ROZDZIAŁ 35

1.7K 149 8
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania! Widzimy się znowu niebawem. 

Xander

Rano obudziłem się mając na swojej klatce piersiowej rozsypane blond włosy. Chrząknąłem unosząc dłoń, aby przebrać między nimi palcami. Były tak miękkie, gładkie, że jedyne, co wtedy chciałem robić to intensywnie je pieścić. Ale Jessica zaczęła się wiercić, a ja chciałem jebnąć się w łeb. Przecież budziła się nawet w chwili, gdy cokolwiek poruszyło się, a za oknem pojawiło się słońce. To było dziwne, ale też... intrygujące? Doskonale pamiętałem, że gdy na zewnątrz pojawiły się pierwsze promienie słońca, stawała się wyczulona na jakiekolwiek ruchy, nawet te najmniej spodziewane.

– Mhm – mruknęła, a jej słodki dźwięk trafił prosto do mojego kutasa. Jej twarz znajdowała się blisko niego, a same bokserki, które były jedyną barierą od tego, żeby czuła moją poranną erekcję stały się w chuj ciasne.

– Jessica – chciałem się podeprzeć na łokciach i odsunąć, żeby uratować sytuację, lecz ta o dziwo... - była w chuj wymęczona, i nie mogłem się jej dziwić - zamknęła dalej powieki, a potem przycisnęła swój policzek jeszcze bliżej materiału. – Matko Boska – syknąłem, kiedy już ledwo dawałem sobie radę. Nie chciała za wszelką cenę uwolnić mnie od tych katuszy, a jej oddech, gdy otworzyła usta zaczął mnie drażnić do tego stopnia, że o mały włos nie doszedłem! Jaki wstyd, pomyślałem zaciskając szczękę z całych sił.

Złapałem ją za barki, ostrożnie odsuwając ze swoich ud. Przekręciła się na bok i ułożyła na swojej dłoni.

Wypuściłem oddech ścierając z czoła krople potu, które się tam skumulowały przez narastający popęd. Wyskoczyłem z łóżka jak poparzony, aby tylko powrócić do normalności.

Nie zamknąłem drzwi od łazienki, bo patrząc na nią... ulżyłem sobie o wiele szybciej niż bym zrobił to przez samą wyobraźnie.

Jej gładkie ciało odkryte i czekające, aż je dotknę...

Jej pulchne wargi oczekujące na moje...

Jej piękna cipka wyłaniająca się zza zakamarka przesuniętego materiału spodenek...

– Kurwa!

***

Na dole znajdował się już mój dziadek, Kane, William, oraz James, który dumnie unosił wysoko brodę, nakładając sobie na talerz porcję jajecznicy prezentując przy tym swój nowy look. Nie wyglądał źle, naprawdę ta zmiana mogła mu wiele dać. Mimo, że to były jedynie włosy, to naprawdę tak sądziłem.

Zazwyczaj człowiek zmienia się od momentu ścięcia, czy przefarbowania włosów.

– A gdzie mama? – chłopak lekko się oburzył z widelcem w powietrzu. Postanowiłem zająć miejsce obok niego.

– Twoja mama wczoraj padła ze zmęczenia, i śpi do teraz. Nie dziw się chłopaku, jest kurewsko zmęczona. Szpitale to nic przyjemnego – żachnąłem, a potem klepnąłem go lekko w tył głowy. – Na porost – dodałem puszczając oczko.

Wykrzywił wargi wracając do jedzenia.

Wyprostowałem plecy ziewając. Mimo incydentu z moim własnym udziałem tylko i wyłącznie dalej nie czułem się w pełni wypoczęty. Położyłem się dopiero o piątej nad ranem, ponieważ przez całą noc z pijącym kawę z litrowego kubka Williamem obmyślaliśmy skuteczny plan: "Akcja wjazd na Zaviera", tak nazwałem to jakże urocze widowisko, które miało się odbyć niebawem. A było dopiero kilka minut po jedenastej.

The King Of The Cross |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz