Rozdział 28

369 32 5
                                    

Z ponurą miną wspinałam się po schodach. Starałam się to robić bardzo powoli, ale i tak każdy krok coraz bardziej zbliżał mnie do rozmowy z Louisem. W końcu schody się skończyły, a ja poważnie zastanawiałam si nad tym czy nie lepiej będzie zjeść teraz po nich, a potem wejść z powrotem. Takim sposobem zyskałabym więcej czasu. Jednak nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie mogłam dłużej odwlekać tej rozmowy. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi do jego pokoju. Tylko tam wejdę, wszystko z nim wyjaśnię, a potem już nie będę musiała się tym martwić. Z westchnieniem zapukałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. Louis siedział na łóżku ze swoim białym MacBookiem na kolanach jednak kiedy zobaczył, że wchodzę zatrzasnął go szybko i odłożył na bok. 

- Samy... Ja chciałem cię przeprosić - zaczął niepewnie zapraszając mnie gestem żebym usiadła obok niego, a kiedy to zrobiłam kontynuował swoją wypowiedź - Wiem, że powinienem był powiedzieć ci o wszystkim, ale kiedy Modest powiedział mi o tym, że mam się spotykać z Eleanor nie wiedziałem, że między nami wytworzy się prawdziwe uczucie. Kiedy już zdałem sobie sprawę, że naprawdę ją kocham postanowiłem, że ci o tym powiem, ale w odpowiednim czasie. Nie miałem pojęcia, że wyjdzie tak jak wyszło. Nie chciałem żebyś cierpiała.

Uśmiechnęłam się do niego bardzo delikatnie po czym napisałam: "Myślę, że obojgu nam wyjdzie to na dobre".

- Więc zostaniemy przyjaciółmi? - spytał z wyraźną nadzieją na co kiwnęłam entuzjastycznie. "Eleanor to bardzo ładna dziewczyna i wygląda na miłą. Wyglądaliście razem na bardzo szczęśliwych".

- Tak jest - szepnął z uśmiechem, a ja w tym samym czasie wstałam z zadowoleniem podchodząc do drzwi. Już miałam wyjść, ale zatrzymał mnie jego głos - Muszę ci tylko powiedzieć, że Hazza nie patrzy na inne dziewczyny w ten sam sposób w jaki patrzy na ciebie.

Chłopak uśmiechnął się, a ja zamknęłam za sobą drzwi wolnym krokiem schodząc na parter. Sama nie wiedziałam co mam myśleć o słowach Tomlinsona. Sama zauważyłam, że między nami coś się dzieje, ale bałam się zwrócić na to uwagę. Wolałam to ignorować trwając w przekonaniu, że tak będzie prościej. Zaczęłam się jednak zastanawiać czy przypadkiem nie popełniam błędu. Otrząsając się z rozmyślań podeszłam do wyspy kuchennej przy której chłopaki właśnie kończyli pichcić kolację.

- Hej słonko kolacja zaraz będzie gotowa - odezwał się do mnie Harry - Przekażesz chłopakom, że mają już zejść na dół?

"Słonko"?! Czy on chce żeby moje policzki spaliły się na węgiel?... Kiwnęłam głową i szybko pobiegłam na piętro. Dla czego właśnie wtedy kiedy staram się wybić sobie z głowy wszelkie prawdopodobieństwo, że jest we mnie zakochany on musi wyskakiwać z takimi tekstami, które skutecznie przewracają mi w głowie wszystkie myśli. Czasami mam wielką ochotę pozbawić żywota tą jakże irytującą osobę. Czyż świat nie był by wtedy prostszy? Moja podświadomość szybko nasunęła mi negatywną odpowiedź. Wtedy nie byłoby osoby, która pociesza mnie, kiedy jestem smutna, nie było by osoby, która bez przerwy prawi mi komplementy, nie było by osoby, która troszczy się o mnie i zawsze poprawia humor. Z niezadowoleniem zdałam sobie sprawę, że Harry Edward Styles jest mi jednak potrzebny, a jego ciche zabójstwo wcale nie rozwiązało by problemu. W notesiku wykonałam wielki i bardzo widoczny napis: "KOLACJA!", po czym pokazałam go wszystkim, którzy nie znajdowali się jeszcze w salonie. Razem z chłopakami zeszłam po schodach na dół i usiadłam przy stole nakładając sobie pysznie wyglądającej zapiekanki z ryżu i różnych dodatków.

- Jakie mamy plany na jutro? - spytał Niall w przerwie pomiędzy kolejnymi porcjami zapiekanki trafiającymi do jego ust.

- Właściwie to żadne - zaśmiał się Liam - Ale nie mam nic przeciwko jakiemuś fajnemu wypadowi na miasto wieczorem.

Szukając zrozumienia || 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz