Theodore
Oliwia była promieniem słońca w ciemności, drogowskazem na pustkowiu i najjaśniejszą z gwiazd na niebie. Była moją nadzieją i miłością. Była moim przeznaczeniem i pragnieniem. Moim wszystkim.
Odsunąłem się, gdy obu nam zabrakło tchu. Oparłem czoło o jej, spoglądając na jej piękną twarz. Czerwone rumieńce zdobiły jej zimne od mrozu policzki i nos. Patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek. Czułem, jak szybko bije jej serce i jak mocno przyspieszył jej oddech.
Objąłem zimnymi dłońmi jej twarz i ponownie skosztowałem jej słodkich ust. Tym razem powoli, delikatnie, rozkoszując się każdym muśnięciem. Chciałem pokazać jej, jak wiele dla mnie znaczy. Zapewnić, że zrobiłbym dla niej wszystko. Ojcze, pragnąłem jej na zawsze i jeszcze dłużej.
- Kocham cię. – wyrzuciłem z siebie, jak tylko przerwałem pocałunek. Liv patrzyła na mnie z zaskoczeniem i lekkim strachem widocznym tylko w jej oczach. Mimo to nie odsunęła się ode mnie, a ja nie wypuściłem jej ze swych objęć. – Kocham cię, Oliwio Kruczek.
- Theo...
- Kocham cię i pragnę od naszego pierwszego spotkania. – zimnymi palcami musnąłem jej policzek, odgarniając zbłąkany kosmyk blond włosów, który uciekł spod czapki. – Jesteś moim przeznaczeniem. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Oliwia złapała moje dłonie w swoje, patrząc na mnie łagodnie. Ojcze, tak bardzo chciałem poznać jej myśli, ale obiecałem sobie, że nigdy więcej nie naruszę w ten sposób jej przestrzeni osobistej. Już wystarczająco mocno przeze mnie cierpiała.
- Nie mogę odpowiedzieć ci tego samego, Theo. – wyznała cicho, przyglądając się mojej reakcji. – Jesteś dla mnie bardzo ważny i naprawdę mocno cię lubię, ale muszę być pewna swoich uczuć, zanim wypowiem te słowa.
- Rozumiem. – pokiwałem głową, dziękując bogom i demonom, że postawili na mej drodze tak dobrą i szczerą osobę. – Nie będę cię pospieszał, ale spróbuję sprawić, żebyś zakochała się we mnie bezpowrotnie.
Liv uśmiechnęła się wesoło, stając na palcach. Złożyła delikatny pocałunek na moim policzku, zanim nachyliła się do mojego ucha.
- Jesteś na dobrej drodze. – wyszeptała, odsuwając się ode mnie zaraz potem.
Rumieniec jeszcze bardziej opanował jej twarz, choć usta wygięły się w uroczym uśmiechu. Była tak cholernie idealna i niewinna. Nie potrafiłem się powstrzymać przed skradnięciem kolejnego pocałunku z jej słodkich ust. Liv zachichotała, przerywając pieszczotę. Ojcze, wyglądała tak pięknie z tym dziecięcym uśmiechem, iskierkami szczęścia w oczach i w śniegu, który sypał na nas z ciemnego nieba.
- Zatańcz ze mną. – słowa wypłynęły z moich ust, zanim zdążyłem się nad nimi zastanowić.
- Co?
- Zatańcz ze mną. – powtórzyłem, brnąc w ten szalony pomysł i uśmiechnąłem się mimowolnie na wspomnienie podobnej sytuacji. Tyle że wtedy to Liv wymyśliła taniec w deszczu.
- Teraz? Tutaj? – rozejrzała się dookoła, ale prócz otaczających nas drzew i śniegu, nie było nic więcej.
- Czyż nie romantycznie jest tańczyć pośród śniegu? – uśmiechnąłem się cwaniacko, dokładnie pamiętając wypowiedziane przez nas wtedy słowa.
Wyciągnąłem dłoń w jej stronę i czekałem na jej ruch. Oliwia uśmiechnęła się szerzej, zapewne również przypominając sobie tamten wieczór. Być może nieświadomie zadała te same pytania, co ja wtedy, czyniąc tę chwilę jeszcze bardziej magiczną. Dygnęła przede mną lekko, zanim podała mi swoją dłoń. Uśmiechnęła się szeroko, gdy objąłem ją ręką w pasie, przyciągając bliżej siebie. Ona ułożyła dłoń na moim ramieniu, a pozostałe dwie ręce spletliśmy razem, poruszając się do nieznanego nikomu rytmu.
CZYTASZ
You are my desire || 2
VampirDruga część "You are my destiny"! Oliwia wreszcie poznała prawdę, a ta zmieniła wszystko w jej dotychczasowym życiu. Da szansę mężczyźnie i ich związkowi? Uwierzy, że prawdziwa miłość istnieje naprawdę? Theo skrywa wiele tajemnic, ale jak przecież w...