Rozdział 27

333 31 3
                                    

Gdy tylko weszliśmy do środka od razu poczułam się lepiej. Harry wszędzie pozapalał światła nie samej każąc iść na piętro i przebrać się w piżamę. Po szybkim prysznicu włożyłam na siebie koszulkę na ramiączkach krótkie spodenki oraz żeby nie było mi zimno rozpinaną bluzę. Włosy związałam w wysoki kucyk, chwyciłam notesik i ołówek po czym zeszłam na dół. Usiedliśmy z Harrym na kanapie, a ja przykryłam się miękkim bordowym kocem popijając moją ulubioną herbatę, którą przygotował mi Hazza.

- Lepiej ci? - spyta na co pokiwałam głową uśmiechając się lekko. Chłopak przyglądną mi się dokładnie po czym spytał - Co masz zamiar teraz zrobić?

Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia co teraz zrobię i nie chciałam nad tym myśleć. Jednego jestem pewna: Louis nie będzie już moim chłopakiem. W końcu ma swoją Eleanor, z bólem i zazdrością muszę przyznać, że bardzo do siebie pasują. Jednak czy to oznacza że moja przygoda z chłopakami dobiegnie końca? Czy teraz zwyczajnie wrócę do domu i będę musiała pogodzić się z życiem bez nich? Chodź pędziłam z nimi dopiero trzy dni nie mogłam sobie wyobrazić, że moglibyśmy się już nigdy nie spotkać. To prawda moje życie bardzo zmieniło się odkąd przyjechałam do Londynu. W szkole miałam przyjaciół i coraz bardziej otwierałam się na ludzi, ale gdyby w tym nowym pełnym niespodzianek życiu zabrakło chłopaków czułabym dziwną pustkę.

- Jeśli tylko chcesz możesz zostać z nami do końca tygodnia chociaż zrozumiem jeśli będziesz chciała wyjechać - powiedział cicho obejmując mnie ramieniem i przyciągając bliżej siebie. Czując bijące od niego ciepło znów doznałam dziwnego wrażenia, że przez moje ciało przechodzą spięcia elektryczne, a policzki palą żywym ogniem. Chłopak najwyraźniej zauważył moją reakcję bo zaśmiał się cicho nie rozluźniając jednak uścisku. "Gdybym teraz wyjechała zachowałabym się jak tchórz. Muszę sobie to wszystko wyjaśnić z Louisem poza tym polubiłam was i najchętniej zostałabym już na zawsze" - napisałam. Na ostatnie słowa Harry uśmiechnął się szeroko.

- Ja nie mam nic przeciwko. Wystarczy tylko, że zrezygnujesz z nauki opuszczając szkołę półtorej roku przed jej ukończeniem oraz przeniesiesz cały swój pokój tutaj - oznajmił z powagą na co oczywiście oberwał leżącą obok mnie poduszką. Widząc minę jaką zrobił kiedy przedmiot uderzył go prosto w twarz roześmiałam się jednak błyskawicznie przestałam z zawstydzeniem opuszczając głowę. To było bardzo kompromitujące. Zawsze robiło mi się głupi, kiedy ktoś widział jak się śmieję.

- Śmiej się częściej - poradził mi odkładając poduszkę na bok - Podoba mi się jak się śmiejesz.

Na jego słowa najprawdopodobniej poczerwieniałam jeszcze bardziej. Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam?! Ten człowiek na prawdę ma coś nie tak z mózgiem, a to jest doskonały dowód. Jeszcze NIGDY nikt nie powiedział mi, że podoba mu się mój śmiech. Nikt nie mówił, że śmieję się brzydko, ale z własnego doświadczenia wiedziałam, że nie powinnam się śmiać. "Jesteś głupi" - skomentowałam tylko unikające jego spojrzenia.

- Dla czego tak myślisz? - spytał wpatrując się we mnie tak uważnie, że musiałam podnieść wzrok, a tym samym po raz kolejny potkałam się z głęboką zielenią jego oczu - Dla tego, że zauważam w tobie piękno? Dla tego, że mówię ci komplementy, które całkowicie ci się należą?

Z zaskoczeniem zauważyłam, że jego ton nie jest ani trochę żartobliwy i on sam całą sytuację traktuje swoje słowa bardzo poważnie. "Po prostu jesteś jedyną osobą, która postrzega mnie w ten sposób" - wyjaśniłam, a po chwili dopisałam: "Nie wiele osób zwracało na mnie uwagę".

- To ich strata - oznajmił wzruszając ramionami - Raczej osoby, które nie patrzyły na ciebie tak jak ja są głupie bo trzeba być ślepym żeby nie zważyć tego jaka jesteś piękna.

Szukając zrozumienia || 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz