Rozdział 4 / Let me see your face, Bradley

327 27 3
                                    

-Ehem... - powiedziała spięta Cassie - to nic. 

Felix oblał ją sokiem pomarańczowym. "Tydzień temu kupiłam te bluzkę" pomyślała Cas wstając od stolika. W sumie oprócz oblania jej nowej bluzki nie było tak źle. Oscar nie był taki zły jak myślała, no i przede wszystkim nie był pedofilem (mimo wszystko gaz pieprzowy spoczywał w torebce Cassie - tak na wszelki wypadek). Cała ich czwórka miała niezłe odpały wiec środki ostrożności były wskazane. Cas zastanawiała się jak bardzo zdemolowany jest ich dom. Zamknij takich czterech w jednym domu i zacznij szukać dobrej firmy remontowej. Cassie weszła do łazienki i przebrała bluzkę (jeśli idziesz na ważne spotkanie to zabieraj ze sobą zawsze druga bluzkę bo nigdy nie wiadomo jaka szwedzka gwiazda pop oleje cie sokiem pomarańczowym). Dziewczyna zabrała koszulkę i wróciła do stolika gdzie nikogo nie było. Stanęła zdziwiona i w tej chwili ktoś złapał ja od tyłu.

-Mam cię! - krzyknął Oscar

Say really? Żałosne trochę. Oscar chciał być na siłę taki jak Felix (zabawny, słodki, uroczy, zdrowo walnięty). Ale coś mu to nie wychodziło bo wyglądał strasznie sztucznie. Cassie odwróciła się i spojrzała na brata współczującym wzrokiem. Oscar widocznie załamany tym faktem zmienił temat. 

-To podobało ci się dzisiaj? - zapytał 

- Tak jasne. - odpowiedziała Cassie

Mówiła szczerze. Podobało jej się. Nawet brudna bluzka nie popsuła tego wieczoru. Cassie miała nadzieję, że on czuł podobnie. 

-Słuchaj mamy wolny weekend z chłopakami od pracy... - powiedział po chwili Oscar - Przyleciałabyś z koleżankami? 

Cassie była zaskoczona taką propozycją. No cóż, Kylie, Jane, Mia i ona bez rodziców w obcym kraju z jej starszym, nowym, walniętym bratem i jego kolegami? No świetny pomysł. Chciała go poznać, ale to wszystko działo się tak szybko. 

-Chociaż... - brat przerwał jej myśli - możecie przylecieć do nas na wakacje. Mamy trochę koncertów i prób ale mogłybyście być tam z nami i nie było by nudno i...

-To świetny pomysł Oscar. - przerwała mu Cassie sama nie do końca wierząc w to co właśnie powiedziała

Oscar przytulił mocno siostrę i w ciszy wrócili do reszty. Chłopcy odwieźli Cas do domu. Dziewczyna otworzyła furtkę od domu babci, a Felix złapał ją za rękę. Podał jej nieduże czerwone pudełeczko. 

-To od całej naszej czwórki - powiedział - to pomoże ci lepiej nas poznać.

Cassie wzięła pudełeczko i posłała Felixowi ciepły uśmiech. Chłopak wrócił na motor, a Cassie odprowadziła ich wzrokiem. "Może jednak wszystko będzie dobrze" pomyślała. I w tym momencie jej nadzieje znikły wraz z dzwonkiem jej telefonu. "Tata" widniało na ekranie. Cassie odrzuciła połączenie i weszła do domu. "To nie wina Oscara, tylko taty. Nie mogę go winić, bo to nie on spowodował ten bałagan" pomyślała Cassie wpatrując się w telefon.
"Chciałabym się jutro z tobą zobaczyć przed wylotem". Wysłane.

****

Pamiętnik Kylie

,, Dzisiejszy dzień zapowiadał się nawet dobrze. Mieliśmy same luźne lekcje po za fizyką i matematyką, na których myślałam , że usnę. Oczywiście na fizyce musiałam iść do tablicy ehhhh... . Ta cała sytuacja z Cassie i jej „nowym" bratem była delikatnie mówiąc dziwna. Słyszałam o The Fooo bo ona cały czas o nich gadała, jednak, szczerze ich muzyka to nie jest mój klimat i nie znam nawet jednej piosenki. W dodatku byłam zdołowana przez tą sytuację Cassie vs Bradley. Bo jednak się przyjaźniliśmy, a teraz wszystko poszło się ekhem... Ale dobra, reszta dnia mijała mi dość miło jednak monotonnie. Każda lekcja wyglądała tak samo. Kiedy wychodziłam z ostatnich zajęć, zaczepił mnie Bradley.

- Możemy porozmawiać o ... ? - zaczął

- Chyba nie mamy o czym. - przerwałam mu, już lekko zirytowana

- Proszę to zajmie tylko chwilkę.

- Dobra mów tylko szybko bo nie mam ochoty tracić na Ciebie czasu.

- Bo jest taka sprawa... - zawiesił się

- Możesz szybciej? - odparłam, prosząc w duchu by znikł mi z oczu

- Wiesz chciałbym się pogodzić z Cassie. Nie mam się komu wygadać, a ty chyba nie masz ochoty ze mną rozmawiać.

- Jakim ty jesteś idiotą! Myślisz, że co, że powiesz „przepraszam" i ona Ci się rzuci na szyję, wybaczy i wysłucha ? Chyba coś Ci się pomyliło i wiesz zgadłeś, nie mam nawet najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać.

- Ale... - zaczął, lecz ja nie pozwoliłam mu skończyć

- Nie ma żadnego „ale". Skrzywdziłeś ją, jednak oczywiście tego nie widzisz. Myślisz tylko o sobie, jak zawsze zresztą. - krzyczałam na niego, a pół naszej klasy obserwowało to „przedstawienie"

- To jak pogadasz z nią? - zapytał, a mnie aż zamurowało i nawet nie wiedziałam kiedy moja ręka znalazła się na jego policzku. Musiało go zaboleć, bo mnie piekła cała dłoń, jednak nie zważałam na to.

- Nawet nie waż się do niej ani do mnie odzywać! Dość już zrobiłeś. - wypaliłam, i odeszłam dumna z siebie.

Cieszę się, że Cassie dała mu tą kartkę, że koniec z ich przyjaźnią. Pieprzony egoista.

Wspominałam już, że miłość jest do dupy? Ona niszczy Cię od środka. Zwłaszcza nieodwzajemniona. Nie mogłam patrzeć jak Cassie cierpi. Może trochę mnie poniosło, ale było warto. Dzisiejszego dnia postanowiłam, że nigdy się nie zakocham. ''



Zacznijmy od początku /TFC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz