Najstarszy, najstarszy, najstarszy...
Pewnie nawet nie szukał szczególnie długo, a daty już zaczynały mu się zlewać. Tak jakby upływ czasu nagle stał się dla mężczyzny jakimś obcym, zupełnie niezrozumiałym konceptem. Układania listów nie ułatwiał wcale fakt, że dłonie detektywa zdawały się drżeć coraz mocniej z każdą upływającą sekundą.
Dość szybko niekontrolowane drżenie stało się na tyle silne, by czytanie zapisanych ręcznie dat zaczynało balansować na granicy wykonalności. Jak bardzo nieudolnym uczynią go rozszarpujące duszę i umysł emocje?
Chyba tylko cudem udało mu się wreszcie uporządkować listy. Kiedy dotarło do niego, że wreszcie odniósł nawet tak drobne zwycięstwo, odchylił się mocno w krześle, przymykając przy tym oczy i biorąc głęboki wdech. Do tego czasu nieznośne drżenie zdążyło się rozprzestrzenić na całe ciało detektywa. Już czuł się jak ocalony tuż przed śmiercią topielec, a przecież to, co najgorsze przecież było jeszcze przed nim. Dlatego nie pozwolił, by ta drobna przerwa nie trwała dłużej niż paręnaście sekund.
Po ich upływie przechylił się gwałtownie w przód i wziął najstarszy list w ręce. Te na szczęście nie drżały już tak mocno, jak tylko chwilę wcześniej. Niestety pomimo tego czytanie okazało się ledwo znośnym wysiłkiem.
Wysiłkiem, przez który Ranpo chyba tylko cudem wyrzucał z głowy pytania o to co jeszcze miała z nim zrobić żałoba i jak jeszcze utrudni mu to śledztwo.
Wreszcie udało mu się zmusić do rozpoczęcia czytania. W trakcie nawet nie potrafił stwierdzić, czy fakt, że pierwszy list został napisany ręką Poe, go cieszył, czy bolał jeszcze bardziej.
Z całej siły starał się odsuwać wszelkie bezsensowne pytania, gdzieś na skraj i tak wycieńczonego umysłu. Zamiast tego musiał się jakoś skupić na czytanym właśnie tekście. W końcu w tamtej chwili nic innego nie było w stanie pomóc im w rozwiązaniu sprawy.
O dziwo właśnie te przeklęte listy okazały się być czymś, co zaczęło wreszcie otrzeźwiać detektywa. Każde kolejne zdanie zdawało się wpychać do jego głowy kolejne wnioski i przemyślenia, które tym razem nie zdawały się być skazane na pozostanie pytaniami bez odpowiedzi.
Już od pierwszych słów wiedział, do kogo skierowany był list, a więc pewnie z kim toczona była konwersacja – korespondencyjnym „kolegą" jego ukochanego był Daiz.
- Kurwa... - tuż nad uchem usłyszał szept Osamu. Nawet nie wiedział kiedy drugi detektyw pochylił się przy nim i zaczął mu czytać przez ramię.
Jednak nie potrafił na to narzekać. Kogo, jak kogo, ale Dazai'a nie potrafiłby z czystym sumieniem nazwać głupim, nieważne jak by chciał, aby było inaczej. W dodatku ich firmowy, seryjny samobójca mógł posiadać wiele informacji, których mogło zabraknąć detektywowi. On przecież z jakiegoś powodu nie mógł już polegać na swoim darze. Nieważne, w jakich okolicznościach starał się go używać.
Dlatego jedynie odchylił lekko głowę w bok, tak aby Osamu łatwiej było czytać i już razem przeszli do dalszej lektury.
Pozostałym było nieznośnie ciężko, choć próbować nadążać za ich dalszymi rozmowami. Zwłaszcza że wymieniane przez nich zdania, były na tyle skrótowe jakby mężczyźni przynajmniej w małym stopniu czytali sobie w myślach.
Z pierwszego listu dało się wywnioskować, że mężczyźni nie byli sobie całkowicie obcy.
Wspominał o mnie X.
Y przekazał, że może przekazać wiadomość, dlatego piszę...
Dazai mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Czyżby Poe unikał osobistych spotkać z tym potworem? Uważał to za bardzo rozsądne posunięcie... dopiero po chwili dotarło do niego, że jego były informator już przecież nie żył... jak widać niewystarczająco rozsądne.
CZYTASZ
Niezakończony świat [Ranpoe]
FanfictionCzasami nasze marzenia potrafią stać się naszym największym przekleństwem... Poe w końcu udało się dokonać tego, na co pracował przez lata - stworzył doskonałą powieść detektywistyczną. Jednak właśnie wtedy dotarło do niego, że już dawno zmienił sw...