Następnego dnia trwały ćwiczenia, które miały pomóc im lepiej oswoić się z bronią. Byli zmęczeni, ale bardziej pewni siebie. I wtedy usłyszeli trąby wyzywające wszystkich na plac.
Czwórka ludzi i jedna malutka wiedźma przeszli na przód tego zebrania. Zwierzęta i stworzenia odsłaniali drogę władcom, ale zamykali przed czarownicą. Wkurzona zaczęła używać swoich mocy i też dostała się na przód. Sukienkę miała już zieloną bo musiała tak czy siak wręcz tarzać się po ziemi by się jakoś przecisnąć. Musiała polegać jedynie na swoim wzroku, by nie zmaterializować się w czyiś wnętrznościach, co byłoby raczej nie przyjemne.
- Uklęknijcie przed królową Narnii, cesarzową samotnych wysp! - Oh ten jej krasnal, nie zasługujący na miano karła. Wreszcie przecisneła się aż za czwórkę rodzeństwa. Wiedźma była piękna na swój własny, mroźny sposób, bijąca od niej pewność siebie napewno była atutem. Ale wiek i powolne ogrzewanie terenu sprawiły, że nie wyglądała już zbyt urodziwe. No i nie miała za grosz stylu. Dredy nieprzyjemnie zwijały się wokół jej twarzy i korony, a suknia chyba zapleśniała.
Ciekawe czy moje futro też by tak okropnie wyglądało? I moje włosy były w tak złym stanie przed przymusowym nurkowaniem?
Złapała się dłoni Edmunda, no cóż, tylko on miał do czynienia z starą wiedźmą osobiście.
Zresztą, miała odruch uklęknąć, a bardzo tego nie chciała.
- W obozie macie zdrajców, Aslanie. - Posłała upiorny uśmiech w stronę ciemnowłosej dwójki.
- Lecz on nie zawinił przeciw tobie. - Odparł zupełnie pomijając dziewczynkę. Naprawdę mu na niej nie zależało.
- Czyżbyś zapomniał o prawach rządzących Narnią? - W wiedźmowych oczach pojawił się błysk zapowiadający bliską zgubę, w białobłękitnych w stronę lwa, a fioletowych przeciw matce.
- Nie waż mi się ich cytować, wiedźmo. - Warknął zirytowany, prubując zaznaczyć swoją pozycję. - Spisano je w mej obecności. - Przypomniał, jakby to ona o tym zapomniała.
- Więc wierz, że zdradziecka krew należy do mnie, oni cali należą do mnie. - Zatrzymała na nas swój wzrok. Dziewczynka wyszła przed rodzeństwo, ukazując kiełki i marszcząc się w głuchym warczeniu.
- To ich sobie weź! - Piotr wyciągnął miecz kierując go w jej stronę.
- Nie wymachuj mi przed nosem szpilką, rycerzyku. Nie pokonasz mnie. Aslan wie, że gdy prawo nie będzie spełnione, Narnia pogrąży się w chaosie. -
- Dość! Będziemy rozmawiać w cztery oczy. - Po czym odoje oddalił się do jego namiotu.
Mijały godziny, podczas których wszyscy zebrani siadli na trawie oczekując na werdykt.
- Co oni tam, kopulują? - Mruczała wściekła siedemsetlatka pod nosem. I wymyślała coraz to barwniejsze scenariusze. Od kwiecistych po krwawe. Dorosłe osobniki parskały pod nosem, czego też ona nie nauczyła się od tych psów.
Zaczynał zapadać zmierzch.
Wreszcie wielki kot wyszedł.
- Z rzekła się prawa do syna Adama. - Zapanował wielki wiwat. - I zgodziła się nie zabijać nocnego kwiatu. - Niezbyt się tym ktokolwiek przejął. Zbyt cieszyli się w sprawie Edmunda. Biała wiedźma podeszła do córki, z mściwą satysfakcją raniąc ją swoimi paznokciami. Ciągnęła za ramię, na swój rydwan niesiony przez cztery cyklopy.
- Zostaw ją! Miałaś jej nie ranić! - To wcześniej wspomniany brat złapał za drugie ramię dziewczynki.
- Jaki ty głupi i naiwny. Zgodziłam się jej nie zabijać. Należy jednak do mnie. - Wysyczała wręcz wściekle. Potem podniosła głowę na Aslana. - Skąd mam wiedzieć, że dotrzymasz obietnicy? - Ryk naładowany mocą był wystarczający. Pevensie odsunął się zaskoczony. Siadła na swoim pojeździe, w ten sposób, że córka musiała opleść nogami szyję jednego z jednookich by nie dyndać jak martwy wisielec. Jej uśmiech nie zwiastował nic dobrego, dla przeciwnej strony.
____________________________________________
🌑✫✫✫🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯
Chłopak o bardzo ciemnych brązowych włosach, nie wierzył w to do czego doszło.On był razem z rodzeństwem, a mała siedmiolatka, która doprowadziła ich do tego miejsca zajeła.. jego miejsce.
Był wściekły. I na siebie, że przyjął jej propozycje jako pierwszy, że zjadł te głupie słodycze i napił się tego głupiego soku. Był wściekły, że dał się omotać śnieżnej czarownicy. Był też zły na lwa, który oddał dziewczynkę w ręce okrutnej kobiety.
A potem trzeba było omawiać strategię.
Wszyscy prócz ludzi cieszyli się, że pozbyli się z obozu fioletowookiej wiedźmy.
Rodzeństwo za to miało nowy powód do zmartwień. Przywiązali się emocjonalnie do czarnowłosej, która często odpływała myślami, miała na względzie tylko ich dobro, uważała Narnię za Dom, i choć potrafiła zabić z zimną krwią, cieszyła się kwiatkami jak dziecko którym cieleśnie była.
CZYTASZ
Narnia: Fioletowe Kwiaty
FanficTemat oklapany, chociaż, może jeszcze kogoś czymś zaskoczę? - Imię.. - Wyszeptała cicho. - Jakie jest moje imię? - Oczy dziewczynki przypominały barwę nocnego kwiatu. Nie otrzymawszy odpowiedzi zadrżała, było jej zimno. Coraz zimniej... - Imię to za...