- Mogłoby tak być zawsze. - powiedziałam spoglądając na zachód słońca. Przysunęłam się do ciepłego ciała wilkołaka i oparłam policzek na jego klatce piersiowej.
- Jak? - dopytał obejmując mnie w tali.
- Tylko ty i ja. Bez problemów i obowiązków jakie czekają na nas w domach. - wyjaśniłam słuchając spokojnego bicia jego serca. Christian nie odpowiedział ale przyłożył dłoń do mojego policzka i czułością pogładził. Z radosnymi iskierkami w oczach spojrzałam na jego usta przygryzając dolną wargę. Wzrok mężczyzny spoczął na moich ustach a jego jabłko adama zadrżało. Czując nagły przypływ pewności siebie zbliżyłam swoją twarz do Chrisa i złożyłam czuły pocałunek w kąciku ust, powoli oderwał swoje usta od jego skóry z niecierpliwością czekając na jego ruch. Christian trącił mój nos swoim i ponownie opuścił swój wzrok.
Nasze wargi prawie się zetknęły gdy nagły świst przeszył powietrze. Zaalarmowana zdążyłam jedynie odepchnąć czarnowłosego na bok by poczuć przeszywający ból na jednym z przedramion. Mój krzyk rozniósł się po lesie gdy srebrna bransoleta wbiła się w moją skórę. Ostre wykończenia oplotły moją rękę wpełzając pod skórę niczym wąż. Czułam jakby moją lewą rękę trawił żywy ogień. Nie słyszałam nic poza swoim krzykiem, który nieustannie opuszczał moje usta. Oczy zaszły mi łzami a ciało przeszywały dreszcze.
- Amarii! - głos Christiana był pierwszym co usłyszałam gdy srebrne kajdany zakończyły oplatać moje kości. Spojrzałam na niego zamglonym z bólu wzrokiem i oparłam ciężar ciała na jego ramieniu. Ujrzałam jak z lasu wychodzą wilkołaki. Zarówno te przemienione jak i te pod postacią ludzi. Nie trudno było się domyśleć, że jest to wataha Christiana. Ból zadany przez srebro był równy z tym spowodowanym zdradą. - Nikomu nie powiedziałem. Przyrzekam Amarii, nie zrobiłem tego. - rzekł spanikowany. Ale ja nie uwierzyłam, nikt nie wiedział, tylko on. Wiedziałam, że w walce na lądzie nie miałam szans dlatego skorzystałam z ostatniej deski ratunku. Zbierając w sobie całą siłę odepchnęłam czarnowłosego i wskoczyłam do jeziora w akompaniamencie jego krzyku. Moja lewa ręka okazała się bezużyteczna dlatego trzymałam ją przy klatce piersiowej licząc, że woda ukoi mój ból. Nic bardziej mylnego. Po kilku sekundach w wodzie, która miała mi dać ukojenie poczułam ból. Ból sięgający tak głęboko, że straciłam kontrolę. Zatrzymałam się gwałtownie i opadłam na dno. Momentalnie moje płuca wypełniły się zimną wodną. Jak nigdy przed temu poczułam jak lodowaty płyn wypełnia moje gardło i płuca. Ostatkiem sił wyciągnęłam prawą dłoń ku górze i wybiłam się z wody na powierzchnię. Opadłam na ziemię kasłając wodą i biorąc gwałtowne wdechy. Przez moje zmarznięte i przemoczone ciało przechodziły dreszcze. Nie długo musiałam czekać aż wataha otoczy mnie niczym imadło. Dwójka mężczyzn uniosła moje bezwładne ciało i zmusiła do klęknięcia, trzymali mnie za ramiona i szyję zmuszając mnie do wpatrywania się w glebę. Nie walczyłam, nie miałam siły, po raz pierwszy w życiu byłam bezbronna. Przez poplątane włosy dostrzegłam jak ktoś zatrzymuje się naprzeciw mnie. Po chwili czyjaś dłoń chwyciła mnie za brode i uniosła głowę ku górze. Wystarczyła chwila a ja wiedziałam, że właśnie wpatruje się w oczy alfy. Alfa wpatrywał się we mnie jak na zdobycz, trofeum, które może postawić na półce. Mijały pełne napięcia minuty gdy nagle w oddali zauważyłam biegnącego w naszą stronę Chrisa.
- Puszczajcie! - warknął gdy dwójka nie przemienionych wilkołaków zablokowała mu drogę. Czarnowłosy cały drżał a jego oczy były całkowicie czarne. - Zostaw ją! - ryknął próbując się przedrzeć. Alfa jednak na nic miał krzyki syna, gdyż z kamiennym wyrazem twarzy przywołał do siebie wilkołaka z metalową skrzynią. Mężczyzna przez skórzaną rękawice wyjął z niej srebrną bransoletkę, niemal identyczną do tej, która oplatała moje przedramię. Zaalarmowana szarpnęłam się gdy jeden z trzymających mnie mężczyzn siłą wystawił do przodu moją prawą rękę. Zacisnęłam zęby czując jak moje tęczówki otaczają się blaskiem a moje znamiona mrowią czując zagrożenie. Alfa wpatrywał się chwilę w moje jarzące się oczy po czym wraz z krzykami Christiana w tle przybliżył srebro do mojej skóry. Gdy tylko przeklęty metal wbił się w moją rękę zgięłam się w pół z bólu jaki ogarnął moje ciało. Pisk w uszach powiększał się a uczucie żywego ognia rosło wzdłuż obu przedramiona opanowując całe ciało. Moje znamiona paliły jakby ktoś przyłożył do mojej skóry rozgrzane żelazo a kłucie w klatce piersiowej sprawiło, że powoli traciłam kontakt z rzeczywistością.
Ostatnim co udało mi się zobaczyć to Christiana, który przemienia się w wilka.
___
Ból ciała nie opuścił mnie ani na moment. Był również pierwszym co poczułam po przebudzeniu. Kłucie w klatce piersiowej pojawiało się przy każdym większym wdechu, pulsowanie w skroniach nie pozwalało mi na pełne wyostrzenie zmysłów, a bezwładne i obolałe ręce opadały po bokach mojego zmarzniętego ciała. Uchyliłam powoli powieki czując jak na czubkach rzęs osadziły się zamarznięte krople wody. Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Jedynym źródłem światła było malutkie okienko w potężnych metalowych drzwiach. To dzięki niemu dostrzegłam, że oprócz ledwo trzymającego się ściany sedesu w pomieszczeniu nie znajdowało się nic innego. Siedziałam w narożniku oparta o chropowatą ścianę czując jak jej zimno przeszywa mnie na wskroś. Ostrożnie uniosłam prawą dłoń i delikatnie przesunęłam palcem po zaczerwienionej skórze lewego przedramienia. Syknęłam cicho gdy przypadkiem dotknęłam srebra wbijającego się w moją skórę. Kaszlnęłam kilka razy czując nieprzyjemne drapanie w gardle. Przymknęłam powieki czując jak oczy zachodzą mi łzami. W mojej głowie pojawił się obraz ojca, który zaniepokojony moim zniknięciem postawia cały jar na nogi, i Loriosa, który zbiera grupy tropicieli i razem z nimi rusza na poszukiwania. Zdusiłam szloch gdy dotarło do mnie, że najpewniej już nie będzie mi dane ich ujrzeć. Serce zakuło mnie boleśnie przypominając dzięki komu się tu znalazłam. Christian. Wilkołak, któremu zaufałam całą sobą i oddałam kawałek duszy. Wilkołak, któremu powierzyłam swój sekret. Wilkołak, który mnie zdradził.
Nie wiem ile czasu spędziłam w zamknięciu. Nie słyszałam nic, żadnych kroków na korytarzu, żadnego cienia padającego przez przeklęte okienko, nic. Mijały godziny a może nawet dni, wszystko zlewało się w jedno gdyż nie kontrolowałam kiedy i na ile traciłam przytomność kiedy organizm toczył walkę ze srebrem płynącym nieustannie w mojej krwi.
Jednak w końcu żelazne drzwi stanęły otworem.
CZYTASZ
Ahtohallan
FantasyDaleko na morzu wśród lodowych gór, Płynie rzeka w głąb lodowych dróg, Kryształowe korytarze cudowne są, Lecz ostrożnie nurtuj w głąb, Bo wiry tam zdradliwe są, Ahtohallan wezwał Cię, więc wejdź i dowiedz się to co rzeka wie. Tajemnicze plemię, zapo...