim domem to odpuściłem, a następnie go wpuściłem do domu. Zdążyłem zdjąć z siebie zbędną odzież, aż nagle wbiegła kotka i na mnie wskoczyła.

- A co tu robi moja puszysta kicia - głaskałem ją na rękach, lecz jej uwagę przykuła nowa osoba czyli Douma. Zasyczała na niego - o~ bardzo ładnie, go nie lubimy.

- Aha? Ja tu chce się tobą zająć i jeszcze mnie kotem będziesz przeganiał - wystawiłem mu język w zamian.

Odłożyłem Kiki na ziemię, a sam poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku, byłem okropnie zmęczony. Douma zamknął drzwi i usiadł koło mnie.

- Mogłeś się wczoraj czymś zatruć - powiedział oschle, po cholerę on tu przylazł?!

Nic mu na to nie odpowiedziałem.

- Jak będzie chciało ci się wymiotować to powiedz. Zrobię ci herbaty i przyniosę jakieś leki - wstał i kierował się do wyjścia, a ja przekręciłem tylko na to oczami, lecz nagle mnie olśniło.

- Skąd ty wiesz gdzie są leki i kuchnia? - On się na to zatrzymał i odwrócił.

- Jak kiedyś dawałem list twojej mamie to wychodziła z kuchni, a leki znajdę - wyszedł z pokoju.

Nie musiałem na niego długo czekać, aż przyszedł z rzeczami. Postawił herbatę na biurku, a mi podał tabletkę i wodę. Bez namysłu łykłem tabletki oraz popiłem wodą. Podał mi herbatę, następnie usiadł koło mnie.

- Za niedługo tabletki powinny ci pomóc, lecz teraz na spokojnie wypij herbatę - przekonałem na to.

Nagle jedną ręką od tyłu złapał mnie w pasie, następnie przysunął do siebie. Spojrzałem na niego ze wzrokiem mówiącym "co ty odpierdalasz?!". Blondyn się do mnie tylko ciepło uśmiechnął oraz zaczął delikatnie miziać po moim boku. Opałem o niego głowę i popijałem herbatę.

Gdy już ją wypiłem, postawiłem kubek na szafce nocnej. Ciężkie powieki zamykały me oczy, więc zdecydowałem się na przytulanie chłopaka. Nie zwracałem uwagi na jego reakcje. Praktycznie od razu zasnąłem.

***

Obudziłem się o 19:07 przykryty pościelą, trochę długo sobie pospałem. Po chwili doszło do mnie to co odwaliłem wcześniej. CZEMU JA SIĘ DO JEGO PRZYTULIŁEM?! Czułem jak moją twarz oblały rumieńce. Dojrzałem jakąś kartkę na stoliku, więc postanowiłem ją przeczytać.

Jako iż nie byłem w stanie stwierdzić o której się obudzisz, wziąłem klucze od twojego domu i zamknąłem drzwi. Jutro rano oddam ci je. Słodko wyglądasz jak śpisz ♡

Douma~

Eh... Tylko oby nie zrobił mi zdjęcia...

-------------------

NARESZCIE mam nadzieję że się doczekaliście na ten rozdział.
Podobał wam się czy nie?
Zachęcam do dawania gwiazdek ★

Why you?! (Akaza x Douma)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz